- Rafał Dobrucki spotkał się z prezesem Robertem Dowhanem. Panowie ustalili, że zawarcie umowy to dobry pomysł. Tak naprawdę w ciągu roku wiele może się wydarzyć, a jeśli Rafał do końca stycznia nie podpisze kontraktu, jego jakiekolwiek starty będą nierealne. Gdyby bowiem chciał wsiąść na motocykl, musiałby od nowa robić licencję żużlową. A jest to całkowicie pozbawione sensu. Kontrakt zostanie zawarty tak, aby nie zamykać żadnej bramy. Jeżeli chodzi o tę zawodniczą umowę, jest to oczywiście kontrakt warszawski - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Jankowski.
Gdyby Rafał Dobrucki nie podpisał kontraktu, nie mógłby wystąpić w swoim pożegnalnym turnieju, w którym - o ile zdrowie pozwoli - bardzo chciałby wziąć udział. - Rafał ma w tej chwili ważną licencję żużlową. Jeśli jakikolwiek zawodnik nie podpisze kontraktu z dowolnym klubem do końca stycznia, to nie będzie mógł startować w tym roku kalendarzowym bez ponownego egzaminu licencyjnego. Gdyby Rafał chciał choć raz wyjechać na tor, musiałby odnawiać swoją licencję. Tak samo jest w przypadku Zbigniewa Czerwińskiego, ale i kilku innych zawodników. Formalnie wygląda to tak, że żużlowiec ma podpisany kontrakt warszawski i może szukać dla siebie miejsca w jakimś klubie. Może to oczywiście funkcjonować na zasadzie wypożyczenia; czyli być zawodnikiem Falubazu Zielona Góra wypożyczonym do tego, czy innego klubu. W przypadku Rafała nie chodzi oczywiście o żadne wypożyczenie, ale o to, aby w końcu marca mógł wyjechać na tor w swoim turnieju pożegnalnym, jeśli taka będzie jego wola. W ciągu roku dużo może się zdarzyć, więc zamykanie furtki w tym przypadku nie ma żadnego sensu, bo ani Rafała, ani klubu nic to nie kosztuje. Jest to jedynie podpisanie kilku dokumentów i tak naprawdę na ten moment nic za tym więcej nie idzie - wyjaśnił rzecznik prasowy Stelmet Falubazu.
Nie zmienia to jednak faktu, że formalnie Dobrucki będzie zawodnikiem zielonogórskiego zespołu na sezon 2012 i jego nazwisko będzie figurowało w kadrze Drużynowego Mistrza Polski. - Oczywiście, podobnie jak każdego zawodnika związanego z jakimś zespołem kontraktem warszawskim. Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku z Adamem Skórnickim w Lesznie. Los napisał taki scenariusz, że jednak wystartował w Unii. W tym klubie była masa kontuzji, istne fatum ciążyło nad tym zespołem. Pojawiła się taka konieczność, a dla niego szansa, więc pojechał. Jakbyśmy w styczniu 2011 roku zapytali Józefa Dworakowskiego albo Ireneusza Igielskiego czy bierze pod uwagę start Adama Skórnickiego w barwach Unii Leszno, powiedzieliby pewnie, że nie. Kontrakt ma zawarty, przynależność klubową ma, nikt mu więc nie zamyka żadnej furtki. My również nie chcieliśmy niczego utrudniać naszemu nowemu trenerowi - zakończył Jankowski.