10 punktów i 3 bonusy - takim wynikiem w niedzielnym meczu przeciwko PSŻ Lechma Poznań mógł pochwalić się zawodnik KS ROW Rybnik Daniel Pytel. - W niedzielę udało się dojść do ładu i wykręcić fajny wynik - mówi zawodnik, który w przeszłości jeździł również ze Skorpionem na plastronie.
Po doskonałym sezonie 2010, który zawodnik spędził w drugoligowej drużynie z Ostrowa Wielkopolskiego, tego roku niestety dla siebie nie może zaliczyć do bardzo udanych, ani chyba nawet do udanych. - Miałem od początku sezonu problemy sprzętowe. Wiem, że to dosyć częsty temat poruszany przez zawodników, ale tak właśnie jest. Jest ciężka sytuacja w klubie co odbija się na wyniku, bo jak każdy dobrze wie, ta dyscyplina jest bardzo droga. Do tego nowe tłumiki, które skracają żywotność silników o połowę... - komentuje. - Pierwszy rok jeżdżę w Rybniku a tor tutaj jest specyficzny i rzadko komu udaje się od razu do niego dopasować. Było zatem trochę pod górkę w tym sezonie.
W niedzielne popołudnie wszystko jednak grało idealnie. Pytel jechał agresywnie, potrafił wyprzedzać rywali i co najważniejsze - zapunktował na bardzo dobrym poziomie. Jak sam mówi stawka tego meczu i presja za nią idąca pomogła drużynie w mobilizacji. - Widać, że jeżeli jedziemy o wszystko i każdy wie, jak wysoka jest stawka, to każdy potrafi się spiąć. To bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Wiadomo, że w tym sezonie dużo już nie osiągniemy, ale na chwilę obecną mamy powody do zadowolenia - ocenie sytuację zawodnik ROW-u.
Daniel Pytel w akcji
W niedzielę rybniczanie nie tylko wygrali, ale i zainkasowali punkt bonusowy. W stolicy Wielkopolski Rekiny przegrały 51:39 po to, żeby na własnym torze wygrać 52:38. Na Śląsku do ostatniego biegu ważyły się losy tego dodatkowego oczka.
- Akurat tak wyszło, że skończyło się różnicą 14 oczek. W ostatnim biegu chcieliśmy wygrać podwójnie, ale się niestety nie udało - komentuje Pytel. - To był mecz praktycznie o wszystko dla nas. Gdybyśmy go przegrali to pewnie dużo ludzi odwróciłoby się od nas i małe byłyby nadzieje na to, że tutaj w Rybniku jeszcze cokolwiek będzie.
W wygranej nad poznańskimi Skorpionami udziału nie wzięli liderzy zespołu. Przede wszystkim zabrakło Antonio Lindbaecka, który w tym sezonie jest niemal królem pierwszoligowych torów. - Nie było Lindbaecka, ale nie było też Schleina czy Monberga. To wszystko na początku podcięło nam nieco skrzydła ale zmotywowaliśmy się. Każdy z nas starał się wspierać nawzajem i to myślę było widać na torze, co skutkowało jazdą parową, a to nie zdarzało nam się w tym sezonie zbyt często - dodaje jeden z bohaterów niedzielnej wygranej nad Lechmą.
W sezonie 2011 rybniczanie mieli walczyć o czwórkę, a wyszła z tego walka o utrzymanie pierwszoligowego bytu. Niedzielny mecz i zwycięstwo "za trzy punkty" uspokoiło sytuację w klubie. - Myślę, że obroniliśmy tę pierwszą ligę i teraz możemy być spokojniejsi. Zdobyliśmy ważne trzy punkty w meczu, który był dla nas najważniejszy od dłuższego czasu. Wygraliśmy go i wykonaliśmy 100 procent normy. Fakt - rywal był osłabiony, ale i my nie jechaliśmy w najsilniejszym składzie - zakończył Pytel.
Rybniczanom do zakończenia sezonu zostało jeszcze dwa spotkania. W niedzielę w Bydgoszczy zmierzą się z bydgoską Polonią, natomiast w ostatnim meczu przed własną publicznością spotkają się z łódzkim beniaminkiem, któremu będą chcieli się zrewanżować za porażkę z pierwszej rundy.