W Stali Gorzów doszło do zmian w zarządzie spółki akcyjnej. Klub oficjalnie poinformował, że funkcję prezesa sprawować będzie Zbigniew Głuchy, a wiceprezesa - Krzysztof Nuckowski. Jak te roszady ocenia Marek Towalski?
- Jest to relatywnie trudne pytanie i ciężko jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Zapytam jednak, kto ma sterować tym klubem, jak nie ci panowie, którzy mają najwięcej udziałów i włożyli największy wkład finansowy w Stal oraz dali autorytet. Nie widzę tutaj jakiegoś błędu. Głupie podteksty są nie na miejscu. Kto ma rządzić, jeśli nie oni? Wystawiają swoje nazwisko, mają dorobek i inwestują w klub ciężko zarobione pieniądze - powiedział były żużlowiec w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: "Bez złota nie będzie ładnie”. Co przyniesie współpraca Rusko z Protasiewiczem?
Następnie odniósł się do opinii kierowanych pod adresem Stali.
- Cieszę się, że mamy takie osoby, które było stać na uratowanie tego klubu, a nie tylko na to, by stać z boku i przypatrywać się oraz krytykować. Wszystkie panie, które się tak “ładnie” wypowiadają o Stali, chciałbym zapytać, co by zrobiły z tym stadionem, gdyby Stali zabrakło? - zapytał.
Kogo konkretnie miał na myśli? - Między innymi panie z rady miasta, przeciwniczki sportu żużlowego. Przecież Stal Gorzów to nasza wizytówka od wielu, wielu lat. Gorzów w Polsce kojarzy się ze Stalą. Mamy tu wychowanków i piękne tradycje. Bogu dzięki, że znalazło się kilku entuzjastów tego sportu, by dalej prowadzić ten klub - zaznaczył.
- Pan Zbigniew Głuchy był zaprzyjaźniony z Edkiem Jancarzem, a ja – kiedy ich poznałem - akurat zaczynałem karierę. Mam wrażenie, że to wszystko, co się zadziało w przeszłości, ma wpływ na to, że dziś są u władzy. Kto ma wprowadzać zmiany, jak nie ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia w tym klubie? - podsumował wymownie Marek Towalski.