Dworakowski ripostuje: To cywile i menedżerowie popsuli widowisko!

Prezes Unibaxu Toruń Wojciech Stępniewski zapowiedział, że jego klub skieruje pozwy przeciwko osobom odpowiedzialnym za przygotowanie toru w Lesznie. Prezes Unii Leszno uważa, że to przedstawiciele gości popsuli niedzielne widowisko.

Chyba nikt nie spodziewał się, że niedzielne spotkanie Unii Leszno z Unibaxem Toruń, oprócz wrażeń czysto sportowych, dostarczy również dużą dawkę negatywnych emocji. Prezes toruńskiej drużyny Wojciech Stępniewski zapowiedział, że sprawa będzie miała swój finał w sądzie. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ!. Z kolei prezes Unii Leszno uważa, że to goście wprowadzili zamieszanie. - Emocje wprowadzili goście, którzy za sprawą głupoty menadżera Torunia pozbawili się szansy na dobry wynik. Determinacja całego naszego zespołu pozwoliła nam zrealizować plany, które założyliśmy w czwartek i piątek w Karpaczu. Byłem zadziwiony tym, w jaki sposób menedżer i prezes toruńskiej drużyny zdominowali sędziego. Tor był przygotowany tak, jak ustaliliśmy to w poprzednich dniach i był regulaminowy - powiedział dla SportoweFakty.pl Józef Dworakowski.

Sędzia Leszek Demski uznał jednak zastrzeżenia toruńskiej ekipy i nakazał prace na torze. Czy zdaniem prezesa Unii tor był niebezpieczny dla zawodników? - To bzdura. Zacznijmy od Adamczewskiego. Upadł na pierwszym łuku. To jest tylko i wyłącznie błąd naszego juniora. Proszę dokładnie prześledzić zapis wideo i sprawdzić, w którym miejscu upadł Adamczewski, a do którego momentu sędzia zarządził prace na torze. Idąc dalej - trzeci bieg. Miedziński goni Damiana Balińskiego przez cztery okrążenia. Potem sam jest sobie winien, że upadł za metą. Proszę ponownie sprawdzić, gdzie upadł Miedziński, a gdzie sędzia kazał równać tor. Następnie Pulczyński. Przez trzy biegi jedzie i nic się nie dzieje, a nagle w jedenastym wyścigu nie potrafi się złożyć w łuk. Leszczyńscy zawodnicy jechali minimum cztery - pięć metrów z przodu. Więc o czym mówimy? Poza tym zawodnicy kończą bieg na czwartym polu i w szczycie łuku. Więc niech nie opowiadają, że była plastelina. Tylko dlaczego dwóch zawodników jakoś jechało? Sullivan odjechał bardzo dobre zawody! Trzeba było przygotować zawodników i ich odpowiednio zmotywować. Tor był regulaminowy i na całej szerokości równy. Był przygotowany dobrze. Młodzieżowcy potrafili wygrać z seniorami. Nie wiem co się stało. Być może moja stanowczość i fakt, że nie pozwolę robić, co kto chce, powodują taką determinację u przeciwników. Damian Baliński pojechał dobrze. Swoje punkty dorzucił junior i mieliśmy bardzo dobry wynik w tym meczu - dodał Dworakowski.

Największym błędem toruńskiej ekipy zdaniem Józefa Dworakowskiego była presja na zawodników. - Toruń z góry sobie założył, że będzie walkower w tym meczu. Chcieli udowodnić, co to telefonami nie mogą załatwić. A tor jest zawsze przygotowany pod gospodarzy. Przecież Holder pytał Jarka Hampela, czemu nie jedziemy? Potem ścigali się ze sobą na torze aż miło. Kto wyprowadza zawodników na przyczepny tor i mówi z góry, że będzie walkower? Presja na zawodników i sędziego to był największy błąd gości. To jest sport ekstremalny - nic innego. Łaguta podczas Grand Prix wjechał w Golloba. To też nadawało się do prokuratury? Jeżeli tak będziemy robić, to kogo ma pozwać Rafał Dobrucki? Kogo ma pozwać Jurica Pavlić? Kogo Grzegorz Zengota? Do czego to prowadzi?! Panowie! - wyjaśnił Dworakowski.

Sternik leszczyńskiej Unii nie krył również żalu do menedżera Unibaxu. - Jest mi przykro, że człowiek, którego klub wykształcił, zrobił dla niego wszystko, bo wszystko co Sławek Kryjom osiągnął w żużlu zawdzięcza Unii, teraz mówi nieprawdę o nas. Poza Adamem Skórnickim pozostali zawodnicy nie mieli w Lesznie wypadku! I takie życzenie menadżera drużyny zawodnikom przeciwnym w wypowiedziach, jest zachowaniem niesportowym i nieetycznym. To jest skandal, żeby ktoś życzył moim zawodnikom kontuzji. Nie popuszczę tego - zakończył Józef Dworakowski.

Źródło artykułu: