Zawodnik Kolejarza Rawag Rawicz Piotr Dziatkowiak w rozgrywanym w piątkowe popołudnie półfinale Złotego Kasku w szóstym biegu dość niespodziewanie za swoimi plecami przywiózł doświadczonego Damiana Balińskiego. Zobaczmy co po zawodach powiedział zawodnik z południowej Wielkopolski. - Myślę, że tragedii nie było. Moja zdobycz punktowa nie robi jakiejś wielkiej rewelacji, ale myślę, że najgorzej też nie pojechałem. Wiadomo, że tacy zawodnicy jak Janusz Kołodziej, czy Damian Baliński to nie przelewki. Miło było się z nimi ścigać.
"Dziadek" nie odstawał od stawki i jeździł w bliskim kontakcie z zawodnikami. - Trzeba trzymać gaz. Dzisiaj kto nie trzyma gazu, ten jeździ z tyłu. Myślę, że jak skoryguję parę rzeczy i wyciągnę wnioski po półfinale Złotego Kasku, to powinno być coraz lepiej.
Podopiecznych Piotra Żyto w lany poniedziałek czeka wyjazd na derbowe spotkanie do Ostrowa Wielkopolskiego. Jak sam zawodnik ocenia szanse swojego klubu w tym pojedynku? - Na pewno łatwo nie będzie. Każde wyjazdowe spotkanie jest ciężkie, a tym bardziej do Ostrowa, gdzie trzeba mieć co odkręcić na tym dużym owalu. Będziemy mocno trenować, żeby wyjechać z dwoma punktami. W sporcie wszystko może się zdarzyć i porażki nie zakładamy.
Czy zawodnik znalazł już złoty środek na walkę z presją, jaka udzielała mu się podczas inauguracyjnego meczu z Wandą Kraków? - Mam coś, aczkolwiek nie będę zdradzał co to jest.
Jak najbliższe dni zamierza spędzić Piotr Dziatkowiak? - Na pewno z jednym silnikiem udam się do mojego tunera, żeby poprawić kilka rzeczy. W tym tygodniu bardzo chciałbym odbyć trening na leszczyńskim torze, gdyż jest on podobny do tego w Ostrowie Wielkopolskim. Będę chciał dopasować swoje motocykle tak, żeby punktować na wysokim poziomie.