Szwendrowski o tragedii w Wiedniu: Jak taki obiekt mógł posiadać licencję FIM?

W 1956 roku doszło do tragicznego wypadku na stadionie Prater w Wiedniu. Podczas jednego z wyścigów w wyniku uderzenie w schody zmarł Zbigniew Raniszewski.

- Tor żużlowy na wiedeńskim Praterze nie był w ogóle dostosowany do organizowania zawodów żużlowych - zarówno pod względem geometrii toru, jak i bezpieczeństwa startujących zawodników. Wiraże otoczone były betonowymi schodami z poręczami, prowadzącymi na trybuny. Wszyscy zawodnicy oraz kierownictwo ekipy - byliśmy tym stanem przerażeni. Dziwiliśmy się, jak taki obiekt mógł posiadać licencję FIM - powiedział Włodzimierz Szwendrowski w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej.

Dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski był świadkiem całego zdarzenia. - Całą sytuację widziałem z parkingu, gdzie już było nerwowo po wcześniejszym upadku Andrzeja Krzesińskiego. Doszło do kontaktu między Raniszewskim i przeciwnikiem jadącym przed nim. Zbyszek po zetknięciu się z rywalem nie był w stanie zamknąć gazu. Odprostowało go, przymusowo stracił rytm jazdy, a potem doszło do kolizji z Sidlo. Następnie skulony Polak z całym impetem uderzył w betonowe schody. Obraz był wstrząsający. O wszystkim decydowały ułamki sekund i skończyło się, tak jak się skończyło. Nie było szans, aby się uchronić przed uderzeniem w beton, gdyż w tym miejscu nie było żadnej bandy. Moja interpretacja zdarzenia jest odwrotna niż to, co zeznawał w prokuraturze Austriak, Sidlo. Nie było czasu i możliwości na zamknięcie "gazu" przez Zbyszka. Musiałby zdjąć prawą rękę z manetki gazu, która sama będąc na odpowiedniej sprężynie, zamknęłaby przepustnicę gazu. Tak samo niejasne jest oświadczenie Sidlo, że jechał na czwartej pozycji i został uderzony w tylne koło przez jadącego za nim Raniszewskiego. Gdyby nawet tak było - to zawodnik austriacki musiałby znajdować się na trzecim miejscu, a Raniszewski na czwartym. W tej sytuacji Raniszewski wywróciłby się natychmiast, zaś Sidlo mógł sam zderzyć się ze schodami - tłumaczy Szwendrowski.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin

Źródło artykułu: