Dariusz Śledź dla SportoweFakty.pl: Wiemy, gdzie szukać słabszych punktów

Zawodnicy PGE Marmy Rzeszów ponownie z dobrej strony zaprezentowali się w meczu wyjazdowym. Po remisie we Wrocławiu tym razem rzeszowianie minimalnie ulegli na wyjeździe Włókniarzowi Częstochowa 47:43. Losy spotkania ważyły się do ostatniego wyścigu.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

Zgodnie z oczekiwaniami, niedzielny pojedynek był niezwykle emocjonujący. Wynik cały czas oscylował w granicach remisu. W końcówce szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili częstochowianie. - Zespół z Częstochowy od początku udowadnia, że jest silną drużyną nie tylko na swoim torze, ale i na wyjazdach, gdzie stawia się każdemu. Wszędzie walczą o jak najlepszy wynik i teraz pokazali to po raz kolejny - podkreśla szkoleniowiec rzeszowskiej ekipy, Dariusz Śledź. - Od początku wiedzieliśmy, że będzie to trudne spotkanie, choć nie ukrywaliśmy, że przyjechaliśmy tu walczyć o zwycięstwo. Walczyliśmy do samego końca. Mecz mógł się podobać, bo trzymał w napięciu. Nam ponownie zabrakło pary w końcówce. Wiemy jednak, gdzie szukać tych słabszych punktów i w następnych meczach powinno być lepiej.

Rzeszowianie dzielnie stawiali opór gospodarzom, choć borykali się z wielkimi problemami. Na własną odpowiedzialność na tor wyjechał Rafał Okoniewski, któremu nadal się we znaki daje uraz nogi. Okoniewski wykazał się jednak heroiczną postawą i wywalczył cenne punkty. Na torze nie dał po sobie poznać, że zmaga się z niesamowitym bólem, który utrudniał mu normalne poruszanie, a co dopiero jazdę na motocyklu. Mając na względzie stan zdrowia "Okonia" rzeszowscy działacze nie brali pod uwagę skorzystania z Mateja Ferjana ? - Chciałbym bardzo podziękować Rafałowi. Pomimo tego, że walczy z uciążliwą kontuzją, to był z nami i zdobył ważne punkty. Pozwoliło to nam nawiązać wyrównaną walkę z częstochowianami - odpowiada dyplomatycznie Śledź.

Największym rozczarowaniem w szeregach gości był bez cienia wątpliwości Lee Richardson. Anglik jeszcze do niedawna przywdziewał barwy częstochowskiej ekipy i przynajmniej teoretycznie częstochowski owal powinien znać od podszewki. Richardson w niedzielę był jednak tylko cieniem zawodnika, który jeszcze dwa sezony temu na owalu przy Olsztyńskiej pozostawiał za swoimi plecami zawodników z najwyższej półki. - Nikt nie jest zadowolony z tego, że Lee zdobył tylko trzy punkty. On sam również. Wiemy, że ma problemy i musimy zrobić wszystko, by mu pomóc w ich rozwiązaniu. Na szczęście mamy teraz trochę czasu i mam nadzieję, że dobrze go spożytkujemy i Lee w następnych pojedynkach będzie silnym punktem naszej ekipy - dodaje szkoleniowiec.

Nikła porażka w kontekście rewanżu na rzeszowskim torze pozwala Marmie z optymizmem patrzeć w przyszłość i realnie myśleć o wywalczeniu punktu bonusowego. Śledź nie ukrywał jednak niedosytu. - Mamy szansę na bonusa, ale jeśli go zdobędziemy, to będzie to jedynie na otarcie łez. Nie ukrywaliśmy tego, że przyjechaliśmy tutaj po dwa meczowe punkty - podkreśla.

W następnej kolejce rzeszowian czeka niezwykle prestiżowy pojedynek derbowy z Tauronem Azotami Tarnów. Obie ekipy nie zachwycają póki co swoją dyspozycją i spotkanie obdarzone będzie niezwykłym ciężarem gatunkowym. - Mecze derbowe zawsze są wyjątkowe. Jak zawsze temu meczowi będzie towarzyszył dodatkowy dreszczyk emocji. Musimy podejść na spokojnie do tego spotkania. Nie możemy dać się zwariować. Zdajemy sobie sprawę, że jest to prestiżowy mecz, ale musimy również pamiętać, że jest to kolejny ważny mecz na naszym torze - kończy Dariusz Śledź.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×