Tomasz Gapiński dla SportoweFakty.pl: Chciałem spotkać się z prezesem Komarnickim

Dla Tomasza Gapińskiego piątkowy sparing Polonii Bydgoszcz był nie tylko kolejnym dobrym występem, ale także powrotem na stadion, który był jego domowym przez cały poprzedni rok.

Tomasz Gapiński zdobył przeciwko swojemu byłemu klubowi siedem punktów w czterech startach. O ile w pierwszych trzech wyścigach "Gapa" stawiał niemały opór gorzowskim zawodnikom, wygrywając nawet z miejscowym liderem - Nicki Pedersenem, o tyle w ostatnim wyścigu przyjechał na ostatniej pozycji i nie zdobył żadnego punktu. - Nie myślę, że w tym ostatnim biegu było źle. Był Matej Zagar, był też Nicki Pedersen, Grzegorz Walasek, czyli zawodnicy bardzo dobrzy. Poza tym chcieliśmy coś zmienić, bo wydawało mi się, że ten motocykl po trzecim wyścigu miał za dużo mocy. Zeszliśmy więc ząbek niżej i ten motocykl prawie, zgasł na starcie, a na dystansie nie potrafiłem nawiązać żadnej walki. Mam nauczkę na przyszłość. Muszę jednak przyznać, że ta nawierzchnia też od zeszłego roku się nieco zmieniła i wyciągnęliśmy z niej całkiem nowe wnioski. Był to jednak tylko sparing, moja forma jest całkiem dobra, sprzęt też spisuje się zadowalająco. Myślę, że popełniłem dzisiaj troszeczkę błędów, może za bardzo chciałem się pokazać, za bardzo chciałem walczyć i stąd te niedociągnięcia. Ale mimo wszystko gratuluję chłopakom z Gorzowa, bo parę wyścigów było naprawdę fajnych - relacjonował po zakończeniu meczu Gapiński.

Wychowanek pilskiej Polonii, u schyłku poprzedniego sezonu doznał bardzo groźnej kontuzji, która wykluczyła go z treningów na wiele miesięcy. Nowy nabytek bydgoskiego klubu na każdym kroku pokazuje jednak, że po urazie nie ma już praktycznie śladu. Dobre występy w meczach towarzyskich Polonii, Gapiński potwierdził fenomenalnym występem z gryfem na piersiach, w meczu przeciwko ekipie z Daugavpils, gdzie od kompletu punktów dzielił go defekt. - Oby ta forma utrzymywała się dalej. Cieszę się, że dr Wasilewski i dr Kapica z Gorzowa pomogli mi w dojściu do pełnej sprawności. Bardzo chciałbym podziękować również klubowi, Stali Gorzów, który bardzo mi pomógł w rehabilitacji, zaraz po kontuzji i wszystko się dobrze poukładało. Wciąż walczymy jeszcze z moim kolanem, ale nie przeszkadza mi to. Mogę jeździć, mogę biegać i z tego się cieszę najbardziej - mówił z uśmiechem na ustach.

Po odniesieniu groźnej kontuzji, Gapiński wolał podpisać kontrakt z pierwszoligową drużyną, choć jak się okazuje, jego pozostanie w Gorzowie cały czas było otwartym tematem. - Po części chciałem zostać w Gorzowie i rozmawialiśmy pięć razy. Szkoda tylko, że prezes Komarnicki nie pofatygował się na to spotkanie, bo cały czas o to prosiłem. Z jednej strony chciałem zostać, ale później to przemyślałem i zdecydowałem, że pójdę do pierwszej ligi żeby ta noga do końca się zagoiła i żeby odpocząć od tego wszystkiego i zebrać siły na kolejny sezon - zakończył "Gapa".

Źródło artykułu: