Wojciech Ogonowski: Poza Mateuszem Wieczorkiem wszyscy zawodnicy do sezonu przygotowują się w swoich miejscowościach. Masz jakiś wgląd te w przygotowania? Kontaktujesz się z nimi, pytasz o treningi, kompletowanie sprzętu?
Ireneusz Kwieciński: Nie będę tutaj opowiadał historii jak niektórzy trenerzy, że mam wgląd do przygotowań zawodników zagranicznych itd. bo to nie do końca zawsze jest prawdą. Zawodnicy, zwłaszcza ci starsi, zdają sobie sprawę z tego, że to jest ich praca, a dobre przygotowanie kondycyjne, to przede wszystkim ich bezpieczeństwo. Oni sami o to dbają, bo są profesjonalistami i muszą to robić. My niestety nie mamy możliwości zorganizowania obozu kondycyjnego. Nie ma na to finansów, a myślę, że nawet z czasem mógłby być problem, bo większość zawodników, zwłaszcza zagranicznych w zimie oprócz tego, że trenują, to jeszcze pracują zawodowo. A to co oni robią na miejscu, to oni doskonale wiedzą, że robią to dla siebie i wydaje mi się, że nie trzeba stać jak kat nad nimi i ich pilnować.
Jest jakiś zawodnik, albo zawodnicy, których żałujesz, że nie udało się ściągnąć do Krosna?
- Żałuję Pawła Staszka. Pomimo tego, iż nie był to może jakoś widowiskowo jeżdżący zawodnik dla kibiców, to u siebie był bardzo silnym punktem drużyny, a w tym roku chcemy się przede wszystkim nastawiać na mecze u siebie, gdyż ostatnie sezony pokazują, iż jest to podstawa do osiągnięcia dobrego wyniku. Poza wspomnianym Pawłem było kilku zawodników, których widziałem w zespole. Chciałem np. Szymona Kiełbasę, ale się nie udało. Przed okresem transferowym myślałem, żeby budować skład jak najbardziej polski. Zwiększyłoby to myślę frekwencję na treningach, ale na przeszkodzie, żeby zbudować taki zespół stanęły różne czynniki, w tym finanse i KSM, który niestety nie promuje młodych, polskich zawodników.
Wracając do KSM, to w tym roku właśnie on może decydować o składzie na poszczególne mecze. Przed niektórymi spotkaniami trzeba będzie wybierać zawodników z kalkulatorem w ręku...
- Cysu (Dawid Cysarz, rzecznik prasowy - dop. red.) będzie liczył i ma liczyć tak, żeby zawsze dobrze wychodziło (śmiech). A tak poważnie, to z pewnością tak będzie. Może dojść nawet do takiej sytuacji, że aby zastąpić jednego zawodnika, który nie będzie mógł jechać w meczu, trzeba będzie odstawić innego, który będzie miał niską średnią, gdyż akurat my możemy mieć mały problem z minimalnym limitem. W naszym przypadku KSM np. w ogóle nie promuje Polaków, bo gdybyśmy chcieli wystawić wszystkich do składu, to nie zrobimy dolnego limitu, który wynosi 28 punktów.
Na co w zbliżającym się sezonie będzie stać krośnieńskie Wilki?
- Ja liczę na to, że wygramy każdy mecz na swoim torze i że wreszcie uda nam się przełamać złą passę i zwyciężyć gdzieś na wyjeździe, bo nie uczyniliśmy tego od 2007 roku, kiedy wygraliśmy w Pradze. Łatwo nie będzie, ale nigdy nie jest i trzeba mocno pracować, żeby po sezonie móc stwierdzić, że nam się udało osiągnąć to co chcieliśmy.
Po podpisaniu kontraktu z Kennethem Hansenem działacze podkreślali, że spora w tym twoja zasługa. Co takiego zrobiłeś?
- Trochę go nastawiłem psychologicznie. Kenneth jest takim zawodnikiem, który nie jeździ tylko dla pieniędzy, bo ma aspiracje, aby ciągle się rozwijać i być kiedyś w światowej czołówce. Dużo rozmawialiśmy i doradzałem mu, żeby potraktował ten sezon jeszcze na to, aby się wybić, wypromować, a moim zdaniem najlepiej będzie mu to zrobić w takim klubie i na takim torze, który już zna. Podałem mu jeszcze kilka innych argumentów, które on przemyślał i uznał, że to dobry pomysł i postanowił przedłużyć swoją umowę.
Hansen ostatnio pokazał się ze świetnej strony w duńskim Herning, gdzie najpierw był trzeci, a potem wygrał. Rozmawiałeś z nim po tych zawodach? Myślisz, że te występy mogą zwiastować wysoką formę Duńczyka w nadchodzącym sezonie?
- Oczywiście pogratulowałem mu już tego występu. To dobrze, że zawodnik tak wchodzi w sezon przede wszystkim dla jego psychiki. Po takich zawodach, on jest już tak nastawiony, że wie, że może z każdym wygrać. Sprzęt na tych nowych tłumikach mu widocznie dobrze pasował i to też jest optymistyczny prognostyk. Cieszę się, że tak pojechał, bo dobre wejście w sezon, może zwiastować udany cały rok.
Patrząc na składy innych zespołów, kto twoim zdaniem będzie głównym faworytem żeby wygrać drugą ligę w tym sezonie?
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to w ogóle. Nigdy nie lubiłem bawić się w takie typowanie. Wolę się skupić nad moją pracą, żeby zespół notował dobre wyniki i wygrywał mecze. Siłę poszczególnych zespołów pokażą pierwsze kolejki, wtedy też będzie najlepiej widać, kto jest głównym faworytem do wygrania ligi.