- Rzeczywiście, miałem wypadek na stoku, doznałem lekkiego wstrząśnienia mózgu i bóle głowy spowodowały, że środę i czwartek musiałem sobie odpuścić jeśli chodzi o jakiekolwiek ćwiczenia. Pod koniec obozu wróciłem do zajęć, a ostatniego dnia nawet wskoczyłem z powrotem na deskę - zdradza Stachyra.
Zawodnik, dla którego będzie to drugi sezon w zespole znad morza, mimo nieszczęśliwego wypadku jest zadowolony z pobytu w Szklarskiej Porębie. - Pomijając to wstrząśnienie, wszystko się udało. Oprócz Gafura (Renata Gafurowa - dop. red.) i Darcy’ego Warda byli z nami wszyscy zawodnicy, również ci zagraniczni. Myślę, ze to dobrze świadczy o tym zespole. Wielkie uznania dla sztabu szkoleniowego - trenerów Stanisława Chomskiego, Andrzeja Hulko oraz Jerzego Buczaka, który zaserwował nam totalnie nowe, wyszukane ćwiczenia wpływające między innymi na stabilność równowagi. Mieliśmy także ćwiczenie symulujące pewne sytuacje, które mogą się wydarzyć na torze. Ciężko trenowaliśmy, ale nie zabrakło miejsca na relaks i zabawę, integrację zespołu.
Podobnie jak u reszty żużlowców, u "Davidoffa" zaczyna się okres najintensywniejszych przygotowań. Zawodnik planuje jak najszybciej znowu wsiąść na motor. - Będę trenował ile się da z chłopakami w Rzeszowie, na pewno potrenuję na motocrossie żeby przyzwyczaić ręce i w ogóle całe ciało do motocykla. Mój warsztat jeszcze się składa, czekam na części, dogrywam też sprawy ze sponsorami, będzie trzeba zamówić kombinezon. Jeśli tylko pogoda na to pozwoli, od razu wskakuję na tor. Będę szukał jazdy, w planach mam także wyjazd na Węgry z zespołem - zakończył żużlowiec Lotosu Wybrzeża Gdańsk.