Jeszcze w sobotę wydawało się, że mecz kolejny raz zostanie przełożony. Przez całą dzień i pół nocy padał deszcz, który sprawił, że stadion - łącznie z torem - dosłownie został zalany. Organizatorzy robili wszystko, żeby zawody doszły do skutku w planowym terminie. Jednak było jasne, że mocno nasiąknięty wodą tor, tym razem może nie służyć gospodarzom, którzy dotąd najlepiej czuli się na typowym "betonie".
Trenerzy obu zespołów nie wprowadzili zmian w awizowanych składach. Zgodnie z oczekiwaniami podane zestawienia uzupełnili Linus Sundstroem oraz Łukasz Kret.
W pierwszej fazie spotkania mimo wszystko ciut lepiej radzili sobie gospodarze. Nie miało to jednak nic wspólnego z przewagą osiągną w poprzednich meczach, kiedy rywale długo szukali sposobu na miejscowy tor. Podopieczni Leona Kujawskiego zdołali wyjść na dwupunktowe prowadzenie. Liderem gnieźnian był Mirosław Jabłoński, który z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. - Oddałbym ten wysoki dorobek za zwycięstwo drużyny - komentował jednak wyraźnie niepocieszony. Kolejny dobry występ zaliczył Kacper Gomólski. Po 17-latku nie było widać zmęczenia długą podróżą z Gorican, gdzie startował w finale IMEJ. Stracił tam jednak swój najlepszy silnik (efekt korzystania z nowych tłumików), a drugi motocykl nie nadawał się do jazdy.
Dramat gospodarzy rozpoczął się w ósmym biegu, kiedy Chris Harris i Mikael Max podwójnie pokonali Michała Szczepaniaka i Sundstroema. Młody Szwed zaliczył bezbarwny występ, więcej spodziewano się także po jeździe "Szczepana". Jeden z liderów Startu drugi mecz z rzędu nie przekroczył bariery dziesięciu "oczek", a na miarę swoich możliwości zaprezentował się tylko w pierwszym biegu. - Nie wiem co się dzieje, zagubiłem gdzieś swoją dobrą formę. Motocykle nie jadą też już tak, jak na początku sezonu. Szybko muszę znaleźć tego przyczynę, bo rozgrywki wchodzą w decydującą fazę - mówił starszy z braci Szczepaniaków. Goście do końca spotkania kontrolowali wynik, choć "Startowcy" zmarnowali dwie dobre okazje na zmniejszenie straty.
Najpierw w biegu dwunastym sędzia Marek Smyła wykluczył Chrisa Harrisa, uznając go winnym upadku K. Gomólskiego. Decyzja ta wywołała spore zdziwienie nawet wśród miejscowych kibiców. - Upadłem w ferworze walki, może był kontakt. Arbiter wykluczył rywala i tyle - komentował "Ginger". Drugi raz Harris został odesłany do parku maszyn po faulu na Adrianie Gomólskim w czternastej gonitwie. W tym przypadku szkoda była o tyle istotna, że przed upadkiem "Gomóła" mknął do mety po kolejne zwycięstwo, a trzeci był Krzysztof Jabłoński. Upadek był bolesny, ale gnieźnianin był zdolny do udziału w powtórce. W obu biegach triumfowali osamotnieni reprezentanci Marmy Hadykówki. Wspomnieć należy szczególnie o postawie Lee Richardsona, który na ostatnich metrach "wyrwał" trzy punkty K. Jabłońskiemu.
"Jabłko" niedzielnego występu nie zaliczył do udanych. Rzadko zdarza się, aby były mistrz Europy tracił pozycje na dystansie. Bardzo słabo spisał się Peter Ljung. Postawa Szweda to największe rozczarowanie niedzielnej potyczki. Na drugim biegunie znalazł się A. Gomólski. Po słabszym początku, gdzie źle odczytał warunki torowe, 23-latek spisywał się już bardzo dobrze, imponując dobrymi startami i szybkością na dystansie.
