Takiemu manewrowi sprzeciwia się jednak KSM Krosno. Działacze drugoligowca uważają, że jest to najgorsze wyjście z możliwych. - Choćby do drugiej ligi zgłosiły się tylko cztery zespoły, to lepiej już jechać każdy z każdym po cztery razy, niż łączyć ligi. Proszę sobie wyobrazić rywalizację najsłabszych klubów z tymi najlepszymi, bijącymi się o awans do Speedway Ekstraligi. Wiadomo jakie tam zawodnicy mają kontrakty i księgowy rozpłakałby się chyba jeszcze przed spotkaniem. Poza tym rywalizacja ze słabeuszami nie przyciąga kibiców na trybuny - przekonuje Wojciech Zych, wiceprezes krośnieńskiego klubu.
- Przez ostatnie lata poziom wszystkich lig regularnie się podnosił, do czego przyzwyczaili się też fani. W przypadku połączenia lig, poziom nie tylko mocno spadnie, bo będą kluby bardzo mocno i bardzo słabe, ale część z nich kompletnie nie będzie miała o co jechać. Posługując się nieco drastycznym dla kibiców z Krosna przykładem, spytam tak. Ilu fanów przyszłoby w tym roku do Gniezna na mecz pomiędzy Startem a KSM Krosno? Jak mógłby wyglądać wynik nie muszę mówić, a o płaczącym księgowym już wspomniałem - dodał działacz klubu z Podkarpacia.
KSM Krosno proponuje przywrócenie do drugiej ligi fazy play-off. - W przypadku zgłoszenia mniejszej liczby drużyn, aby urozmaicić rozgrywki i zwiększyć liczbę meczów, warto byłoby się zastanowić nad przywróceniem systemu play-off. Na pewno nie jest to najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie, ale za to najciekawsze, bo do samego końca nie wiadomo kto awansuje. Myślę że jest duża szansa na to, aby do ligi przystąpiło sześć zespołów. Wówczas do pierwszej rundy podchodziłyby wszystkie drużyny, a do półfinału przechodziliby trzej zwycięzcy plus lucky loser.
Wiceprezes KSM Krosno wyraża również nadzieję, że władze polskiego żużla jak najszybciej poinformują o regulaminie rozgrywek. - W tej chwili powinniśmy już myśleć o budowaniu składu, ale nie jest to łatwe, bo ciągle nie znamy regulaminu rozgrywek. Jako klub uważamy, że przydałoby się dokonać pewnych korekt. Przede wszystkim chodzi o dolny pułap KSM, który w drugiej lidze nie ma racji bytu. Powinniśmy chronić młodych polskich zawodników i pomagać im w rozwoju, ale jak to robić, mając taki regulamin? W trakcie sezonu mieliśmy możliwość związania się z 22-letnimi polskimi seniorami, którzy szukali jazdy. Nie mogliśmy tego jednak zrobić, bo mieliśmy już Borysa Miturskiego, Damiana Celmera i polskich juniorów, a wszyscy mieli bardzo niski KSM. Zamiast dać szansę rozwoju innym młodym Polakom, musieliśmy się ratować obcokrajowcami z KSM na poziomie 6,50. Wydaje mi się, że nie powinno to tak wyglądać - powiedział Zych.