Bartłomiej Skrzyński - żużlowcy bez barier: Jarosław Hampel

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Z radością i wzruszeniem obserwowałem sukces Jarka Hampela, kiedy stawał na II stopniu podium indywidualnych mistrzostw świata. Ujmował mnie też "Mały", razem ze sponsorami - promując "czarny sport", na dachu katowickiego Spodka.

Po mojej wizycie u Doroty Wellman i Marcina Prokopa w "Dzień Dobry TVN" napisał do mnie kolega Michał z Częstochowy, wcześniej kończący wrocławską Akademię Wychowania Fizycznego. W stacji Marcina Waltera opowiadałem o działaniach, aktywności w-skersów i dziennikarstwie, bez znaczenia na niepełnosprawność. Nie zapomniałem opowiedzieć o pięknie "czarnego sportu". Wspomniany wcześniej Ziom, "Medalik" - też zauroczony żużlem, jako dyscypliną, bez klubowego szowinizmu - napisał, że był przekonany o tym, iż promocja Tomasza Golloba i innych profesjonalistów "jazdy w lewo" musi trwać i oby tak dalej. Jestem bowiem przekonany, to pewnie wpływ subiektywnych uczuć do żużla, że obowiązek zachęcania innych do odwiedzania stadionów, ciąży na nas - miłośnikach zapachu eteru - bardzo mocno. Z radością zatem patrzyłem na ostatni program Kuby Wojewódzkiego - nie oceniając autora i prowadzącego - z udziałem Tomasza Golloba. Samemu uwielbiając ekstremalne przeżycia, uśmiechałem się w sercu kiedy Jarek Hampel w zimowej przerwie, przy dużej dawce pomocy energetycznego Red Bulla zdobywał dach katowickiego Spodka. O taki kreatywny marketing bowiem chodzi. Pozwalając sobie na truizm, by - przy wsparciu żużlowych władz centralnych - przełożyć sukces polskich mistrzów na... sukces na trybunach.

Jarosław Hampel nurkujący w Sharm el-Sheikh

fot. Patrycja Hampel

Człowiek z kulturą

Rodzice zwykli mi powtarzać, że pewne cechy, ogładę, kulturę wynosi się z domu. Przez grzeczność z przekonaniem protoplastów nie będę się spierał. Choć polemiki z nimi są dla mnie chlebem dnia powszedniego. Mam wrażenie, bliskie przekonaniu, że Jarek Hampel dobrze został ukształtowany, już w domu - rodzinnie. A potem, dzięki szczęściu do dobrych ludzi wokół i samemu sobie przede wszystkim nie został zmanierowany.

Spotkanie sprzed lat na zaproszenie polarowskiego Klubu Kibica, od lewej: Tomasz Jędrzejak, red. Bartłomiej Skrzyński i Jarosław Hampel

fot. Julian Pilch

Przypominam sobie pierwsze nasze spotkanie na dłuższy wywiad. Młody zawodnik, jeszcze w barwach pilskiej Polonii, w żółtym kombinezonie sygnowanym logotypami jednego z banków dziękował właśnie - po zakończonych zawodach, pozostałym jego uczestnikom. Takie naturalne, a jednak nie zawsze dostrzegane. Chwilę potem zapraszam Jarka do wspólnej rozmowy, żużlowiec klęka obok mojego wózka, bym nie musiał zadzierać dyktafonu gdzieś do góry. Nie chcę dodawać do tego faktu martyrologii, a jedynie podkreślić - przez przykład - wrodzone wyczucie "Małego", tak po prostu - do fajnych postaw i zachowań. Pamiętam też kiedy miałem napisać "coś na wczoraj" w "Słowie Polskim", jak to w dzienniku bywa. "Hampelkowi" wyczerpała się telefoniczna bateria, ale bez problemu znaleźliśmy się pod numerem jego pilskiego kolegi. Potem, kiedy trafił do wrocławskiego WTS-u nasza współpraca była mocniejsza. Dla "Tygodnika Żużlowego" pisywałem dziennik dzisiejszego wicemistrza świata. Ten, jeśli nie mógł rozmawiać, odbierał i informował, rozumiejąc moją pracę, kiedy oddzwoni. - "Skrzynia", sorry miałem spotkanie, ale teraz już gadamy ile chcesz, rozumiem, że kibice też chcą wiedzieć więcej, a i promocja żużla to ważna sprawa - mówił na wstępie. Kiedyś w rozmowie z Jarkiem Pabijanem, świetnym fotoreporterem i dziennikarzem z Bydgoszczy, żurnalista podkreślał kulturę osobistą Piotrka Protasiewicza. Sam zresztą wiem coś o tym. Myślę sobie, że właśnie te dobre postawy należy podkreślać, kiedy świat kusi, żeby było inaczej. Wracając zatem do Jarka Hampela. Pamiętam nasze, wspólnie z Maćkiem Żarnowskim z zespołu Rotary i "Małego" rozważania na temat pierwszej - tego ostatniego - strony internetowej. Namawiałem go na jej powstanie, a i na prośbę Jarka pisałem pierwszy na nią tekst, także na karty dla kibiców z jego wizerunkiem. On już wtedy wiedział, że cała otoczka, stosowny kontekst, jest niezwykle potrzebny, podobnie jak zrozumienia i komunikatywność w języku angielskim. Jedynie, z dziennikarskiego punktu widzenia konstatowałem też politykę startową zawodnika. Pamiętam, przy całym szacunku dla zawodów, Memoriał Eugeniusza Nazimka w Rzeszowie. Bodaj tydzień lub dwa przed decydującym starciem o czołową ósemkę w cyklu Grand Prix. Jarek, już wtedy rywalizujący na równi z tuzami światowego speedwaya, na podkarpackim turnieju złamał obojczyk i wypadł z elitarnego cyklu. Pokazało to jak bardzo w życiu ważne są trafne wybory. Ale i też to: nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Dlatego też, patrząc na bieżący sezon - absolutnie nie potępiam Tomka Golloba, który nie wystartował w finale indywidualnych mistrzostw Polski. Tych medali ma multum, a na ten najważniejszy - czekaliśmy wszyscy.

