Jaskółki bez skrzydeł - podsumowanie rundy zasadniczej w wykonaniu Tauronu Azotów Tarnów

Zespołowi Tauronu Azotów Tarnów pozostała już tylko walka o utrzymanie w Speedway Ekstralidze. Bezsilność Jaskółek jest niezwykle zaskakująca, biorąc pod uwagę, że przed sezonem włodarze tarnowskiego klubu zapowiadali walkę o medale.

W tym artykule dowiesz się o:

Nieoczekiwany falstart

Kiedy transferowa gorączka ucichła i każdy z zespołów uzupełnił swe szeregi, zaczęto mierzyć swe siły na zamiary. W Tarnowie podchodzono bardzo optymistycznie do wyboru składu na sezon 2011. - Przyznam, że mamy w tym sezonie bardzo mocną i wyrównaną drużynę, z którą powinny liczyć się wszystkie zespoły występujące w Ekstralidze. Nie mamy może w swojej ekipie zawodników z wielkimi nazwiskami, ale jej siła tkwi w kolektywie prezentującym zbliżony, bardzo wysoki poziom sportowy. Dlatego nie ukrywam, że przy odrobinie szczęścia to właśnie nasz zespół może pomieszać szyki najlepszym i włączyć się do walki o jeden z medali - mówił przed sezonem trener Jaskółek Marian Wardzała.

Pierwsza ligowa kolejka rządzi się swoimi prawami i może w niej dojść do wielu niespodzianek. Zawodnicy bowiem dopiero "wchodzą" w sezon. Kibice Jaskółek nie mogli jednak uwierzyć z jaką łatwością ich drużyna poległa we Wrocławiu. Wynik 59:31 dla drużyny ze stolicy Dolnego Śląska nie napawał optymizmem. Jak się później okazało, obawy fanów tarnowskich Jaskółek nie były bezpodstawne. Drużyna Mariana Wardzały przegrywała mecz za meczem. Wielkim problemem stała się walka o punkty nawet na własnym torze. Tarnowianie musieli przełknąć gorycz porażki z każdą ekipą, która meldowała się w Mościcach. Powodów tej bezradności było kilka. Pierwszym z nich była rotacja w składzie Jaskółek. Nowe nabytki klubu z miasta nad rzeką Białą, nie miały okazji do regularnych startów. Tak było w przypadku Leona Madsena, który jak do tej pory pojawił się w barwach Tauronu Azotów tylko czterokrotnie. W jego miejsce awizowany do składu był Fredrik Lindgren, albo Bjarne Pedersen. Kolejną przeszkodą do odnoszenia zwycięstw na własnym obiekcie był tor, który na każde spotkanie wyglądał nieco inaczej. - Nie było szans na wyprzedzanie. Kiedy wyjechało się metr od krawężnika, stawało się w miejscu. Nie chce tego komentować na gorąco. Będziemy rozmawiali z kolegami i zobaczymy co się stanie dalej - tak po jednym ze spotkań mówił Krzysztof Kasprzak.

Drużyna Jaskółek przed meczem z Falubazem Zielona Góra

Narodziny nadziei

Pierwszym promykiem nadziei na lepsze jutro okazała się potyczka z Unią Leszno. Jaskółkom udało się w końcu pokonać rywala na własnym torze. Wygrana ta jednak nie przyszła łatwo. Kapitalnie spisujący się Jarosław Hampel zdobył dla Byków 20 punktów. Wspaniała dyspozycja "Małego" nie przeszkodziła jednak w zdobyciu pierwszych dwóch punktów drużynie z Tarnowa. - Najważniejsze są dwa duże punkty, które zdobyliśmy po raz pierwszy w tym sezonie. Szkoda, że kibice tak długo musieli czekać na meczową wygraną, ale wreszcie wszyscy się tego doczekaliśmy. Myślę, że teraz powinno być tylko lepiej - tak po pierwszym zwycięstwie mówił Marian Wardzała.

Kolejnym małym kroczkiem do odbicia się od dna, było zwycięstwo za trzy punkty w meczu z PGE Marmą Rzeszów. Tak jak mówił trener Jaskółek, faktycznie mogło być już tylko lepiej. Zawodnicy z Tarnowa coraz lepiej czuli się na swoim torze.

Jaskółki w końcu zaczęły jeździć z przodu

Miłe złego początki

Kibice w Tarnowie zdawali sobie sprawę, że o awans do pierwszej szóstki będzie niezwykle ciężko. Jaskółki czekały dwa decydujące mecze w rundzie zasadniczej. Pierwszym z nich, była potyczka z Lwami, którą tarnowianie musieli wygrać za trzy punkty. Mecz ten wzbudził wiele emocji nie tylko ze względu na możliwość pozostania w grze o play-off. Najpierw w rozegraniu spotkania dwukrotnie przeszkadzała aura, później termin jego powtórki. W końcu udało się rozegrać zawody, w których triumfowały Jaskółki w stosunku 56:34. Tak pokaźne zwycięstwo dało drużynie Tauron Azotów także punkt bonusowy. Kiedy w pozostałych spotkaniach padły wyniki sprzyjające tarnowianom, wydawało się, że faza play-off jest już na wyciągnięcie dłoni. Jaskółki miały za zadanie wygrać na własnym torze z Betardem Spartą Wrocław. - Czeka nas mecz z Betardem Spartą Wrocław. Na tym poziomie nie ma łatwych spotkań. Drużyna z Wrocławia przyjedzie tutaj po zwycięstwo. Obie ekipy zdają sobie sprawę, że zwycięzca zgarnia wszystko - mówił przed meczem z Betardem Bjarne Pedersen.

Decydujący mecz o awansie do rundy play-off rozgrywany był w bardzo niekorzystnych warunkach. To sprawiło, że tarnowianie nie posiadali handicapu własnego toru. Ostatecznie drużyna gości wygrała mecz, który po jedenastu wyścigach zakończył sędzia. Tym samym to wrocławianie zapewnili sobie awans do pierwszej szóstki, a Jaskółkom przyjdzie walczyć o utrzymanie w lidze. - Nie wiem co się stało. Ten sezon już od samego początku nam się nie układał. Nie potrafiliśmy wygrywać na własnym torze. W meczu z Wrocławiem jeździliśmy w strasznych warunkach. Gdyby tor był normalny, pewnie wygralibyśmy tak jak z Częstochową. Najgorsze jest to, że nie wiemy w czym leży przyczyna naszej słabej postawy w tym sezonie. Gdybyśmy ją znali, pewnie już dawno zostałaby wyeliminowana - podsumował zawodnik Jaskółek, Martin Vaculik.

Jaskółki pogrzebały swoją szansę na play-off w błocie

Źródło artykułu: