Nie wywieram presji na zawodnikach - rozmowa z Krystyną Kloc, prokurent WTS Wrocław

Dzięki zwycięstwu w Tarnowie Betard Sparta weźmie udział w walce o medale Drużynowych Mistrzostw Polski. W rozmowie z naszym serwisem Krystyna Kloc opowiada o kulisach sukcesu wrocławskiej drużyny oraz budowaniu zespołu na kolejne rozgrywki.

Jan Gacek: Wrocławska drużyna wywalczyła awans do play-off. Można chyba powiedzieć, że cel na ten sezon już został zrealizowany?

Krystyna Kloc: Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że drużyna wygrała i osiągnęła wynik o którym marzyliśmy. Awans do play-off nie był naszym celem minimum, tylko maksimum. Jestem szczególnie zadowolona z tego, że ta młoda drużyna pokazała wielką ambicję i wolę walki. Nasz zespół udowodnił, że istotne są dla niego te wartości, które są najważniejsze w sporcie.

Wrocławscy zawodnicy podkreślają, że spory udział w tym sukcesie ma atmosfera jaka panuje w klubie.

- Bardzo dobra atmosfera jest jedną z przyczyn tego, że nasi zawodnicy wywalczyli upragniony awans do play-off. Na sukces złożyło się jednak wiele innych czynników. Postacią, która scala tę drużynę jest niewątpliwie Piotrek Baron. On jest dla zawodników ojcem, matką, opiekunem i przyjacielem. Mogą do niego zwrócić się ze swoimi problemami od rana do nocy. Baron daje tej drużynie całe swoje serce. Kolejnym elementem jest to, że ludzie tworzący ten zespół mają ze sobą wiele wspólnego. Zawodnicy lubią się nawzajem i dobrze im się współpracuje. Dopasowanie żużlowców pod względem charakterologicznym jest bardzo trudne. Nam się to udało. Bardzo dobrą postacią w zespole jest Piotrek Świderski. To jest taki funkcjonalny przywódca i świetny kapitan. Maciej Janowski zapewnia powiew młodości. Nasi juniorzy są w niego zapatrzeni, interesuje ich co on robi, jak się przekłada, nawet to jak zakłada czapeczkę czy jaki ma tatuaż. Maciek jest idolem najmłodszych zawodników, ale także ogromnej grupy sympatyków naszego klubu. Kolejnym naszym atutem jest Tomek Jędrzejak, który wrócił do Wrocławia z zamiarem udowodnienia, że nadal stać go na dobrą jazdę. On pokazuje, że warto inwestować w polskich zawodników. Tomek nie jest gorszy od Madsena czy innych. Polacy są fundamentem naszego zespołu. Obcokrajowcy dopiero uczą się tej atmosfery i bycia cząstką drużyny. Na początku nie do końca się w tym odnajdowali.

Przed sezonem sporo mówiło się o tym, że ze względu na skład, którym dysponujecie nastawiacie się główne na mecze na swoim torze. Sporą niespodzianką w rundzie zasadniczej była postawa wrocławskich żużlowców w meczach wyjazdowych. W ogromnej większości przypadków mimo porażek zespół pozostawiał po sobie bardzo dobre wrażenie...

- Wiele osób mówi, że stworzyliśmy taki zespół dlatego, że mamy mały budżet. To jest prawda. Od wielu lat odnoszę wrażenie, że budżety wielu ekstraligowych klubów są niewspółmiernie wysokie do zysków jakie generuje ta dyscyplina. Nie mam zamiaru zadłużać naszego klubu tylko po to, żeby ściągnąć mega gwiazdy. Budujemy zespół, który ma z roku na rok nabierać doświadczenia. W ubiegłym sezonie mieliśmy dwóch zawodników z Grand Prix i popadliśmy tylko w kłopoty finansowe. Młody zespół ma to do siebie, że więcej mu się wybacza. Ich postawa oceniana jest z innej perspektywy niż np. Nickiego Pedersena, który ma ogromną gażę i dorobek. Młodzi mogą startować z mniejszą presją. W naszym klubie działacze nie wywierają ciśnienia na zawodnikach. Żużlowcy sami wywierają na sobie presję, ale to jest kwestia zdrowej ambicji sportowej. Taką drużynę chętnie się ogląda i oklaskuje na stojąco. Podczas kilku naszych wyjazdowych spotkań publiczność dziękowała moim żużlowcom na stojąco. Myślę, że doceniono w ten sposób ambicję i walkę do końca. Dla naszych zawodników sportowe wartości są priorytetem.

Wielokrotnie mówili państwo, że budujecie drużynę z myślą o kolejnych latach. Jakie kryteria będą decydowały o tym, kto znajdzie się w składzie Betardu Sparty na przyszły sezon?

