Leigh Adams: Niczego nie żałuję

 / Na zdjęciu: Leigh Adams
/ Na zdjęciu: Leigh Adams

Niemożliwe powoli staje się faktem. Żużlowa kariera Leigh Adamsa dobiega końca, a przed 39-letnim Australijczykiem jeszcze dwa turnieje pożegnalne - w angielskim Swindon (17 października) oraz w rodzimej Mildurze (5 stycznia).

10 października największy dżentelmen światowego speedwaya odjechał ostatnie okrążenie na torze w Lesznie, gdzie przez piętnaście sezonów zdobywał punkty dla miejscowej Unii. Wielu kibiców zadaje sobie pytanie: czy to nie za wcześnie? W końcu Tomasz Gollob jest w tym samym wieku co "Kangur", a właśnie wywalczył swój pierwszy tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. - Inni zawodnicy już dawno temu zaczęli odpuszczać jazdę w lidze brytyjskiej. Ja cały czas ścigałem się na Wyspach. Nie żałuję tego, bo miałem wspaniałą karierę, ale 110 spotkań w sezonie musiało prędzej czy później zebrać swoje żniwo - powiedział Adams.

W sezonie 2010 Leigh nie rywalizował już o tytuł IMŚ. Czy patrząc na sukces Tomasza Golloba Australijczyk nie dochodzi do wniosku, że byłby w tym roku w stanie powalczyć o miano najlepszego jeźdźca globu? - Raczej nie. Ja nie żałuję swojej decyzji, a Tomek dokonał naprawdę fantastycznej rzeczy. W takiej formie może ścigać się jeszcze kilka dobrych lat - dodał zawodnik z Antypodów.

Oprócz Unii Leszno w sercu 39-latka jest jeszcze jeden klub - Swindon Robins. Z Bykami Australijczyk wygrywał Speedway Ekstraligę w latach 2007 i 2010, natomiast z Rudzikami nigdy nie udało mu się triumfować w Elite League. - Przez ostatnie cztery czy pięć sezonów Swindon zawsze było wymieniane w gronie faworytów ligi. Brak sukcesu z Rudzikami zrekompensował mi jednak złoty medal wywalczony z Unią. W końcu to był mój kolejny cel do osiągnięcia i walczyłem o ten krążek z całych sił - zakończył Adams.

Leigh Adams pożegnał się ze Speedway Ekstraligą we wspaniały sposób. Urodzony w Mildurze żużlowiec uzyskał średnią w wysokości 2,216 pkt./bieg, co dało mu piątą pozycję na liście najskuteczniejszych.

Komentarze (0)