Tydzień poprzedzający mecz Startu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk nie układał się po myśli kierownictwa klubu z Gniezna. Kontuzji nabawili się liderzy, Scott Nicholls i Tai Woffinden, natomiast Michał Szczepaniak zmagał się z chorobą. Mimo że pierwsze wieści dotyczące urazów Anglików były stosunkowo korzystne, to z czasem okazywało się, że urazy są poważniejsze niż przypuszczano.
Nicholls kulał i zmagał się z bólem po koszmarnie wyglądającym poparzeniu nogi, a Woffinden długo odczuwał skutki dwóch poniedziałkowych upadków. Na moment trafił nawet do szpitala, bo jego stan zdrowia nie był na tyle zadowalający, żeby mógł bez przeszkód wrócić do treningów. Najszybciej do siebie doszedł Szczepaniak, który pojawił się na torze w piątek.
Nicholls wrócił do ścigania w sobotę, bowiem wziął udział w meczu swojego Swindon Robins z Eastbourne Eagles, ale jego forma była daleka od oczekiwanej (5 punktów). Mimo wszystko wspólnie z Woffindenem w niedzielę rano przylecieli do Gniezna, żeby pomóc polskiemu zespołowi w bardzo trudnym meczu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk, który miał decydujące znaczenie dla układu tabeli przed rozpoczęciem rundy finałowej.
Obaj nie zawiedli, a kapitalne zawody rozgrywał szczególnie Tai Woffinden, który był najskuteczniejszym zawodnikiem Startu (12 punktów i 1 bonus). Mimo wszystko po meczu nie miał wesołej miny (towarzyszył mu grymas bólu), a w trakcie jego trwania - z powodu nie najlepszej dyspozycji ogólnofizycznej - myślał nawet o tym, żeby się wycofać! - Przez cały tydzień czułem się źle i prawdę mówiąc, do teraz tak się czuję. Myślałem nawet o wycofaniu się z zawodów po swoim pierwszym starcie. Pojechałem jednak w kolejnych biegach - zdradził w rozmowie z dziennikarzami.
- Wszystkim zawodnikom należą się słowa uznania, że pomimo różnych problemów podjęli wyzwanie i wygrali bardzo trudny mecz z Wybrzeżem Gdańsk, co stawia nas w komfortowej sytuacji. Jest to dowód na to, że wszyscy są maksymalnie zmobilizowani i skupieni na jednym celu, jakim pozostaje dla nas awans do ekstraligi - mówili po meczu członkowie sztabu szkoleniowego Startu.
Zwykle z twarzy Woffindena nie znika uśmiech, tym razem towarzyszył mu grymas bólu