Ostatni w tym sezonie mecz ligowy w Częstochowie dostarczył wielu emocji. O losach spotkania zadecydowały dwa ostatnie wyścigi, w których gospodarze odnieśli podwójne zwycięstwa, odrobili straty z pierwszego spotkania i w kontekście rezultatu pojedynku we Wrocławiu zapewnili sobie 8. miejsce w tabeli i utrzymanie w najwyższej klasy rozgrywkowej bez konieczności walki w fazie play-out.
Końcówka sezonu była dla Lwów udana, chociaż musiały rywalizować w osłabieniu. W meczu siedemnastej rundy Enea Ekstraligi w Bydgoszczy częstochowianie startowali bez Artura Czai i Huberta Łęgowika, którzy dzień wcześniej brali udział w karambolu w Gorzowie i nie czuli się na siłach, by wziąć udział w spotkaniu rozgrywanym niecałe 24 godziny później. W konsekwencji tego upadku "Józek" doznał wieloodłamowego złamania kości łonowej z przemieszczeniem i złamania kości kulszowej. U "Łęgiego" skończyło się tylko na strachu i po kilkudniowym odpoczynku ponownie wsiadł on na motocykl.
Na domiar złego w czwartkowym spotkaniu Elite League nogę złamał Kenneth Bjerre i Lwy w starciu z Unią Leszno musiały radzić sobie bez zawodnika z Grand Prix. W niedzielę częstochowianie po raz kolejny nie oszczędzali kości. W trzecim wyścigu upadek na ostatnich metrach zanotował Rafał Szombierski, który dość ostro został potraktowany przez Damiana Balińskiego. W kolejnej gonitwie na wejściu w pierwszy łuk upadł Łęgowik.
Częstochowianie ponownie nie mieli szczęścia. Łęgowik złamał rękę z przemieszczeniem, co oznacza kilka tygodni przerwy. Prawdziwym heroizmem wykazał się za to "Szumina". Po upadku narzekał on na ból nogi oraz żeber, ale mimo to na torze pojawił się pięciokrotnie i walnie przyczynił się do zwycięstwa. Szombierski został prawdziwym bohaterem spotkania. Jak się okazało ze złamanymi trzema żebrami i dużym bólem nogi wychowanek rybnickiego klubu zdobył 6 punktów i dwa bonusy, a w każdym z wyścigów do końca walczył o wyższe pozycje.