- Nie mogę być zadowolony ze swojego występu, ani całej naszej reprezentacji. Boli mnie wciąż ta kontuzjowana ręka, której urazu nabawiłem się we Władywostoku podczas upadku z Jasonem Crumpem. Po tej kontuzji nie jechałem jeszcze ani jednych zawodów. Odbyłem tylko dwa treningi. Zdecydowałem się po tych próbnych jazdach przyjechać do Gniezna na finał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów, ale jak widać, nie byłem w stanie walczyć na sto procent - powiedział dla SportoweFakty.pl Władimir Borodulin.
"Wowa" kilka razy w Gnieźnie jechał na punktowanych pozycjach, ale tracił je na dystansie. Rosjanin uważa, że było to podyktowane niedopasowanym sprzętem. - Dobrze wychodziliśmy ze startu, ale na dystansie byliśmy bardzo wolni. Nasze motocykle nie były odpowiednio spasowane z torem. Lepiej czujemy się na przyczepniejszej nawierzchni, a w sobotę w Gnieźnie było bardzo twardo. Być może gdyby odbył się oficjalny trening, lepiej dopasowalibyśmy się do tej nawierzchni. Pojechaliśmy jednak w ciemno, bez treningu i zupełnie nam nie wyszło - dodaje.
Reprezentacja Rosji nie tylko nie zdołała obronić tytułu mistrzowskiego z Bałakowa, ale w Gnieźnie nawet nie stanęła na podium. - Oczywiście, że liczyliśmy na jeden z medali, minimum brązowy. Broniliśmy przecież tytułu mistrzowskiego. W Rosji przed rokiem byliśmy najlepsi. Teraz na własnym torze dominowali Polacy. Może jak wróci finał do Rosji, odzyskamy tytuł, bo u siebie jesteśmy naprawdę mocni? - zastanawia się "Wowa".