Piotr Baron dla SportoweFakty.pl: Moi zawodnicy jechali naprawdę z sercem

Wrocławianie byli o krok od sprawienia kolejnej w tym sezonie niespodzianki. Po wygranej na własnym torze z Gorzowem byli bardzo blisko zwycięstwa w Częstochowie. Ostatecznie przegrali po piorunującym finiszu miejscowych 48:42.

- Wygrana nam uciekła, ponieważ chyba trochę pogubiliśmy się z przełożeniami w końcówce spotkania. Gospodarze lepiej znają ten tor i wiedzieli, jak się przestawić. My jechaliśmy większość zawodów na tym samym przełożeniu. Jak się okazało, na wyścigi nominowane trzeba było inaczej ustawić sprzęt. Zagapiliśmy się i stąd przegrana - powiedział po spotkaniu dla portalu SportoweFakty.pl menedżer Betard Sparty Wrocław Piotr Baron.

Słabo wśród wrocławian zaprezentował się Adam Shields, który zdobył tylko 1 punkt, a na torze pojawił się jedynie dwukrotnie. Menedżer Sparty po meczu bronił Australijczyka i chwalił całą swoją drużynę. - Moi zawodnicy jechali naprawdę z sercem. Adam Shields w pierwszym biegu nieźle pojechał, natomiast w drugim przywiózł zero i ten bieg przeważył. Każdemu zdarzyły się jednak wpadki, nawet Kennethowi Bjerre, który w pierwszym starcie był ostatni. Adam więcej biegów nie pojechał, a mogło się okazać, że zaprezentowałby się lepiej. Ja nie mam do kogo się przyczepić. Wszyscy włożyli mnóstwo serca i pracy, aby jechać na wysokim poziomie. Za to należą im się brawa. Teraz należy patrzeć w przyszłość, jedziemy dalej. Przed nami rewanż, w którym mamy do zdobycia punkt bonusowy. Mam nadzieję, że zostanie on we Wrocławiu - oznajmił.

Piotr Baron (z prawej) był zadowolony z postawy swoich zawodników

Przed ostatnią odsłoną dnia gospodarze prowadzili jedynie dwoma punktami i wszystko było możliwe. Marzenia Betard Sparty o zwycięstwie prysły w momencie defektu motocykla Kennetha Bjerre. - W motocyklu Kennetha "siadł" całkowicie terystor. Brak prądu, w efekcie czego ten motocykl nawet nie ruszył. "Rozwalił" się na samym starcie i Duńczyk nie mógł pojechać w tym wyścigu, a szkoda, bo to waleczny chłopak. Bieg 15 mógł się też inaczej poukładać - uważa Piotr Baron.

Zdaniem menedżera ekipy ze stolicy Dolnego Śląska wpływu na defekt Kennetha Bjerre nie mógł mieć nowy tłumik. - Wydech nie ma nic wspólnego z tym, co się stało, bo nawalił terystor. Prąd z układem wydechowym nie ma kompletnie nic wspólnego. Jeśli natomiast chodzi o wydechy to ja cały czas powtarzam to samo. Jak ktoś słucha jednej piosenki to doskonale zna jej słowa. Żużlowcy mieli 10, czy 15 lat żeby się oswoić z jednym urządzeniem, oczywiście zależy też, kto kiedy rozpoczął karierę. Jeśli słucha się zaś nowej piosenki to nikt słów nie zna. Ich się trzeba nauczyć, po prostu osłuchać tego i jechać. Dzisiaj (niedziela - dop.red.) widzieliśmy, że nawet przy nowych tłumikach jest walka na torze. Myślę więc, że dużo było rozmów niepotrzebnych, bo tak naprawdę się okazuje, że cały świat zaczyna nam odjeżdżać. Widać to chociażby po juniorach - wyznał Baron.

Dwumecz Włókniarza z Betard Spartą może okazać się kluczowy w kontekście walki o awans do rundy Play-Off. Częstochowianie pierwszy pojedynek wygrali różnicą sześciu punktów. Menedżer wrocławian liczy na odrobienie strat, ale nie przewiduje różnego rodzaju niespodzianek. - W rewanżu chcemy pojechać z sercem i najlepiej jak potrafimy jeździć. To serce chcemy przełożyć na tor wrocławski. Nie ma żadnych zmian w składzie i najprawdopodobniej nie będzie. Jeszcze sobie to wszystko przeanalizuję. Jedziemy z charyzmą i to jest najważniejsze - zakończył nasz rozmówca.

Komentarze (0)