Piotr Pawlicki senior: Moje serce będzie zawsze tam gdzie synowie

- Moje serce będzie zawsze tam gdzie synowie - mówi Piotr Pawlicki senior. Po tym jak na polskich torach zadebiutował Piotr Pawlicki junior, senior rodu siłą rzeczy musi teraz dzielić swoją uwagę na dwie strony. Częściej podróżował będzie jednak teraz ze swoją młodszą latoroślą. Przemysław - ten starszy i bardziej doświadczony, rad ojca będzie teraz musiał częściej wysłuchiwać za pomocą telefonu. M.in. o tym jak i zbliżającym się spotkaniu Unia Leszno - Caelum Stal Gorzów opowiada naszemu portalowi ojciec braci - Piotr Pawlicki senior.

Pierwsze słowa tata utalentowanych braci zabrał w kwestii niedawnego debiutu Piotra juniora. - Jeśli popatrzymy na to, że w tych wszystkich zawodach młodzieżowych jeżdżą zawodnicy zarówno zaraz po licencji jak i bardziej doświadczeni, to debiut na torze w Tarnowie był dobry. Piotrek zdobył pięć punktów i był to taki sam dorobek jaki osiągnął Przemek dwa lata temu w Zielonej Górze. Trzeba by też pochwalić tor w Tarnowie, bo właśnie w takich zawodach powinno się nawierzchnie przygotowywać bezpiecznie. Jest to spowodowane zróżnicowaniem w klasach zawodników. Choć Piotrkowi akurat tak się w Tarnowie przytrafiało ,że wszystkie biegi jechał po polaniu wodą, a po takiej czynności jest ciężko wyprzedzać - mówi.

Ojciec młodego, braterskiego duetu uważa, że zarówno Przemka i Piotrka ciężko porównać pod względem charakterologicznym. - Nie chciałbym tego oceniać w kategoriach, jakie są to dusze na torze. Podejście do speedwaya mają podobne. Wielu ludzi jednak wie, że ja nie byłem za tym, aby obaj jeździli na żużlu. Skoro już jednak wybrali tę drogę, to niech już brną w ten żużel dalej. Ja jestem zwolennikiem zasady, nic za wszelką cenę i na siłę. Niech na razie chłopaki się spokojnie rozjeżdżają. Wiadomo, że jedne zawody są jak dziesięć treningów - opowiada były jeździec leszczyńskich "Byków".

Dwóch synów uprawiających czarny sport to także podwójny problem. Jak głowa rodziny stara się go teraz rozwiązywać? - W tej chwili mamy taką sytuację, że łączymy się telefonicznie. Tak jak jest Liga Juniorów, Przemek w tym czasie przebywa gdzieś między Wielką Brytanią a Szwecją. Oczywiście wiedzieliśmy, że kiedy Piotrek zostanie zgłoszony do jazdy nasze drogi w jakimś stopniu będą musiały się rozejść. Przemek jako ten starszy i bardziej doświadczony był przygotowywany na to, że przyjdzie ten moment kiedy będzie musiał sobie w większości radzić beze mnie. W Anglii na przykład nie byłem już z nim od kilku spotkań, ale muszę powiedzieć, że jak na pierwszej jazdy radzi sobie tam całkiem pozytywnie. Przecież tam są niezwykle ciężkie i zróżnicowane obiekty. Jeździ tam w głównej mierze, aby na tej różnorodności zbierać jak największy bagaż doświadczenia. Piotrek jest młodszy i tak zadecydowaliśmy, że ja będę do jego dyspozycji. On jeszcze potrzebuje jakiegoś słowa, czy pomocy w przyszykowaniu motocykli. Nikt nie jest oczywiście alfą i omegą. Dlatego ja zawsze podkreślam, żeby wszystko było robione z głową. Ten rok Piotrek poświęci na wjeżdżenie się, obycie z motocyklem w młodzieżowych zawodach. Dopiero za rok będziemy myśleć o jakiś awansach, czy innych turniejach - wyjaśnia Pawlicki senior.

Przeważnie w każdym rodzeństwie nie do uniknięcia jest także temat rodzinnych sprzeczek . - Wiadomo jak to bywa z braćmi. Gdzieś się czasem pokłócą, ale kiedy jeden lub teraz drugi jedzie w zawodach, dopytuje o wyniki, jak mu idzie, czy wszystko w porządku. Na razie więc wygląda to wszystko super. Oby tylko tak dalej i proszę Boga, aby chłopaków omijały kontuzje, żeby po prostu w zdrowiu kontynuowali swoje kariery - wyznaje.

Już w niedzielę w Lesznie Unia spotka się z Caelum Stalą Gorzów. W Lesznie wychowali się zarówno Przemek jak i Piotrek. W tym roku jednak losy starszego z braci rzuciły do Gorzowa. Piotr z kolei po zdaniu licencji podpisał trzyletni kontrakt z "Bykami". Serce będzie rozdarte pomiędzy klubami, czy jednak bardziej po stronie synów? - Klub jest klubem, a synowie są synami. Moje serce będzie więc zawsze tam gdzie synowie. Ich losy akurat potyczyły się tak, że jeden jest w Lesznie, a drugi w Gorzowie. Ten rok jakoś wytrzymamy, choć ich marzenie zawsze było takie, aby jeździć w jednym zespole. Pewnie w tym sezonie jeszcze ta sztuka im się nie uda, ale myślę, że w kolejnych latach los ich już złączy ze sobą, a marzenie zostanie spełnione. Co do meczu, to może i faktycznie decydować, ale na razie tylko o pierwszym miejscu po fazie zasadniczej. Nie jest przecież wcale powiedziane, że Leszno i Gorzów spotkają się w finale. Obie drużyny gromadzą co prawda teraz punkty i zajmują pierwsze dwa miejsca w tabeli, ale potem wszystko może być zniweczone przez dziwny system play off. Nie w mojej gestii to pozostaje, ale powiedzmy sobie szczerze, ekipa z szóstego miejsca może zostać Drużynowym Mistrzem Polski. Dla mnie osobiście jest to nieporozumienie. Pierwszym z brzegu przykładem może być Włókniarz Częstochowa sprzed dwóch lat. Wygrali rundę zasadniczą, by potem nie zdobyć nawet brązu. Według mnie punkty pownny być zliczane tak jak w Grand Prix. Kto ich zgromadził w przekroju sezonu najwięcej, zdobywa Drużynowe Mistrzostwo Polski - wyjaśnia senior rodu.

Dlatego Piotr Pawlicki senior chciałby powrotu do zasad play off sprzed kilku lat, co jego zdaniem jest dużo sprawiedliwszym rozwiązaniem. - Niektóre drużyny wkładają swoje pieniądze w walkę od początku po tytuł, czy medale, a inni chcą jak najmniejszym nakładem sił wejść tylko do szóstki i uratować ligowy byt. Każdy wie jaka jest sytuacja finansowa w wielu klubach. Ja jestem osobiście zwolennikiem dwóch czwórek, tak jak było kiedyś - kończy tata Przemysława i Piotra juniora.

Komentarze (0)