Na te pytania i nie tylko odpowiada prezes Speedway Stal Rzeszów, Marta Półtorak.
Piotr Rachwał: Prezentacja drużyny niezwykle okazała. Czy takiego święta można spodziewać się także na koniec sezonu?
Marta Półtorak: Tak byśmy chcieli. Wiemy jednak, że przed nami bardzo trudny sezon; każda z drużyn jest bardzo mocna, ale chcemy pojechać po prostu dobrze. Jesteśmy do tego odpowiednio zmotywowani, jednak liczymy się z tym, że jest to sport i łatwo nie będzie.
Jeden transfer Jasona Crumpa i pozostawienie zawodników, którzy nie zawsze radzili sobie na froncie I ligi, to nie za mało na ekstraligowe wymagania?
- Uważam, że Jason będzie niewątpliwe liderem. Natomiast sądzę, że tacy zawodnicy jak Lee Richardson czy Chris Harris, który jest szóstym zawodnikiem na świecie, są w stanie rywalizować z najlepszymi. Jeśli na odpowiednim poziomie pojadą Maciek Kuciapa i Rafał Okoniewski, wówczas drużyna na pewno będzie się liczyć w walce z każdym zespołem. Bardzo mocno liczę także na Dawida Lamparta, bowiem jest to znakomity junior.
Niestety sporą dziurą w składzie może okazać się drugi z juniorów...
- Wierzę, że w miarę upływu czasu każdy z naszych młodych zawodników będzie rozwijał swój talent. Przecież nikt od razu nie stał się gwiazdą. Potrzeba sporo wysiłku i pracy, by stać się bardzo dobrym żużlowcem. Niech ten sezon pozwoli im dorównywać choćby do umiejętności Dawida Lamparta.
Sporo kontrowersji wzbudziła decyzja FIM podtrzymująca wejście nowych tłumików, mimo protestów napływających z Polski.
- To jest decyzja samych zawodników dotycząca starych tłumików. Sytuacja jest dość paradoksalna. Myślę, że wszystko może się z czasem ukształtować; robiono to dla dobra kibiców, więc uważam, że jeśli kibice są zadowoleni, to jest bardzo dobrze. Jak wiemy FIM nie zezwolił na takie działanie. Paradoks polega na tym, że stare tłumiki nie mają homologacji, co jest sporym kuriozum, odnosząc to do wcześniejszych jazd żużlowców.
Nowym sponsorem rzeszowskiej drużyny został Podkarpacki Bank Spółdzielczy z siedzibą w Sanoku. Jaki będzie jego wkład w speedway nad Wisłokiem?
- Będzie to wystarczający i satysfakcjonujący wkład. Żużel jest niezwykle kosztowną dyscypliną, dlatego sponsorzy są bardzo potrzebni. Owszem, firma Marma Polskie Folie wzięła na siebie główny sponsoring, ale ze względu na koszty potrzebni są także inni sponsorzy.
Wymagania ekstraligowe bardzo wysokie; nie kryjecie jednak chęci włączenia się do walki o medale...
- Bardzo byśmy chcieli, by ten wysiłek był na tyle duży, aby walczyć o medal. Jesteśmy jednak świadomi, że będzie to niezwykle ciężkie zadanie, bowiem przyjdzie nam stanąć w szranki z najlepszymi zespołami i zawodnikami na świecie.
Rok temu pytałem panią czy rzeszowska drużyna będzie stanowić monolit na glinianych, czy może na stalowych nogach. Dzisiaj zapytam o to samo, choć nabiera to zupełnie innego kontekstu...
- Owszem, ale podobnie jak w ubiegłym roku, tak też i teraz podtrzymuję opinię, że PGE Marma Rzeszów będzie monolitem na stalowych nogach z liderem. Natomiast sezon pokaże wszystko. To jest dość specyficzny rok, bowiem zawirowania z tłumikami, dość późno ujawnione i zatwierdzone regulaminy - wszystko to miało jakiś wpływ na kształt każdej z drużyn. My staniemy na pewno na stalowych nogach, jednakże wyniki zweryfikuje tor.
Tor na pewno będzie wyznacznikiem zmagań ligowych. Zatem która z drużyn może być najgroźniejszym rywalem?
- Niewątpliwie Leszno, Gorzów Wlkp. czy Zielona Góra są to rywale, których należy się obawiać. Beniaminkowi zawsze jest trudniej, gdyż dopiero wchodzi na salony, ucząc się pewnych rzeczy na nowo. Myślę, że nie zawiedziemy kibiców i postaramy się wypaść jak najlepiej.
Beniaminek zawsze płaci swoiste "frycowe". Przyjdzie zapewne pora także na Rzeszów...
- Zgadzam się, że każdy beniaminek płaci wspomniane "frycowe". Uważam, że udało nam się zrobić naprawdę dużo, pozyskując takiego lidera, który jest nie tylko genialnym sportowcem, ale też dobrym duchem drużyny. Oby to płacenie trwało jak najkrócej i było jak najmniejsze.
W Rzeszowie jest Speedway Ekstraliga, nie ma jednak ekstraligowego stadionu. Ten w stolicy Podkarpacia obrazuje lata PRL-u. Chlubą dla miasta i drużyny na pewno nie będzie, tym bardziej przed telewizyjnymi kamerami...
- Powiem w ten sposób: czasami konflikty wynikają z niezrozumienia. Myślę, że każdy - i kibice, i prezydent, i marszałek województwa chcą tego, by w Rzeszowie powstał nowoczesny stadion. Natomiast są pewne uwarunkowania, które nie pozwalają działać wprost, których nie sposób przeskoczyć i trzeba się z nimi po prostu liczyć. Liczę jednak na to, że wszystko pozytywnie się rozstrzygnie, gdyż dzisiaj każdy z kibiców chciałby oglądać widowiska na odpowiednim poziomie, mieć odpowiednie zaplecze. Ten obiekt, którym w tej chwili dysponujemy pozostawia wiele do życzenia. Dokonaliśmy gruntownej modernizacji parku maszyn, staramy się robić wszystko co w naszej mocy, ale same starania firmy Marma nie wystarczą.
W żużlowym światku słyszy się opinie, że dla PGE Marmy nadchodzący sezon będzie jedynie przystankiem na drodze ku szczytom. Prawdziwa bomba w postaci składu medalowego ma wybuchnąć za rok. Ile w tym prawdy?
- Na pewno damy z siebie wszystko, będziemy chcieli walczyć. Natomiast jesteśmy beniaminkiem, chylimy czoła przed drużynami, które w najwyższej klasie rozgrywkowej są od lat. Nie poddamy się bez walki i postaramy się mile zaskoczyć kibiców. Chcemy zrobić wszystko, aby braki stadionowe i inne negatywne czynniki wynagrodzić postawą na torze.
Czy po trosze nie jest tak, że czekacie na Nickiego Pedersena, by skończył się jego kontrakt w Gorzowie Wlkp.?
- Myślę, że Nicki bardzo lubił Rzeszów, wielokrotnie odnosząc się do sytuacji finansowej, atmosfery w klubie czy kibiców. Na razie jednak za wcześnie na takie dywagacje.