- To nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Myślałem, że po moim powrocie na tor odbędę kilka treningów i będę gotowy do jazdy w zawodach. Tak też się stało, mógłbym brać udział w meczach nie tylko w Polsce, ale jest problem ze startami. Zagraniczne drużyny, z którymi mam podpisane kontrakty już się skonsolidowały. Teraz promotorom ciężko je rozbić i zrobić dla mnie miejsce. W Szwecji moja drużyna Indianerna Kumla spisuje się świetnie. Chłopaki wygrywają w zasadzie wszystkie mecze i ciężko tam znaleźć słabszy punkt. Ja to rozumiem, bo nie chodzi o to, żeby odsunąć od składu zawodnika, który zaliczył jeden nieudany mecz, a cały czas dobrze punktował. Jeśli chodzi o ligę angielską, to nie wiem dlaczego, ale nikt się ze mną nie kontaktuje, mimo że moja drużyna, czyli Swindon Robins, nie notuje dobrych rezultatów i jest na ostatnim miejscu. Czekam na kontakt z Anglii, ale nikt się do mnie nie odzywa - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Grzegorz Zengota.
Co w związku z tym zamierza zrobić wychowanek klubu spod znaku Myszki Miki? - Póki co jazdy mam bardzo niewiele. Odjechałem w tym roku tylko trzy mecze ligowe, dwa na swoim torze i jeden na wyjeździe. To jest z pewnością za mało, żeby dojść do odpowiedniej formy. Nie ukrywam, że szukam startu gdzieś w Danii czy w Niemczech. Generalnie z jazdą za granicą mam dość spory problem. Fajnie by było, gdyby udało się coś znaleźć jeszcze w tym tygodniu, żeby przed meczem w Rzeszowie sprawdzić się na torze z innymi chłopakami. Nie chciałbym bowiem powtórzyć takiego występu, jaki zanotowałem w Toruniu - zakończył "Zengi".
Grzegorz Zengota w tym sezonie pojechał dotąd tylko w trzech oficjalnych meczach