W czym tkwi sukces 25-letniego żużlowca, który pierwsze kroki stawiał na torze w Pawłowicach? - Przede wszystkim uwolniłem się od dziwnych kontraktów i dzięki temu mam więcej spokoju - zdradził Piotr Świderski w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl. - Sam przygotowywałem się w zimie, bez żadnego rygoru, bez żadnych wymuszonych treningów. Doskonale znam swój organizm i wiem najlepiej, czego mu potrzeba. Bardzo dużo pomógł mi dr Marian Misiak, z którym konsultowałem wszystkie swoje poczynania - powiedział.
- Drugim istotnym faktem jest to, że mam poukładane wszystkie starty. Mam pewne miejsce w swoich drużynach w Polsce i Anglii, a dzięki temu mogę odpowiednio przygotować się do każdego spotkania. Trening służy mi do ustawienia sprzętu, a nie bezsensownego zajeżdżania silników, aby wywalczyć miejsce w składzie - dodał były żużlowiec Atlasu Wrocław.
Piotr Świderski w lidze polskiej, angielskiej i szwedzkiej wystąpił dotychczas w ponad 110 biegach i tylko cztery razy przyjeżdżał na ostatnim miejscu. Czy jest zaskoczony swoją tak wysoką formą? - Rozpoczynając każdy następny sezon wierzę, że będzie on lepszy od poprzedniego - powiedział zawodnik RKM-u Rybnik, Ipswich Witches i Lejonen Gislaved. - Cieszę się, że ta forma w końcu przyszła, bo przecież nie jestem już tak całkiem młodym żużlowcem. Mogę jedynie żałować, że nie jeździłem tak wcześniej.
W czwartek w Opolu Świderski weźmie udział w ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski. - Celem jest oczywiście awans do finału. Kilka razy zdarzyło mi się już startować w finałach IMP, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie i nie osiągałem dobrych rezultatów. Mam nadzieję, że w tym sezonie będzie inaczej. Szczęście sprzyja lepszym i liczę, że teraz uśmiechnie się do mnie - przyznał.
Mimo świetnych rezultatów w polskiej lidze drużyna Świderskiego, RKM Rybnik zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. - W przedsezonowych opiniach wiele osób mówiło, że mamy pewny spadek i będziemy wozić ogony, więc chyba nie jest tak źle - przyznał z uśmiechem lider Rekinów. - Jedziemy w miarę naszych możliwości, robimy co w naszej mocy, ale czasami brakuje nam trochę szczęścia - tu spadnie jakiś deszcz, tam przegramy dwoma punktami. Nie trafiliśmy także z obcokrajowcami, którzy praktycznie nie wnoszą nic do dorobku drużyny, gdzie w innych zespołach zdobywają większość punktów. Nie poddajemy się jednak i będziemy walczyć do ostatniego meczu - zakończył Świderski.