W ubiegłym sezonie Unia Leszno miała w swoim składzie aż czterech zawodników, których średnia biegowa przekraczała dwa punkty. Można więc śmiało powiedzieć, że był to zespół składający się prawie wyłącznie z liderów. Nic zatem dziwnego, że w większości spotkań Byki gromiły swoich rywali. Odejście Leigh Adamsa jest z pewnością osłabieniem, ale mimo to drużyna oparta na Jarosławie Hampelu, Januszu Kołodzieju i Damianie Balińskim pozostaje bardzo mocną. - Odszedł Leigh Adams a Unia nie mogła pozwolić sobie na sprowadzenie mocnego zawodnika. Myślę, że mimo to będziemy mieli dobry zespół. Jesteśmy ambitni i mamy zamiar walczyć o medale. Mimo braku Adamsa będziemy groźnym zespołem - twierdzi Damian Baliński.
- W ubiegłym roku nikogo się nie obawialiśmy. To był nasz duży atut - mówi Janusz Kołodziej. Zawsze czuliśmy się mocni. Tak było w szczególności na naszym torze. Na wyjazdach też mieliśmy spokój psychiczny wynikający ze świadomości przewagi. Wiedzieliśmy, że nawet przy minimalnych przegranych będziemy do przodu o punkt bonusowy. To też dodawało nam sił do zwyciężania. Większość spotkań poza własnym torem udało nam się wygrać. Moim zdaniem lepiej w ogóle nie myśleć o tym kogo warto się obawiać. Trzeba się skupić na sobie, żeby się dobrze przygotować.
Podobne podejście ma Damian Baliński, który przypomina, że zimą ubiegłego roku jego drużyna nie była stawiana w roli faworyta rozgrywek. - Na pewno Zielona Góra będzie dysponowała mocnym składem. To samo można powiedzieć o zespołach z Gorzowa i Torunia. To są jednak tylko papierkowe spekulacje, które nie muszą się sprawdzić. Życie wszystko zweryfikuje. W ubiegłym sezonie nasza drużyna nie była stawiana w gronie faworytów. Okazało się jednak, wszyscy złapali wysoką formę i jak to się potoczyło każdy wie.
W 2010 roku Roman Jankowski miał spory komfort przy ustalaniu składu. Jarosław Hampel, Janusz Kołodziej i Leigh Adams doskonale radzili sobie jako prowadzący pary. Pozostawał jeszcze Damian Baliński, który wspólnie z Koldim stworzył najskuteczniejszy duet w lidze. Przed nadchodzącymi rozgrywkami trener biało-niebieskich nie ma już tak łatwej sytuacji. W składzie Unii Leszno nie ma w tej chwili zawodnika, który mógłby w pełni zastąpić Adamsa. - Myślę, że trener ma teraz ciężki orzech do zgryzienia - mówi Damian Baliński. Nie ma Leigh Adamsa, który był prowadzącym parę. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy na obozie trener zastanawiał się czy rozbijać duet Kołodziej - Baliński. Być może po meczach sparingowych będziemy coś wiedzieli. Może Troy Batchelor, albo jakiś inny zawodnik będzie miał taką formę, żeby mógł prowadzić parę a ja będę nadal jeździł z Januszem. Takie rozwiązanie byłoby na pewno najlepsze dla trenera, ale tak czy inaczej musimy poczekać do spotkań kontrolnych, które pokażą kto w jakiej jest dyspozycji.
Leszczyńscy zawodnicy zgodnie podkreślali, że źródłem ich ubiegłorocznych sukcesów była doskonała atmosfera. Unia jest jedną z niewielu drużyn, która na przestrzeni lat utrzymywała się niemalże niezmienionym składzie. To z pewnością sprzyjało zbudowaniu odpowiednich relacji między zawodnikami. Z wkomponowaniem się w zespół nie powinien mieć większych problemów Adam Skórnicki. - Adam ma wesołą duszę i luźne podejście. Wszyscy go dobrze przyjęli w drużynie. Od grudnia już razem trenujemy. Ja znam Adama z czasów kiedy zaczynaliśmy przygodę z czarnym sportem. Myślę, że gdyby miała pojawić się jakaś nerwowa atmosfera to on będzie w stanie to rozładować i wprowadzić nutkę humoru - uważa Damian Baliński.
Roman Jankowski stwierdził niedawno, że sukces rodzi się w sercu i w głowie. Nie można więc wykluczyć, że leszczynianie po raz kolejny zadziwią żużlową Polskę i znokautują faworyzowane drużyny. Tym razem zdobycie mistrzowskiego tytułu będzie jednak jeszcze trudniejszym zadaniem niż w 2010 roku. Mistrzom trudniej jest obudzić w sobie głód sukcesów i radość zwyciężania. Zakończenie kariery przez Leigh Adamsa nie ma w tym kontekście decydującego znaczenia.
Unia Leszno może powtórzyć ubiegłoroczny sukces