Tragiczna wiadomość o śmierci Mateja Ferjana zasmuciła w niedzielę całe żużlowe środowisko w Polsce. Przed 65. derbowym pojedynkiem PGE Marmy Rzeszów i Tauronu Azoty Tarnów, pamięć słoweńskiego żużlowca uczczono minutą ciszy. Zawodnicy Żurawi startowali w zawodach z czarnymi opaskami na ramionach. Tuż po spotkaniu, zapytaliśmy dwóch Brytyjczyków startujących w barwach rzeszowskiego klubu - Lee Richardsona i Chrisa Harrisa, jak wspominają swojego kolegę z drużyny.
- Kiedy miałem osiemnaście lub dziewiętnaście lat, razem z Matejem startowaliśmy w Australii. Właściwie to mieszkaliśmy razem przez dwa miesiące. Znałem Mateja bardzo dobrze. Jeździliśmy również przez jeden sezon w Poole Pirates. Był to świetny facet. Kiedy dzisiejszego ranka otrzymałem wiadomość, nie potrafiłem uwierzyć, że Matej nie żyje. Nie wiem co powiedzieć. To był fantastyczny człowiek, świetny żużlowiec. Wielka tragedia. Osierocił dwójkę małych dzieci. Sam mam dzieci i nie potrafię sobie tego wszystkiego wyobrazić. Wielki cios dla nich i dla żony Mateja. Teraz będą musieli sobie radzić bez ojca i męża. Ta wiadomość bardzo mnie zasmuciła - powiedział Lee Richardson.
- Wiadomość o śmierci Mateja otrzymałem dzisiaj rano, gdy byłem na lotnisku. Była to tragiczna wiadomość. Matej był porządnym człowiekiem, przyjacielskim i sympatycznym. Nie miałem wielu okazji do startów z nim w jednej drużynie. Startowaliśmy razem jedynie w tym roku w Rzeszowie. Bardzo smutna wiadomość. Zawsze jest przykro, gdy odchodzi żużlowiec, którego znałeś. Składam szczere wyrazy współczucia dla całej jego rodziny - powiedział Chris Harris.