Mirosław Jabłoński i Grzegorz Zengota od początku tegorocznych rozgrywek występują w meczach ligowych Dospel Włókniarza Częstochowa. W pierwszych spotkaniach spisywali się oni bardzo przyzwoicie. Szczególnie "Zengi", który nawet w dwóch pojedynkach wyjazdowych był jednym z liderów biało-zielonych. Coraz częściej zdarzają im się jednak słabe występy, które opinię publiczną skłaniają do jednego wniosku - czas na zmiany.
Przed sezonem trwała rywalizacja o miejsce w składzie biało-zielonych. Rola zawodnika oczekującego na swoją szansę przypadła Rafałowi Szombierskiemu. Wtedy trudno było dziwić się takiej decyzji, gdyż "Szumina" wypadał bardzo blado na tle swoich klubowych kolegów. Z biegiem czasu dyspozycja Rafała na treningach poprawiała się. Co prawda wydaje się, że Szombierski nie prezentuje jeszcze pełni swoich niewątpliwie wielkich możliwości, ale różnica w jego jeździe w porównaniu z pierwszymi próbnymi kółkami jest ogromna.
Dostrzegli to fani biało-zielonych, którzy śledzą poczynania swoich pupili nawet na treningach przy ul. Olsztyńskiej. Coraz częściej można było przeczytać opinie, że może w końcu warto dać szansę Rafałowi Szombierskiemu, szczególnie zważywszy, iż postawa wspomnianych wyżej zawodników niekiedy pozostawiała wiele do życzenia. Apogeum sięgnęło po meczu Włókniarza w Zielonej Górze, gdzie Mirosław Jabłoński i Grzegorz Zengota wspólnie zdobyli tylko jeden punkt i to nie pokonując żadnego rywala.
Trudno dziwić się sztabowi szkoleniowemu Lwów, że nie zdecydował się do tej pory na zastosowanie zmiany. Zarówno Jabłoński i Zengota dobrze radzą sobie w turniejach indywidualnych oraz na zagranicznych frontach. Ponadto obojgu nie można odmówić ambicji i zaangażowania. Efekty ich ciężkiej pracy są jednak różne. Decyzja o ewentualnej rotacji w składzie niesie ze sobą plusy i minusy. Należy pamiętać, że niekiedy przerwa w startach pozwala złapać świeżość, drugi oddech, daje czas na przemyślenia oraz spokojne wyciągnięcie wniosków. Z drugiej strony wielka niewiadoma i olbrzymie ryzyko wiążące się z wystawieniem zawodnika, który stanowi duży znak zapytania.
W tym miejscu rodzi się pytanie, czy podjęcie tego ryzyka w sytuacji klubu spod Jasnej Góry i formie prezentowanej przez niektórych jeźdźców biało-zielonych nie jest konieczne. Enea Ekstraliga rozpędziła się na dobre, a ścisk w dolnych rejonach tabeli, gdzie znajduje się Włókniarz, powoduje, iż o tym, kto będzie mógł cieszyć się ze spokojnego utrzymania będą decydowały niuanse. Wątpliwości nie mają za to fani Włókniarza, którzy mówią wprost – chcemy w składzie Rafała Szombierskiego. - Widzę, jak Rafał ostro stara się na treningach i jak bardzo zależy mu na starcie w lidze. Jego jazda na pewno jest dużo lepsza niż na początku sezonu. Szanse na start przeciwko PGE Marmie Rzeszów "Szumina" ma - powiedział nam Jarosław Dymek, menadżer Włókniarza zapytany przez nas o ewentualne roszady w zestawieniu biało-zielonych.
Sam zainteresowany już raz pokazał, jak w wielkim stylu wraca się do ścigania na żużlu. Zrobił to po kilku latach przerwy od uprawiania speedway’a wręcz po mistrzowsku. Udowodnił, że mając w sobie wielką wiarę, ambicję, głód jazdy, można utrzeć nosa faworytom. Miało to oczywiście miejsce w sezonie 2010, kiedy to "Szumina" nieoczekiwanie stał się jednym z liderów Włókniarza. Pytanie, czy po słabym roku 2011 i wahaniach formy na treningach w sezonie bieżącym w Rafała ponownie wstąpiła wiara w swoje możliwości oraz ten błysk, coś, co sprawiło, że dwa lata temu skradł sympatię kibiców Włókniarza, niczym teraz Grigorij Łaguta. Pewne jest, że nie poznamy odpowiedzi, jeżeli Szombierski nie otrzyma szansy wystąpienia w meczu. Trzeba jednak pamiętać, że sztab szkoleniowy Lwów najlepiej zna aktualną formę i możliwości swoich podopiecznych, i na pewno wystąpią najlepsi.
We wspomnianym roku 2010 "Szumina" również nie był rewelacyjny podczas treningów. Wskoczył do składu Lwów w obliczu katastrofalnej wręcz formy Krzysztofa Słabonia i… stał się bohaterem, zdobywając w debiucie 9 punktów, i walnie przyczyniając się do triumfu nad Betardem Wrocław w stosunku 47:43. Potem Szombierski był liderem Lwów w dwumeczu o utrzymanie z Polonią Bydgoszcz. Być może już niebawem dowiemy się, które powiedzenie w tym przypadku weźmie górę - "nic dwa razy się nie zdarza", czy "historia lubi się powtarzać".
Mój typ,to 52;38 dla Włókniarza:)))