- Przede wszystkim będziemy się opierali o realny budżet. Nie weźmiemy udziału w szalonych licytacjach o zawodników. Postawiliśmy na młodych ludzi i chcemy nimi jeździć. Nie wykluczam, że drużyna ulegnie pewnym modyfikacjom. Rozmawiam z naszymi zawodnikami o ich planach na przyszłość. Pytam o ich oczekiwania i chęć pozostania w naszym klubie. Wszyscy łącznie z braćmi Bjerre mówią, że chcą u nas jeździć. Będziemy musieli mieć oczywiście zagwarantowany budżet i płynność finansową. To są dla nas najważniejsze sprawy. Nie jestem zainteresowana poważnymi zmianami. Możliwe będą jednak drobne korekty.

Chyba nie do końca mogą być państwo usatysfakcjonowani postawą obcokrajowców...

- Powiem szczerze, że jestem lekko rozczarowana wynikami osiąganymi przez Dennisa Anderssona. Nie oczekujemy od niego cudów, ale analizując jego osiągnięcia we wszystkich startach indywidualnych można stwierdzić, że stać go na więcej niż pokazuje w meczach Betardu Sparty. Zastanawiamy się jaki jest tego powód. Może Ekstraliga jest na tym etapie dla niego za trudna, może ma kłopoty sprzętowe. Nie wiem tego jeszcze w tej chwili. Na pewno ten zawodnik ma spore możliwości. Niewykluczone, że jeśli miałby zostać to zaproponujemy mu inną formę kontraktu czyli tak zwane półzawodowstwo. Miałby w takim wypadku sprzęt przygotowywany tutaj we Wrocławiu. To jest młody zawodnik, który nie ma jeszcze dużego kapitału. Być może nie stać go na utrzymanie teamu i sprzętu na właściwym poziomie. Będziemy wkrótce na ten temat rozmawiać. Mogę w tym momencie przywołać przykład Madsena. On był u nas na kontrakcie półzawodowym. Przyjeżdżał i miał pełen serwis i obsługę w parkingu podczas spotkań. Madsen przy takiej organizacji osiągał spore sukcesy i wyraźnie się rozwijał. Proszę zobaczyć co się z nim stało kiedy przeszedł na zawodowstwo... Nie każdy zawodnik ma pomysł na profesjonalny team.

Przed meczem w Tarnowie wrocławscy zawodnicy usłyszeli od pani, że mają dać z siebie wszystko i nie przejmować się wynikiem meczu...

- Nigdy nie mówię zawodnikom, że rezultat meczu jest sprawą najważniejszą. Zawsze staramy się wygrać, bo o to przecież chodzi w sporcie. Postawa naszych żużlowców i ich zaangażowanie jest dla mnie najważniejsze. Chodzi o to, żebyśmy po każdym meczu nie mieli sobie nic do zarzucenia. W tym roku dwa razy pojechaliśmy słabo. Wszyscy mieliśmy do siebie pretensje, że tak się stało. Generalnie jednak zwykle miałam przyjemność z oglądania pojedynków Betardu Sparty i miałam powody, żeby chwalić zawodników. Tak było nawet gdy przegrywaliśmy w Lesznie, Gorzowie czy Toruniu. W tych meczach nasi zawodnicy pięknie walczyli. Myślę, że właśnie takiej postawy oczekują kibice.

Cech wrocławskiej drużyny o których pani wspomina brakuje kilku zespołom złożonym z bardziej renomowanych zawodników...

- W sporcie sukcesu nie można "kupić". Budowanie mega składu za ciężkie pieniądze nie gwarantuje sukcesu. Jeśli mogę się pokusić o krytykę to mogę powiedzieć, że moim zdaniem błędem Stali Gorzów jest sposób w jaki została złożona ta drużyna. Nigdy bym nie zrobiła tak jak w tym klubie. Dla mnie ci ludzie do siebie nie pasują, to nie jest drużyna. Mam z kolei wielki szacunek dla zespołu leszczyńskiego, który jedzie z wielkim zębem i pokazuje, że sport jest dla nich priorytetem.

Czy spodziewa się pani, że sukces drużyny przyciągnie na stadion większą liczbę widzów na mecz z Unibaxem?

- Pamiętajmy o tym, że to jest jednak okres wakacyjny. W lipcu i sierpniu nigdy nie mieliśmy dobrej frekwencji. Bardzo byśmy chcieli, żeby w niedzielę kibicowało nam na stadionie jak najwięcej osób. Będziemy starali się dotrzeć do kibiców i powiadomić ich, że nasza drużyna rozpoczyna mecze w fazie play-off.

Komentarze (0)