Patrząc na obsadę, faworytami wydają się być (w kolejności alfabetycznej) Kacper Gomólski, Piotr Pawlicki, Krystian Pieszczek, Szymon Woźniak i Bartosz Zmarzlik. - Ja uważam, że są to jeszcze dzieci. Jedni mają więcej startów, a inni mniej. Na pewno któryś z nich zwycięży, bo są to bardziej objeżdżeni zawodnicy, od pozostałych - ocenił Zenon Plech.
W Gdańsku liczą przede wszystkim na Pieszczka, który wskakując na podium, byłby trzecim medalistą Brązowego Kasku wychowanym właśnie w Wybrzeżu. Wcześniej ta sztuka wyszła Mirosławowi Berlińskiemu i Jarosławowi Olszewskiemu. Plech tonuje jednak nastroje. - Niepotrzebnie od niego tak wiele wymagamy. On musi jechać spokojnie, gdyż presja jest na nim olbrzymia. Czytałem, że jest pompowany przez media. Może i jest na tym torze jednym z faworytów, jeździ coraz lepiej, jednak potrzebuje jak najwięcej jazdy - zauważył znakomity przed laty żużlowiec.
Patrząc na obsadę finału, wielu jego uczestników jeździ w najwyższej klasie rozgrywkowej i zdobywa w niej ważne punkty dla swoich drużyn ligowych. Co się zmieniło w ostatnich latach? - Zaczęto robić to, co mówiłem kiedyś. Skoro dzieci mogą trenować od czternastego roku życia na dużym torze i rok później mogą już zdawać licencję i ścigać się z juniorami, to powoli to przynosi efekty - zauważył były żużlowiec Stali Gorzów i Wybrzeża Gdańsk. - Do tej pory Polak jechał jeden bieg, a obcokrajowiec typu Martin Vaculik, czy Darcy Ward pięć. Teraz zmuszamy kluby do szkolenia i dobrze, że tak się stało - zakończył Plech w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.