Grand Prix Europy w końcu dla Polaka?

 / Na zdjęciu: Tomasz Gollob
/ Na zdjęciu: Tomasz Gollob

Już w najbliższą sobotę na torze w Lesznie odbędzie się Grand Prix Europy. Czy tym razem w stawce znajduje się zawodnik, który będzie w stanie przerwać hegemonię obcokrajowców na leszczyńskim owalu?

Pierwsze zawody Grand Prix na torze w Lesznie odbyły się w 2008 roku. Ku uciesze miejscowych kibiców triumfował w nich Australijczyk Leigh Adams, który od 13 lat był związany z leszczyńską Unią. Sam zawodnik przyznał później, że było mu niezmiernie miło gdy kibice nagrodzili go gromkimi brawami, mimo że wygrał z reprezentantami ich kraju. Nikogo jednak nie zdziwiło zwycięstwo Adamsa, który tor Byków znał jak własną kieszeń. Inny utytułowany Australijczyk Jason Crump zakończył zawody na 8 miejscu. "Ginger" miał dużego pecha w biegu półfinałowym. Po nieudanym starcie minął Tomasza Golloba i gdy minimalnie wyprzedził Nicki'ego Pedersena otwierając sobie tym samym drzwi do finału Duńczyk upadł na tor, a sędzia uznał, że to Crump jest winny przerwania biegu.

Rok później zawodnik ten powetował sobie słaby występ sprzed roku, pewnie krocząc do zwycięstwa. W całych zawodach zdobył 22 punkty, tylko dwukrotnie ulegając innym żużlowcom. Fantastyczny start w biegu finałowym zapewnił mu najwyższe miejsce na podium leszczyńskiego turnieju. Zawody te kompletnie "zawalił" Leigh Adams, który wywalczył jedynie 6 punktów. W swoim ostatnim biegu miał jeszcze szansę zakwalifikować się do półfinałów, ale jego ostra walka z Kennethem Bjerre zakończyła się upadkiem zawodników, a winny sytuacji Adams został wykluczony z powtórki, kończąc tym samym turniej.

W 2010 roku leszczyński kangur nie startował już w cyklu Grand Prix. Mylił się jednak ten, który sądził, że na najwyższym stopniu podium w końcu stanie reprezentant innego kraju. Przez całe zawody świetnie spisywał się Jarosław Hampel. W biegu finałowym Polak miał pierwszeństwo w wyborze pola startowego. Na nic się to jednak zdało, gdyż ponownie bezkonkurencyjny okazał się Jason Crump, psując tym samym humor większości kibiców na leszczyńskim stadionie.

W ubiegłym sezonie po raz pierwszy od 2008 roku, kiedy to cykl Grand Prix zawitał do Leszna, na stadionie imienia Alfreda Smoczyka nie zabrzmiał australijski hymn. Nie był to również Mazurek Dąbrowskiego, mimo iż w biegu finałowym startowało aż 2 Polaków - Jarosław Hampel oraz Tomasz Gollob. W ostatnim biegu zawodów bezkonkurencyjny okazał się Duńczyk Nicki Pedersen, który minął metę jako pierwszy i stanął na najwyższym stopniu podium.

Czy w ostatnim Grand Prix na popularnym "Smoku" kibice w końcu będą mogli odśpiewać polski hymn? Złośliwi mogliby powiedzieć, że stanie się to na początku zawodów, ale przed GP Europy grana jest "Oda Do Radości" - hymn Unii Europejskiej, zatem jedynym sposobem, aby w Lesznie w najbliższą sobotę zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego jest wygranie zawodów przez któregoś z reprezentantów Polski. Kandydatów do tego osiągnięcia jest aż trzech: Tomasz Gollob, Jarosław Hampel oraz startujący z dziką kartą Przemysław Pawlicki.

Źródło artykułu: