Przedsezonowa niepewność
Rok 2010 pilski klub kończył z ogromnymi długami. Nie było zawodnika, który byłby w pełni rozliczony za swoją pracę, a względem kapitana Piotra Śwista były to zaległości za dwa poprzednie sezony. Nie może dziwić, że w tych okolicznościach Piłę szybko opuszczali liderzy. Simon Stead legitymujący się drugą średnią w lidze wzmocnił drużynę z Lublina, Aleksiej Charczenko wybrał Ostrovię, a wspomniany Piotr Świst został jeżdżącym trenerem na Ukrainie.
Jedynym światełkiem nadziei była wygrana Henryka Stokłosy w wyborach uzupełniających do Senatu. Biznesmen obiecał, że po uzyskaniu mandatu Senatora wspomoże pilski klub i wyciągnie go na prostą. Problemem był termin wyborów, czyli początek lutego, co w obliczu kończącego się trzydziestego pierwszego stycznia okna transferowego było dla działaczy niezwykle niewygodne.
Na "słowo honoru", bez pokrycia w budżecie podpisano jednak kilka kontraktów. W Pile zostali Andriej Korolew, Piotr Rembas i Cyprian Szymko. Do zespołu dołączył Paweł Staszek, którego szybko mianowano liderem zespołu. Dokonano także wzmocnień kilkoma obcokrajowcami - Maxem Dilgerem, Hynkiem Stichauerem i Jasonem Doylem. Rywalizację o miejsce pierwszego juniora miał wzmocnić także Marcin Wawrzyniak.
Na początku lutego okazało się, że starania działaczy w budowaniu składu nie pójdą na marne. Henryk Stokłosa wygrał wybory, jego nazwisko zastąpiło w nazwie klubu człon "Speedway" i było pewne, że dla pilskiego żużla nadchodzą lepsze czasy.
Henryk Stokłosa dziękuje Piotrowi Pawlickiemu po wygranym meczu
Fatalny początek
Polonia, osłabiona względem poprzedniego sezonu, przystąpiła do inauguracyjnego meczu z Ostrovią na własnym torze. Mimo, że goście byli zdecydowanym faworytem do wygrania ligi, to nikt jednak nie przypuszczał, że Polonia może u siebie przegrać. Czarny scenariusz spełnił się bardzo szybko. Jedynie Cyprian Szymko i Paweł Staszek próbowali nawiązać walkę z rywalem. Obserwującemu to wszystko Henrykowi Stokłosie zdecydowanie nie przypadło to do gustu. Poprosił o listę jeźdźców, którzy jeszcze przed kolejnym meczem mogą wzmocnić Polonię.
Na tej liście najbardziej nieosiągalne wydawały się nazwiska braci Pawlickich. Główny sponsor Polonii kolejny raz pokazał, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Przemysław i Piotr Pawliccy zszokowali żużlową Polskę i przenieśli się do Piły. Ich pierwszym testem było wyjazdowe spotkanie z Kolejarzem Opole. Sześć punktów Piotra i dziewięć Przemysława na kolana jednak nie powalało, a Polonia po tym meczu miała już dwie porażki na swoim koncie.
Teraz już tylko z górki
Tak przeciętny występ zmobilizował braci do lepszej jazdy. Swoje możliwości pokazali już kilka dni później w Krośnie. Wygrana na trudnym terenie była początkiem fenomenalnej serii pilskiego zespołu. Stokłosa Polonia triumfowała w jedenastu meczach z rzędu! Nie miało znaczenia, czy pilanie jadą u siebie z drużynami z dolnej części tabeli, czy na wyjeździe z faworytami - na Polonię nie było mocnych.
Oczywiście głównymi autorami tej serii byli bracia Pawliccy i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Warto jednak zauważyć, że aż sześciu zawodników legitymowało się średnią biegową w granicach 2,0. Mowa tu o Pawle Staszku, Jasonie Doyle'u, Danile Iwanowie, który dołączył w trakcie sezonu i całkowicie niespodziewanie Maxie Dilgerze. Niemiec był największym odkryciem w zespole i po słabej jeździe w poprzednich sezonach, w wieku 22 lat "obudził" się, zdobywając m.in. komplet punktów w Równem.
Najskuteczniejszy zawodnik II ligi - Przemysław Pawlicki
Nie zabrakło także zawodników, którzy rozczarowali. Chodzi oczywiście o kapitana zespołu - Andrieja Korolewa. Łotysz z polskim paszportem miał być motorem napędowym drużyny. Okazało się, że 5-7 punktów w meczu to było maksimum jego możliwości. Warto jednak dodać, że niemal na każdym spotkaniu był z drużyną i swoim doświadczeniem dzielił się z kolegami, co pomagało szybciej dopasować się do nawierzchni, szczególnie podczas wyjazdów.
Przy tak dobrym i wyrównanym zespole często zapomina się o roli trenera. Piotr Szymko także ma za sobą wyjątkowo udany sezon. Trudne spotkania, jak choćby wyjazdy do Lublina i Krakowa zostały świetnie rozegrane taktycznie. Na przestrzeni całego sezonu trudno wytknąć szkoleniowcowi jakiekolwiek błędy. - Niektórzy uważają, że przy dobrej drużynie trener nie jest potrzebny, bo maszyna się sama kręci. Rzeczywiście w wielu przypadkach tak jest, bo pole do manewru taktycznego nie jest duże. Były jednak mecze, które dały mi najwięcej radości, były to moje mecze. Często w trakcie zawodów jest wielu doradców, nawet zawodnicy sugerują jakieś decyzje, ale wyjazd do Krosna, Lublina, czy Krakowa, gdzie postawiłem na Iwanowa, a miało być inaczej, to są moje mecze. Miałem tam najwięcej radości i satysfakcji z tego, że właśnie kierowałem się sportowym nosem - mówił po sezonie trener triumfatora rozgrywek.
"Pierwsza liga, pierwsza liga, Polonia!"
Słowa mówiące o awansie do pierwszej ligi najczęściej rozbrzmiewały na pilskim stadionie w sezonie 2011. Seria jedenastu zwycięstw pozwoliła na bezapelacyjny triumf w rozgrywkach. Teraz przed działaczami kolejne, zdecydowanie większe wyzwanie - zapewnienie klubowi pierwszoligowego budżetu. Już pojawiają się pierwsze informacje o problemach finansowych Polonii, które są efektem bardzo wysokich zwycięstw. Tu jednak nie ma wątpliwości, że są to kłopoty przejściowe i szybko uda się je rozwiązać. Żużel w Pile jest ewidentnie na fali wznoszącej i odpowiednie osoby muszą to teraz skutecznie wykorzystać.
Triumfatorzy rozgrywek II ligi