Wrocławscy kibice z zawodnikami WTS-u Wrocław, m.in. Jarosławem Hampelem, Tomaszem Jędrzejakiem, trenerem Markiem Cieślakiem, mechanikiem Aleksandrem Krzywdzińskim, obecnym gitarzystą Rotary Maciejem Żarnowskim, dziennikarzem Bartłomiejem Skrzyńskim

fot. Julian Pilch

... i pasją

Znów wracam do Jarka i przypominam sobie naszą rozmowę o pasjach. Akurat obaj lokujemy swoje myśli, w wymiarze hobby - pod wodę. Nurkowanie pojawi się na drodze "Małego", także na początku roku 2011, w chwilę po zapewne pięknym i emocjonalnym turnieju pożegnalnym Leigha Adamsa - w gorącej Australii. Polski wicemistrz świata odda tam honory swojemu klubowemu koledze z leszczyńskiej Unii, a po powrocie wróci do spokojnych przygotowań do kolejnego sezonu. Mam przekonanie, patrząc na Jarka, że to wyważenie wynika też - tak po prostu - z charakteru jego samego i ludzi, którymi się otacza. Główną oazę tworzą córeczka Nadja i ogarniająca wszystko Patrycja, którą z kolei pasjonują podróże. Dzięki czemu ja z kolei mogę korzystać z cennych i fachowych porad dotyczących moich wypraw.

Rodzinny spacer

fot. Archiwum rodziny Hampelów

Młodość, ale już z dużym doświadczeniem przewija się w teamie "Hampelka". Zawodnik zadbał by jego kondycją i dietą zajmował się Mariusz Cieśliński. Pierwszy polski mistrz świata w boksie tajskim wcześniej wspierał w ogólnorozwojówce żużlowy klub z Wrocławia, a w tym sezonie towarzyszył Jarkowi Hampelowi na turniejach cyklu Grand Prix. Ocean wiedzy na temat silników ma kolejna ważna postać w teamie "Małego" - Michał "Czarny" Przybylski. Żonkoś z niedługim stażem nabył wiedzę o motocyklach godną studentów z Oxfordu, toczących dysputy w hrabstwie New Haven. "Czarny" planuje też logistykę teamu. Jako szef teamu, bardziej partnersko, kreuje działania Piotrka Domina i Tomka Juskowiaka, a wszystko dokumentuje grafik i specjalista od foto - Marcin Kubiak.

"Mały" z żoną podczas pobytu w Kopenhadze

fot. Archiwum rodziny Hampelów

Obserwując rozwój Jarka dostrzec można chęć doskonalenia się, nabywania nowych doświadczeń, ale i też rzetelnej, i profesjonalnej pracy. Mamy dziś więc gustowny kombinezon w modnych, kolorystycznie połączeniach. To w końcu fragmenty składają się na imponującą całość, a przecież - zwłaszcza panie - pamiętają debiuty w Grand Prix, w biało-niebieskim klubowym stroju. Są też efektowne, przy pomocy Red Bulla, promocje, jak choćby ta na dachu katowickiego Spodka, czy występ w TVN Turbo. Co ważne jest to też rozwój na "czarnym owalu" oprócz startów - o czym więcej słów pisze wrocławski kolega po fachu Bartek Czekański - też walka na dystansie.

To wszystko, połączone z otwartością, brakiem tzw. "sodówki" i biegłą znajomością języka Szekspira daje obraz ambasadora żużla. I choć pewnie, jak zawsze przeciwników i przeszkód, pojawi się więcej niż mniej, to - oby tak dalej.

Bartłomiej "Skrzynia" Skrzyński

Źródło artykułu:
Komentarze (0)