- Cały zespół spisał się dobrze. Cieszy szczególnie postawa Macieja Kuciapy - podsumował zawody Dariusz Śledź. Rzeczywiście - Kuciapa był liderem swojego zespołu,a do tego jego akcje mogły podobać się najbardziej wybrednym znawcom żużla. - Bardzo dobrze jeździło mi się na tym torze - stwierdził w parku maszyn Rafał Okoniewski. Najlepszym potwierdzeniem słów "Okonia" była trzecia odsłona dnia, kiedy to żużlowiec przedostał się z czwartej pozycji na drugą. Dobry występ zaliczył Dawid Lampart. Rzeszowski junior m.in. w osamotnieniu wywalczył remis w biegu dwunastym. Ważne punkty zdobywała para Mikael Max - Harris. Obaj stranieri nie ustrzegli się jednak wpadek.
- Cieszy wygrana na tym trudnym terenie. Da nam ona większy komfort w rundzie finałowej - stwierdził Śledź. Porażka skomplikowała natomiast sytuację Startu. Nikt w Gnieźnie nie załamywał jednak rąk. Wszyscy zawodnicy zgodnie deklarowali, że wciąż będą walczyć o drugie miejsce w tabeli. Okazja do rewanżu na rzeszowianach nadarzy się już w rundzie finałowej.
Marma-Hadykówka Rzeszów - 47
1. Chris Harris - 4+1 (2,0,2*,w,w)
2. Mikael Max - 6+1 (1*,2,3,0)
3. Rafał Okoniewski - 8+2 (2*,1,1*,3,1)
4. Maciej Kuciapa - 11 (3,3,2,0,3)
5. Lee Richardson - 9 (1,2,1,2,3)
6. Dawid Lampart - 9 (3,0,0,3,3)
7. Łukasz Kret - 0 (0)
Start Gniezno - 43
9. Peter Ljung - 4 (0,3,0,1)
10. Mirosław Jabłoński - 11 (3,1,3,2,2)
11. Krzysztof Jabłoński - 8 (1,1,2,2,2)
12. Adrian Gomólski - 7 (0,3,w,3,1)
13. Michał Szczepaniak - 7+1 (3,2,1,1*,0)
14. Kacper Gomólski - 5+1 (2,2*,0,-,1)
15. Linus Sundstroem - 1+1 (1*,0)
Bieg po biegu:
1. (66,93) M.Jabłoński, Harris, Max, Ljung 3:3
2. (66,91) Lampart, K.Gomólski, Sundstroem, Kret 3:3 (6:6)
3. (67,39) Kuciapa, Okoniewski, K.Jabłoński, A.Gomólski 1:5 (7:11)
4. (67,03) Szczepaniak, K.Gomólski, Richardson, Lampart 5:1 (12:12)
5. (67,98) A.Gomólski, Max, K.Jabłoński, Harris 4:2 (16:14)
6. (66,88) Kuciapa, Szczepaniak, Okoniewski, K.Gomólski 2:4 (18:18)
7. (67,44) Ljung, Richardson, M.Jabłoński, Lampart 4:2 (22:20)
8. (67,88) Max, Harris, Szczepaniak, Sundstroem 1:5 (23:25)
9. (68,12) M.Jabłoński, Kuciapa, Okoniewski, Ljung 3:3 (26:28)
10. (67,75) Lampart, K.Jabłoński, Richardson, A.Gomólski (w/su) 2:4 (28:32)
11. (67,50) Okoniewski, M.Jabłoński, Szczepaniak, Max 3:3 (31:35)
12. (67,22) Lampart, K.Jabłoński, K.Gomólski, Harris (w/su) 3:3 (34:38)
13. (66,93) A.Gomólski, Richardson, Ljung, Kuciapa 4:2 (38:40)
14. (67,22) Richardson, K.Jabłoński, A.Gomólski, Harris (w/su) 3:3 (41:43)
15. (66,99) Kuciapa, M.Jabłoński, Okoniewski, Szczepaniak 2:4 (43:47)
Startowano: według I zestawu
Sędziował: Marek Smyła (Wrocław)
NCD: Maciej Kuciapa (Marma Hadykówka) - 66,88 sek. (w 6. wyścigu)
Widzów: ok. 5500