Adrian Miedziński dla SportoweFaky.pl: Wszystko rozsypało się w Lesznie

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

W niedzielę Unibax Toruń podejmie Caelum Stal Gorzów. Stawką meczu jest brązowy medal DMP. Adrian Miedziński określa szansę na odrobienie 30 punktowej straty jako "mission impossible".

- Pojedziemy najlepiej jak będziemy mogli. Chcemy osiągnąć jak najlepszy wynik. Będziemy starali się dać jak najwięcej satysfakcji kibicom, którzy przyjdą w niedzielę na stadion. Mam nadzieję, że fani obejrzą nasze zwycięstwo. Bądźmy jednak szczerzy, odrobienie straty z Gorzowa jest praktycznie niemożliwe. Niewykluczone, że goście nie będą czuli wielkiej presji, ale wystarczy, że dwóch zawodników w ich drużynie pojedzie na przyzwoitym poziomie, żeby osiągnęli swój cel. Nie nastawiam się na to, żeby odrobienie start w dwumeczu było możliwe. Gdyby udało nam się zdobyć medal to powetowalibyśmy sobie wcześniejsze niepowodzenia. Myślę jednak, że to jest "mission impossible" - powiedział zawodnik Unibaxu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Miedziński nie odniósł się do sytuacji w jakiej znalazł się toruński zespół po zwolnieniu Sławomira Kryjoma i Rune Holty. - Nie jestem upoważniony, żeby wypowiadać się na te tematy. My jako zawodnicy możemy zapewnić, że będziemy walczyli do samego końca.

Wiele wskazuje na to, że najlepszy zespół rundy zasadniczej zakończy rozgrywki bez medalu. - Wszystko rozsypało się w Lesznie. Taka jest prawda. Od momentu gdy złamałem obojczyk wszystko siadło. Wiadomo, że zawody, które trwają 4 godziny nie wpływają dobrze na zawodników i ich motywację. W rewanżu w Toruniu daliśmy z siebie wszystko. Niestety to było za mało. Dziękuję naszym kibicom za atmosferę, która stworzyli podczas tamtego spotkania. To co potem stało się w Gorzowie ciężko w ogóle skomentować - mówi Adrian Miedziński.

Zawodnik Unibaxu doznał w Lesznie złamania obojczyka. Mimo to już tydzień później z dobrym skutkiem ścigał się w meczu rewanżowym. Miedziński kategorycznie zaprzecza pogłoskom o tym, że jego kontuzja była symulowana. - Dla mnie takie sugestie są śmieszne. Można przecież sprawdzić jak było w rzeczywistości. Miałem szczęście w nieszczęściu, bo mój obojczyk został złamany w takim miejscu, że można było go dość łatwo ustabilizować. Dzięki temu mogłem pojechać w meczu już tydzień później. Podziękowania należą się doktorowi Janiszewskiemu, który przeprowadził świetny zabieg.

Źródło artykułu: