Janusz miewał już poważniejsze kryzysy - rozmowa z Krzysztofem Cegielskim, menedżerem Janusza Kołodzieja

W rozmowie z naszym portalem Krzysztof Cegielski wyjaśnia przyczyny kryzysu w jakim znalazł się Janusz Kołodziej. Menedżer zawodnika ustosunkował się do opinii wedle których on sam jest współodpowiedzialny za słabą jazdę swojego podopiecznego.

Jan Gacek: Po kolejnym fatalnym występie Janusza Kołodzieja wrócił temat jego problemów zdrowotnych.

Krzysztof Cegielski: Jego problemy ciągną się od początku sezonu. Wypadek na Grand Prix w Lesznie miał poważniejsze konsekwencje niż mogło się wydawać. Janusz nie doznał wtedy złamań. Gdyby do nich doszło sprawa byłaby jasna i nie byłoby mowy o jeżdżeniu na żużlu do momentu wyleczenia. Janusz wbrew pozorom strasznie ucierpiał w tym wypadku. Miał obrażenia wewnętrzne, ale mimo to mógł siedzieć na motocyklu. Męczył się bardzo, ale mimo starań nie mógł dawać z siebie wszystkiego. Jego jazda nie była w związku z tym najlepsza. Sam ten fakt bardzo przeszkadza mentalnie, bo zawodnik zaczyna gdzieś w te porażki brnąć, gubiąc się jednocześnie w poszukiwaniu ich przyczyn.

Po kryzysie z początku sezonu nastąpiła wyraźna poprawa. Kołodziej nie jeździł w lidze tak dobrze jak w 2010 roku, ale był solidnym punktem leszczyńskiego zespołu. Ostatnimi czasy znowu wyraźnie się pogubił.

- Porażki spowodowały nerwowe poszukiwania w każdym możliwym kierunku. Nie można mu odmówić pracowitości i uporu. Mimo starań nie było tak jak oczekiwał sam Janusz. On chyba w żadnym spotkaniu w tym roku nie czuł się do końca sobą. Teraz powróciły problemy zdrowotne. Wpływ na to miał chyba mecz ligi szwedzkiej, który odbył się w Vetlandzie kilka dni przed ostatnim turniejem Grand Prix. Janusz dobrze się tam spisał, ale zaliczył też upadek. Okazało się, że jest pewien problem z narządami wewnętrznymi. Przedkładał jednak chęć samej jazdy i pomocy swoim drużynom nad zdrowie. W poniedziałek za pomocą Unii Leszno trafił do szpitala na badania. Musimy mieć pełną diagnozę, żeby wiedzieć co się dzieje. Ostatnimi czasy Janusz cierpiał na różne dolegliwości. Dobrze, że znalazł się pod opieką medyczną i wszystkie wątpliwości związane z jego zdrowiem zostaną wyjaśnione.

Problemy zdrowotne to chyba nie jedyna przyczyna słabych wstępów tego zawodnika. Janusz jest osobą, która nie znajduje satysfakcji w przeciętności. On ciągle chce być najlepszy i zestawia swoje osiągnięcia ubiegłorocznymi. Takie porównania nie mogą przecież nastrajać go optymistycznie...

- Dokładnie. Janusz w sporcie stara się być perfekcjonistą. Każdy kto z nim kiedykolwiek współpracował doskonale wie, że jest osobą, która wiele wymaga zarówno od swojego teamu jak i od siebie samego. Fantastyczne wyniki jakie osiągał w ubiegłym roku na pewno siedziały mu w głowie. Nikt nie spodziewał się, że ten sezon będzie dużo gorszy. Od początku rozgrywek Januszowi brakowało pewności siebie. Do tego doszedł wypadek w Lesznie i wszystko zaczęło się komplikować i nawarstwiać. Kołodziej bardzo przeżywał każdą porażkę co z pewnością nie było dla niego motywujące przed kolejnymi meczami. Radzi sobie z tymi słabszymi chwilami i tak bardzo dzielnie. Udaje mu się zapominać o porażkach i bardzo zdeterminowany podchodzi do kolejnych startów. Kontuzje zostawiają jednak ślad w głowie i nie pozwalają na skuteczną jazdę.

Przed sezonem Janusz Kołodziej zapowiadał, że dokona zmian w sprzęcie, które pozwolą mu być jeszcze szybszym niż w 2010 roku. Może po prostu przekombinował?

- Owszem zmiany nastąpiły, ale były one kosmetyczne i nie miały zasadniczego wpływu na jazdę. Pracują z nim te same osoby. Nie zmieniło się nic w przedsezonowych przygotowaniach. Jego silniki i motocykle to w większości przypadków to samo co w ubiegłym roku powiększone tylko o nowe jednostki. Widać jednak, że Janusz nie jeździ w ten sam sposób co w ubiegłym roku. Dla wielu osób jest to niezrozumiałe dlaczego jest gorzej skoro realizuje się ten sam plan, który jeszcze w ubiegłym roku zapewniał sukcesy. Pewne jest to, że upadki i kontuzje powstrzymują go przed jazdą na 100 procent.

