Przemysław Pawlicki: Czasami trzeba zaryzykować

W niedzielę rozegrano I finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. W brytyjskim Poole najlepszy okazał się Darcy Ward. Przemysław Pawlicki zakończył zawody na szóstej pozycji z dorobkiem dziewięciu punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Przemysław Pawlicki nie był usatysfakcjonowany swoim wynikiem w Poole. - Nie mogę być zadowolony z mojego występu. Początek zawodów miałem udany, ale później nie było tak dobrze, jakbym sobie tego życzył. Muszę przyznać, że miałem problemy ze sprzętem. Nie był zbyt szybki. Próbowaliśmy zmieniać ustawienia, ale nie wszystko nam wychodziło. Liczyłem na więcej punktów. Teraz muszę odrabiać straty do czołówki. Mam nadzieję, że w następnych turniejach pójdzie mi lepiej. Na pewno musimy więcej pracy włożyć w sprzęt - stwierdził.

W drugim swoim biegu wychowanek leszczyńskiej Unii upadł na tor po nieskutecznym ataku na pozycję Dennisa Anderssona. - To są mistrzostwa świata. Nikt z nas nie odpuszcza. Tak było i tym razem. Ścigałem Dennisa Anderssona. Wynosiłem się po zewnętrznej i niestety zabrakło miejsca na atak. Zaliczyłem upadek tylko z własnej winy. Czasami trzeba zaryzykować, jednak nie zawsze się jak widać opłaca.

Junior Stokłosa Polonii Piła uważa, że tor w Poole był dobrze przygotowany. - Nie mogliśmy mieć żadnych zastrzeżeń do toru. Nikt z zawodników nie miał. Był dobrze przygotowany. Nie było dziur i pozwalał na walkę na dystansie. Wiadomo jakie są tory w Anglii. Często są z nimi problemy. W Poole mieliśmy bardzo dobre warunki do ścigania - zakończył.

Źródło artykułu: