Magdalena Skorupska: Liczyliście na to, że uda wam się zdobyć w Łodzi więcej punktów?
Michał Widera: Liczyliśmy na to, że tor będzie zdatniejszy do jazdy. To jest zabijanie żużla. Taki żużel jaki tu był, to coś podobnego do tego co było w Lublinie. Jeżeli te kluby myślą o tym, żeby jeździć w pierwszej lidze, to sugerowałbym zrobić tor taki delikatnie przyczepny a nie pas. Przed zawodami ewidentnie był zrobiony pas, bo byłem tutaj troszeczkę wcześniej, przyjechaliśmy prosto z Ukrainy.
Tor na początku zawodów był trudny. Jazda na łódzkim owalu nie należy do najłatwiejszych.
- Zrobienie takiego toru to jest zabijanie żużla. Widać to po frekwencji w Łodzi. U nas w Krakowie, chociaż zajmujemy ostatnie miejsce to jest ona jedna z najwyższych w drugiej lidze. Tam robimy tor delikatnie przyczepny. Taki jak powinien być tak naprawdę w żużlu. W tym momencie jeżeli jedziemy do Opola i tam jest też taki tor fajnie przygotowany to jesteśmy w stanie powalczyć. To samo od drugiej części spotkania w Pile. Taki tor jak był dzisiaj i jaki przeżyliśmy w Lublinie to zabijanie speedwaya. Ale jeżeli ktoś ma dostać wypłatę po awansie, to nie dziwię się, że robi wszystko, żeby wygrać za wszelką cenę. Kosztem nawet swoich zawodników, bo jeżeli przed zawodami równanie się odbywa na żądanie zawodników gospodarzy, to wszystko już wiemy o co chodzi.
O tym, że tor był trudny świadczy chociażby upadek z pierwszego wyścigu, w którym ucierpiał jeden z waszych zawodników.
- Na początku ten pas trzymał, potem się to wszystko troszeczkę rozjechało i można było pojeździć. Borodulin wyskoczył ze startu, widać było, że prowadzi, ale zawodników skleiło. Ja bym się tutaj nie dopatrywał winy Borodulina. W tym przypadku nikt za bardzo nie utrzymałby tego motocykla.
Mecz z Orłem kończyliście w piątkę. Dalej nie jechał też Kudriaszow. Dlaczego?
- Straciliśmy jednego z bardziej wartościowych zawodników, na którego liczyliśmy, bo był on w pełni zdrowy, czego nie można powiedzieć o Andrieju Kudriaszowie i o drugim naszym rosyjskim zawodniku, który wczoraj upadł w Czerwonogradzie. Jechaliśmy też z kontuzjowanym Grzesiem Stróżykiem. Taki troszeczkę szpital był, ale dokończyliśmy rozgrywki w komplecie, zobaczymy co przyniesie przyszły sezon. Mam nadzieję, że jeżeli będziemy przygotowywali tor tak jak teraz w Krakowie, parę zmian kosmetycznych w składzie to pojedziemy na przyszły sezon lepiej.
Wiadomo już coś o stanie zdrowia Borodulina?
- Miał złamaną nogę zimą i jest podejrzenie, że jest odnowienie tejże kontuzji. Bardzo nas to niepokoi. Noga nie puchła więc może skończy się tylko na stłuczeniu. Jak będzie to okaże się po badaniach specjalistycznych w rentgenie. Dopiero wtedy będziemy w stanie więcej powiedzieć co jest z Borodulinem.
Wanda skończyła już sezon ligowy. To już koniec zawodów w tym roku?
- W Krakowie odbędzie się jeszcze parę imprez. W najbliższy czwartek będzie sparing z Turbiną Bałakowo. Korzystając z okazji, że mamy tu kilku zawodników z Bałakowa przejedziemy prawdopodobnie taki mecz sparingowy. Będzie turniej indywidualny w połowie września, w lepszej obsadzie. Przynajmniej tak zapowiadają członkowie zarządu.
Wiadomość ta chyba cieszy krakowskich kibiców, którzy przybyli nawet na mecz do Łodzi?
- O kibiców trzeba dbać, bo w Krakowie to ewenement, że chociaż się przegrywa, to zawsze średnia frekwencji jest dosyć wysoka. To bardzo pocieszające, że jest dla kogo robić ten żużel. Kibice w Krakowie pokazują, trzeba dla nich to robić. Pokazali to dzisiaj będąc na miejscu. Towarzyszą nam od pierwszego spotkania do ostatniego. Warto dla nich jeździć, na pewno na lepszym poziomie, ale to jest kwestia przyszłego roku. Kibice z Krakowa na pewno chcą żużla. Teraz druga część po stronie zarządu, miasta i potencjalnych sponsorów, którzy mają możliwość pokazania się na stadionie w Krakowie, ponieważ publiczność dość licznie przychodzi na zawody żużlowe.
Pozostanie pan na zajmowanym obecnie stanowisku w przyszłym sezonie?
- To trudne pytanie. Nie wykluczam, że tak będzie ale z drugiej strony mam dość dużo obowiązków związanych z firmami, które prowadzę. Najpierw trzeba spokojnie usiąść, przeanalizować cały sezon, rozliczyć się z zawodnikami. Jak wszystko będzie wyczyszczone, będziemy mieli ewentualnie listę zawodników, z którymi chcemy współpracować, którzy chcemy, żeby zostali lub dobrać kolejnych, żeby powalczyć o wyższe miejsca. W Krakowie przychodzi w tej chwili około dwóch, trzech tysięcy widzów. W konfrontacji z tym co dzisiaj widziałem, to było smutkiem. Natomiast jeżeli będziemy w tym miejscu tabeli, co Łódź czy też Lublin to myślę, że będą przychodziły komplety widzów. Dla nich warto robić żużel w Krakowie.