Po raz drugi w tym sezonie Chris Harris zajął drugie miejsce w zawodach Grand Prix. W Gorican musiał uznać wyższość Grega Hancocka. W Terenzano przegrał z Tomaszem Gollobem, który na konferencji prasowej Brytyjczyka namaścił na przyszłego mistrza świata. - Przegrać z Tomaszem Gollobem to nie wstyd - mówił z kolei Harris, który w finale mocno atakował Polaka.
Wywalczone 18 punktów pozwoliło Brytyjczykowi awansować na siódme miejsce w klasyfikacji przejściowej cyklu i praktycznie zapewnić sobie udziału w przyszłorocznej serii Grand Prix. Harris ma bowiem aż 15 punktów przewagi na dziewiątym w klasyfikacji Hansem Andersenem. - Moim celem było miejsce w czołowej ósemce. Mam już sporą przewagę i w Bydgoszczy pojadę bez większej presji. Powalczę o jak najlepsze miejsce - zapewnia Harris, który ukończy tegoroczną walkę o indywidualne mistrzostwo świata na najwyższym miejscu w swojej karierze. Brytyjczyk ma tylko punkt straty do szóstego Grega Hancocka i trzy do piątego Rune Holty. - Na pewno zajmę najwyższe miejsce w mojej karierze. Już mogę więc być zadowolony. Mam szanse nawet na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Ten sezon pokazał, że mogę rywalizować o najwyższe cele. Dlaczego miałby w przyszłości nie powalczyć o tytuł mistrza świata? - dodał Harris.
Tor w Terenzano był zdradliwy i wielu zawodników miało z nim problemy. Przewracali się przecież Chris Holder, Rune Holta czy Greg Hancock. Chris Harris momentami wręcz "fruwał" po piekielnie długim obiekcie we Włoszech. - Tor był wymagający. Było twardo i ślisko. Trzeba było jeździć naprawdę bardzo szeroko, by być szybkim. Dlatego też starałem się jeździć tuż przy bandzie. Szukałem tam najlepszych ścieżek - tłumaczył po zawodach Chris Harris.
Brytyjczyk wraz ze swoim teamem znalazł jednak optymalne ustawienia motocykla do nawierzchni toru w Terenzano, która pasowała Harissowi tak samo dobrze jak miesiąc wcześniej w Gorican. - Od początku zawodów byłem szybki. Motocykle spisywały się bez zarzutu. Dobrze odczytaliśmy nawierzchnię, ale tak jak wspomniałem, kluczem było obieranie właściwych ścieżek. Te najlepsze były tuż przy bandzie - dodał "Bomber".
Dotychczas Chris Harris wygrał tylko jedno Grand Prix – w 2007 roku w Cardiff. W tym sezonie startował już trzy razy w wielkim finale i trzy razy był na podium. "Bomber" udowodnił, że potrafi się ścigać nie tylko na przyczepnych nawierzchniach, ale także doskonale radził sobie na twardych torach jak w Gorican czy Terenzano. Harris dobrą postawą w sezonie 2010 zamknął tym samym usta wszystkim jego oponentom, którzy uważali, że nie należała mu się stała "dzika karta" na starty w Grand Prix.