Jakie znaczenie ma siła zespołu "na papierze"? W aspekcie sportowym przedsezonowe "proroctwa" bywają niewiele warte. Przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy przypomnieć miażdżący triumf Unii Leszno w 2010 roku czy blamaż Jaskółek z minionego sezonu. Życie zwykło pisać swoje scenariusze, co w przypadku polskiej Ekstraligi sprowadza się do tego, że większość klubów kończy rozgrywki z wynikami dalece niesatysfakcjonującymi.
Potencjał drużyny "na papierze" ma jednak ogromne znaczenie, dla tych którzy ją finansują. Możni sponsorzy właśnie przez pryzmat wyników ocenią trenerów, zawodników a w kilku przypadkach także prezesów. Kto płaci ten wymaga. W tej kwestii nie ma miejsca na "sport i zabawę". Przypomnijmy sobie choćby jak w obliczu rozczarowujących wyników w półfinałach play-off pospadały głowy w Toruniu czy Gorzowie. Już w tej chwili wygląda na to, że aż 5 drużyn ma mistrzowski potencjał. Satysfakcji nie starczy zatem dla wszystkich. Rozczarowanych i winnych rozczarowań nie zabraknie. Kto zatem znajduje się w tej specyficznej "grupie ryzyka"?
Oficjalnie najszybciej zbudowano zespół w Lesznie. Byki straciły co prawda Janusza Kołodzieja, ale wzmocnione braćmi Pawlickimi mogą być jeszcze groźniejsze niż w 2011 roku. Mogą, ale nie muszą… To co wydaje się być atutem podopiecznych Romana Jankowskiego może równie dobrze okazać się ich słabością. Młodzi zawodnicy nie zawsze przecież potrafią ustabilizować formę. Unia jest w stanie nawet wygrać przyszłoroczne rozgrywki, ale miejsce w środku ligowej tabeli nie będzie sensacją. W Lesznie już w październiku padły deklaracje walki o finał rozgrywek. Ewentualna porażka nie powinna być jednak bardzo dotkliwa, a już z pewnością łatwo będzie ją "rozsądnie wytłumaczyć".
Okrutny scenariusz na sezon 2011 napisało życie dla Unibaksu Toruń. Drużyna zasłużenie wygrała rundę zasadniczą, ale los odwrócił się od niej podczas pamiętnego półfinału w Lesznie. Anioły zakończyły sezon bez medalu. Teraz Wojciech Stępniewski nie chce zapeszać i na każdym kroku podkreśla, że jego drużyna nie należy do faworytów przyszłorocznych rozgrywek. Wątpliwe jednak, żeby udało mu się do tej myśli przekonać Romana Karkosika. Unibax jest jednym najpoważniejszych kandydatów do złota DMP. Torunianom może co prawda brakować solidnie punktującego piątego seniora, ale ten sam problem mają pozostałe ekstraligowe zespoły.
Mimo czterech medali DMP pod rząd wciąż nienasycone wydają się ambicje włodarzy Falubazu. Zatrudniając Rune Holtę i jednocześnie rezygnując z Grzegorza Zengoty zielonogórzanie posłali w świat czytelny komunikat, są gotowi bronić mistrzowskiego tytułu i tylko spadek formy liderów może im w tym przeszkodzić.
Władysław Komarnicki jasno określił cele Stali na przyszły sezon twierdząc, że brązowy medal go nie interesuje, bo już takowy ma. Gorzowianie będą liczyli się w walce o najwyższe cele, ale deklaracje skuteczności ich nowych zawodników należy potraktować z przymrużeniem oka. Krzysztofowi Kasprzakowi dwieście punktów w sezonie udało się zdobyć po raz ostatni w 2008 roku. Później nie miał co prawda okazji wystąpić w maksymalnej liczbie spotkań, ale jego wyniki i tak znacznie odbiegały od tych jakie deklarował przez sezonem. Ułańska wręcz fantazja poniosła Michaela Jepsena Jensena, który - jak twierdzi prezes Stali - zapowiada, że zdobycie 150 punktów nie będzie dla niego problemem. Przypomnijmy, że w minionych rozgrywkach wywalczył ich razem z bonusami 98. Wspomnianych zawodników niewątpliwie stać na osiągnięcie zapowiadanych wyników, ale to jeszcze nie powód, żeby oceniać ich możliwości wyłącznie w oparciu o deklaracje.
Żużlowe mocarstwo miało powstać w Tarnowie. Sporo talentu będzie jednak musiał wykrzesać Marek Cieślak z siebie i swoich zawodników, żeby sięgnąć z Jaskółkami choćby po medal. Po rozczarowaniu z minionego sezonu tarnowianie odmienili oblicze zespołu, ale trzeba byłoby wykazać się ogromną dozą kibicowskiego hurraoptymizmu, żeby widzieć w "nowych" Jaskółkach zespół wyraźnie mocniejszy od ubiegłorocznego.
Coraz mniej realne wydają się plany stworzenia medalowej ekipy w Rzeszowie. Na rynku transferowym pozostało niewielu wartościowych zawodników, a jak wiadomo na Podkarpacie jest naprawdę daleko.