Po spotkaniu z Orłem Dawid Stachyra był z pewnością najmniej zadowolonym zawodnikiem Lotosu Wybrzeża Gdańsk. - Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Nastąpiła u mnie poważna komplikacja zdrowotna, ale dało się z tego wyjść. Jednak wiele czynników wpływa na jazdę. Mam spore kłopoty, nie potrafiłem się dopasować do toru, który był przygotowany bardzo dobrze - mówił zatroskany żużlowiec. - Taki jest żużel. W ubiegłym roku robiłem wyniki, a w tym momencie jestem dziadem. Próbuję wszystkiego, ale totalnie mi nie wychodzi. Teraz może być już tylko lepiej, bo gorzej być nie może - dodał szczery Stachyra.
Mimo beznadziejnego dorobku punktowego, krajowy senior Lotosu Wybrzeża Gdańsk zauważa różnicę w swojej jeździe w porównaniu do wcześniejszych spotkań. - Widzę postęp od pierwszego meczu z Gnieznem. Przejechałem dużo więcej kółek, doszła Anglia i treningi. Jeśli chodzi o jazdę, jest już w porządku, ale nie mogę dogadać się z motocyklami - tłumaczył wychowanek lubelskiego klubu. - Jestem w kropce, liczyłem na przełom i było gorzej niż się spodziewałem. Na szczęście mecz był o tyle łatwy, że moja postawa nie zadecydowała o porażce - westchnął zdobywca trzech punktów w poniedziałek.
Do gdańskiej drużyny dołączył Darcy Ward. Według Dawida Stachyry, gdyby Australijczyk jeździł od początku sezonu, sytuacja Lotosu Wybrzeża w tabeli wyglądałaby zupełnie inaczej. - Mamy rewelacyjnego juniora. Szkoda, że straciliśmy go na pierwsze mecze, bo uważam że bylibyśmy teraz z kompletem punktów mimo problemów seniorów. Taki rasowy zawodnik ciągnie wynik - komplementuje Stachyra, który nie ma nic przeciwko temu, żeby Ward zastępował go w pojedynczych biegach, jeśli miałoby to poprawić sytuację drużyny w meczu. - Najważniejsze jest dobro drużyny i mamy na tyle dobrą sytuację, że Darcy może wskakiwać za słabsze ogniwa i z tego trzeba się cieszyć. Tym razem ja wypadłem, następnym razem może być to ktoś inny. Kolejny trudny mecz będzie w Rybniku, ale trzeba tam wykorzystać osłabienie rywala, który jest bez Karpova - zauważył.
Po meczu kibice Wybrzeża stanęli przy bandzie i okrzykami "Chodźcie do nas" zwabili do siebie zawodników gdańskiego klubu, po czym... oblali ich wiadrami wody z okazji lanego poniedziałku. - Kibice nas zaskoczyli, ale scenka była jak najbardziej na plus - w końcu dzień do tego zobowiązuje. Ja odkąd jeżdżę, spotkałem się z czymś takim pierwszy raz, więc duży plus dla nich - śmiał się po meczu jeden z najszybciej uciekających przed wodą zawodników.