Najważniejsze, że udało się awansować - rozmowa z Damianem Balińskim

Damian Baliński zdobył 10 punktów i wraz z Krzysztofem Kasprzakiem awansował do finału Mistrzostw Polski Par Klubowych. Dla wychowanka Unii Leszno w piątek najważniejsze było to, aby przejść gdańską eliminację.

Michał Gałęzewski: Jak oceniasz eliminację MPPK w waszym wykonaniu?

Damian Baliński: Najważniejsze, że udało się awansować. Po dwóch biegach było ciężko, bo w wyścigu z Rybnikiem przedobrzyliśmy z przełożeniami, gdyż w wyścigu z Bydgoszczą Rafał Okoniewski nam uciekł. Okazało się, że zrobiliśmy wszystko w złą stronę. Po tym fatalnym biegu wróciliśmy do pierwotnych ustawień i wszystko potoczyło się po naszej myśli. Wygraliśmy trzy nasze biegi po 5:1. Nie było łatwo, ale najważniejszy jest awans.

Dużo ułatwiła wam taśma Tomka Chrzanowskiego w jednym z biegów...

- Na pewno tak. Wiadomo, że nasza przewaga nad Gdańskiem wynosiła tylko jeden punkt. Gdybyśmy wygrali bieg z udziałem Tomka w stosunku 5:1, to nic by nie zmieniło. Wiadomo jednak, że z udziałem dwóch zawodników każdej ekipy bieg mógłby się potoczyć zupełnie inaczej. To jest jednak nie nasze zmartwienie, możemy Tomkowi jedynie współczuć, a my cieszymy się z awansu.

Zdziwiła ciebie przyczepność gdańskiego toru?

- Zdziwiła, gdyż dawno tu nie jeździłem. Ostatni raz występowałem tu bodajże 3 lata temu i wiadomo, że nawierzchnia zachowywała się inaczej, niż w ostatnim starcie, kiedy tu byłem. Z początku ciężko było się dostosować, jednak później wszystko grało. Jak się przyjedzie na tor, na którym się dawno nie startowało, to zawsze są zagadki. Jak uda się trafić z przełożeniami na pierwsze biegi, to jest wszystko dobrze. W przeciwnym wypadku jest mały problem.

Przejdźmy do rozgrywek ligowych. Czy obrona mistrzostwa Unii jest realna?

- Na pewno naszymi rywalami do mistrzostwa będą Włókniarz i Toruń. My będziemy się chcieli włączyć w tą walkę. Na pewno każdy zespół, który awansuje do czwórki będzie miał duże szanse i będzie ciężko walczyć o złoto. Musi dopisać szczęście. Mam nadzieję, że pojedziemy na tyle dobrze, że będzie można powalczyć o obronę tytułu i złoto pozostanie w Lesznie. Nie będzie jednak łatwo.

Jak to robicie w Lesznie, że co kilka lat wyrasta u was żużlowy narybek?

- Trzeba o to spytać trenera, który zajmuje się szkoleniem młodzieży. Z efektów tego szkolenia wynika, że robi to bardzo dobrze. Możemy się cieszyć, że jest to zauważalne. Można podać przykład Przemka Pawlickiego, który jest rewelacją! Po zdaniu licencji jedzie bardzo dobrze i ma papiery na bycie wielkim żużlowcem.

Komentarze (0)