Janusz Ślączka (trener Orła Łódź) - Nie było za dużo emocji. Słabo pojechała moja drużyna. Był to pierwszy mecz na nowych tłumikach, może dlatego, wcześniej jechaliśmy na nich tylko trening punktowany w Gnieźnie i nie radzili sobie zawodnicy. Coś będziemy musieli zmienić, żeby jak najlepiej się przygotować na mecz za tydzień. Przewidywane są zmiany, ale musimy podzwonić i zobaczyć czy zawodnicy mają wolne terminy, bo dzisiaj tego nie wiemy. Hefenbrock i Dryl są póki co kontuzjowani. Jeżeli nie będziemy wygrywać u siebie to gdzie? Na wyjazdach jest bardzo ciężko, jechaliśmy cztery mecze wyjazdowe pod rząd. Nie układa nam się najlepiej.
Daniel Jeleniewski (Orzeł Łódź) - W pierwszym biegu miałem słabszy start i niedopasowany motocykl. Później jechałem w zasadzie pierwszy, a Tomek Chrzanowski we mnie wjechał i zostałem wykluczony niesłusznie. Musiałem zmienić motocykl. Kolejny bieg troszkę słabszy, dwa następne wygrałem. W ostatnim biegu miałem defekt po starcie, na punktowanej pozycji w zasadzie. Łańcuch z tyłu mi spadł, albo zaczął się rwać, wszystko się zgotowało. W dwunastym biegu zawodnicy z Grudziądza się przewrócili, a ja ledwo co ich ominąłem. Przyznaję się, że nie spojrzałem co się dzieje w łuku, bo często się obserwuje i patrzy się do przodu jak się jedzie, żeby nic się nie wydarzyło. Teraz ledwo co ominąłem zawodników z Grudziądza, ledwo co zobaczyłem Adriana (Osmólskiego – dop.red) i jedyne co mogłem zrobić to położyć motocykl.
Mateusz Szczepaniak (Orzeł Łódź) - Żaden z nas nie jest zadowolony. Przegrywamy te mecze w tym roku. Przyjechaliśmy tutaj pokazać, że potrafimy walczyć, ale nie udało nam się i nie pojechaliśmy tak jak byśmy chcieli. Ze swojej postawy nie jestem zadowolony, nie mogłem się zabrać ze startu. W ostatnim biegu zmieniliśmy ustawienia założyliśmy wbrew logice zębatki i się udało. Nie mogę jeszcze rozszyfrować nowych tłumików, jest ciężko. Byliśmy dzisiaj bardzo słabi.
Rafał Trojanowski (Orzeł Łódź) - Właściwie nic ciekawego nie mogę powiedzieć. Może tylko tyle, że po tych przegranych startach próbowałem atakować i wyprzedzać przeciwników. Od początku sezonu mieliśmy tylko jeden meczu siebie i same wyjazdy. Nie możemy złapać wiatru w żagle, nie możemy się odbudować, bo ciągle przeciwnicy nas dołują na tych wyjazdach. Liga jest bardzo mocna i u siebie każdy jest silny. Przeciwnicy mieli opanowane starty do perfekcji i uciekali nam na trasie, a na twardym torze ciężko jest cokolwiek zrobić. Chciałem przeprosić Patricka, bo wjechałem w niego w jednym biegu. Niepotrzebny był ten upadek, było tam dość ciasno i nie miałem miejsca, żeby przejechać obok niego. Najważniejsze, że nic poważnego mu się nie stało.
Robert Kempiński (trener GTŻ-u Grudziądz) - Zwyciężyliśmy, to najważniejsze. Może tak się nie powinno mówić, ale to było praktycznie pewne zwycięstwo. Szkoda tylko tych wypadków, bo trzech naszych zawodników leżało na torze: Chrzanowski, Hougaard i Lampkowski. Ten ostatni nie zauważył, że bieg jest przerwany i wjechał w tył Chrzanowskiemu. Jeżeli chodzi u upadek Hougaarda to wjechał w niego Trojanowski, ale sędzia stwierdził, że nie ma winnego i dlatego nie mogliśmy wstawić rezerwy za Duńczyka. W pewnym momencie kazałem nawet Kudriaszowowi przygotować się do biegu, bo byłem pewny, że sędzia wykluczy zawodnika z Łodzi.
Tomasz Chrzanowski (GTZ Grudziądz) - Walki za dużo nie było. Dobrze, że wygraliśmy. Nie wiadomo jaka sytuacja jest z Patrickiem Hougaardem, który pojechał po szpitala. Ma całą rozszarpaną dłoń i zobaczymy jak szybko powróci do zdrowia. Jestem poturbowany, boli mnie noga, kostka, obojczyk. Zostałem uderzony w kolano, aż pękł ochraniacz. Dziwna sytuacja, myślę, że sędzia zbyt późno zareagował. W momencie, gdy prowadziłem wirażowy wyskoczył z chorągiewką. Zareagowałem natychmiast, ale zawodnik za mną czyli Mateusz Lampkowski tego prawdopodobnie nie widział i wjechał we mnie. Było to na tyle mocne uderzenie, że próbowałem wypiąć się z motocykla, ale chyba jeszcze drugi motocykl mnie popchnął. Na ile mogłem na tyle się ratowałem. Od poniedziałku będę myślał tylko o tym, żeby lekarze postawili mnie na nogi.
Mateusz Lampkowski (GTŻ Grudziądz) - Cieszę się, że idzie mi coraz lepiej, aczkolwiek nie ustrzegam się błędów. W pierwszym biegu prowadziłem i byłem przekonany, że Linus Sundstroem to Andrzej Kudriaszow i na wejściu w drugi łuk zostawiłem mu miejsce i mnie wyprzedził. Byłem szybszy od niego w tym biegu, ale jechał mądrze i nie miałem jak go wyprzedzić. Jesteśmy w formie i potwierdziliśmy to wygrywając wysoko i oby tak dalej. Mam nadzieję, że pojedziemy do Łodzi i tam też powalczymy o zwycięstwo. W dwunastym wyścigu nie wiedziałem, że bieg jest przerwany. Nie widziałem żadnej chorągiewki. Na wyjściu z pierwszego łuku ostatniego okrążenia zauważyłem kątem oka tylko, że ludzie na trybunach machają rękoma. Spojrzałem w prawo a tam jechał Daniel Jeleniewski i po prostu chciałem mu zamknąć drogę, żeby mnie nie wyprzedził. Wjechałem za Tomka, który w tym momencie zamknął gaz, bo zobaczył czerwone światło, a ja nie miałem co zrobić i wjechałem mu na plecy.