Obecny kryzys nie jest pierwszym w karierze Janusza Kołodzieja. Czy obecną sytuację można porównać do tej w jakiej zawodnik znalazł się w 2009 roku, kiedy zdecydował się na zmianę barw klubowych?

- Znam Janusza od wielu lat. Długo ze sobą współpracujemy. Jedyna różnica w tym roku wiąże się z tym, że Kołodziej jeździ w Grand Prix. Pamiętam go w podobnej sytuacji a może nawet gorszej. Mam na myśli jego ostatni sezon spędzony w Tarnowie. Wiem doskonale co on wtedy przeżywał. Będąc jego przyjacielem wiedziałem co go gryzie. Uważam, że sytuacja w której się teraz znalazł jest zdecydowanie mniej uciążliwa i bolesna niż tamta. Znając Janusza od lat mogę stwierdzić, że bywał już w gorszych tarapatach. Rozumiem jednak, że inaczej może to wyglądać z perspektywy leszczyńskiego środowiska żużlowego, które zna go głównie z fantastycznej postawy w 2010 roku. Dla mnie to co się z nim teraz dzieje jest bardzo bolesne, ale nie jest niczym nowym. Może obecna sytuacja jest spowodowana innymi czynnikami niż w przeszłości, ale skutki są bardzo podobne. Jestem jednak pewien, że z tego małego kryzysu Janusz wyjdzie ponownie dwa razy silniejszy. Ma wokół siebie lojalnych przyjaciół i kibiców, ma bardzo życzliwy klub leszczyński więc na pewno nie pozostanie sam w trudnej sytuacji.

Czy możemy mówić o problemach kondycyjnych w przypadku tego zawodnika? Choćby w meczu w Gorzowie widać było, że słabnie na dystansie. Można było odnieść wrażenie, że nie zawsze jedzie tą ścieżką, którą by chciał...

- Rzeczywiście mogło to tak wyglądać. Nie jest to jednak kwestia problemów kondycyjnych. On jest pod tym względem świetnie przygotowany do sezonu. Mogę również zapewnić, że problemem nie jest odchudzanie. Janusz w tej chwili waży więcej niż w ubiegłym roku i poza urazami spowodowanymi wypadkami fizycznie czuje się wyśmienicie.

Pojawiają się sugestie, że sytuacja w jakiej znalazł się Janusz Kołodziej to po części pańska wina.

- Zawsze kiedy zawodnikowi nie wiedzie się dobrze to winnych szuka się wśród najbliższego otoczenia. Nie zamierzam się zbytnio tłumaczyć, bo nie mam też z czego, ale chętnie porozmawiałbym z tymi, którzy tak sądzą. Chyba nikomu nie przeszkadzała nasza współpraca w poprzednich latach. W stosunku np. do ubiegłego roku ta współpraca wygląda praktycznie tak samo. Znamy się z Januszem od wielu lat i zawsze byłem w pierwszej kolejności jego przyjacielem a dopiero potem pomocnikiem czy doradcą. Trzeba byłoby zapytać Janusza o to, które sugestie płynące z mojej strony okazały się

nietrafne. Nasza współpraca nie polega na tym, że ja wydaje polecenia a on jest od tego, żeby je wykonywać. Ja tylko sugeruję, proponuję, ale decyzje należą do zawodnika. Czasami Janusz wraca po pewnym czasie do moich propozycji, a czasami nie. Zastanawiam się co może być złego w mojej pracy menedżerskiej. Janusz ma bardzo dobrych sponsorów i relacje z nimi. Inne kwestie, które załatwiam jak np. rezerwacje miejsc noclegowych, przeloty czy przejazdy nie mogą chyba źle na niego wpływać. Pomagam Januszowi w wielu kwestiach każdego dnia dotyczących nie tylko sportu. Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek moja sugestia związana z żużlem, którą Janusz wdrożył okazała się

pomyłką. Z perspektywy czasu żałuję tylko jednej rzeczy. Mogłem zdecydowanie bardziej stanowczo odradzać Januszowi starty bezpośrednio po upadku w Grand Prix w Lesznie. To było niepotrzebne, trzeba było spokojnie się wyleczyć zamiast jeździć z kontuzją.

Czy w związku z tymi problemami spodziewa się pan, że Janusz jeszcze w tym roku wróci do w miarę przyzwoitej dyspozycji?

- Myślę, że ciągle jest to możliwe. Na pewno w Gorzowie pękła pewna granica. Potrzebne jest pełne wyleczenie ze wszystkich urazów. Badania lekarskie jakie Janusz teraz przechodzi są pierwszym krokiem w tym kierunku. Uważam, że w ciągu trzech tygodni jakie dzielą nas od spotkań półfinałowych w ekstralidze możliwy jest jego powrót do przyzwoitej formy. Najważniejsze jest jednak to, żeby był zdrowy. Wtedy jazda będzie sprawiała przyjemność zarówno jemu jak i kibicom.

Komentarze (0)