Nie trzeba mnie zatrzymywać we Wrocławiu - rozmowa z Tomaszem Jędrzejakiem

Tomasz Jędrzejak spokojnie czeka na okres transferowy. Po najlepszym sezonie w karierze teoretycznie powinien przebierać w ofertach z innych klubów. On jednak zaprzecza, by telefony się urywały.

Maciej Kmiecik: Co po sezonie porabia indywidualny mistrz Polski?

Tomasz Jędrzejak: Jestem tyle co po krótkim urlopie. Byłem z rodziną na wakacjach. Wróciłem już jednak do Polski. Na odpoczynek nie ma wiele czasu. Dużo spraw jest do pozałatwiania. To kwestie organizacyjne, sponsorskie itd. Na brak zajęć nie narzekam.

Na brak ofert na sezon 2013 pewnie także nie?

- Jak na razie nie ma żadnych rewelacji. Telefony się nie urywają. Być może jest to spowodowane faktem, że nie znamy jeszcze dokładnego regulaminu rozgrywek na kolejny sezon. Wszyscy chyba jeszcze czekają na rozwój wypadków i chociażby określenie KSM, jaki będzie obowiązywał w 2013 roku. Przypuszczam, że transferowa karuzela dopiero się rozkręci po ogłoszeniu regulaminu.

Krystyna Kloc w rozmowie ze SportoweFakty.pl powiedziała, że kapitan drużyny jest najważniejszy. Odczuwasz, że zatrzymanie we Wrocławiu Tomasza Jędrzejaka jest priorytetem?

- Mnie nie trzeba zatrzymywać we Wrocławiu. Zawsze powtarzałem, że tam czuję się dobrze, mam we Wrocławiu wszystko poukładane. Także po wywalczeniu tytułu mistrza Polski, gdy pojawiły się pytania o zmianę barw klubowych, zapewniałem, że chcę zostać we Wrocławiu. Nic w tym temacie się nie zmieniło. Nie myślę o zmianie barw klubowych.

A jak skomentujesz spekulacje o tym, że zakontraktowaniem Ciebie zainteresowana jest Zielona Góra? Na tamtejszym torze zdobyłeś tytuł mistrza Polski, czujesz się na nim wyśmienicie, więc...

- To są tylko spekulacje mediów. Ja nic nie wiem o tym, że Zielona Góra jest zainteresowana moją osobą. Nastawiam się na to, że nie będę musiał zmieniać klubu. Mam nadzieję, że niebawem spotkam się z władzami klubu z Wrocławia i przy miłej i sympatycznej rozmowie szybko dojdziemy do porozumienia. Rok temu podpisałem kontrakt jako pierwszy. Myślę, że teraz będzie podobnie.

Kiedy planujesz rozpocząć przygotowania do nowego sezonu?

- Tradycyjnie od grudnia. Każdy z nas już zna siebie i wie, co trzeba robić, by utrzymać się w dobrej kondycji. Zresztą nie jest tak, że teraz nic nie robię i tylko odpoczywam. Nawet podczas wakacji znajdzie się czas na jakiś ruch.

Czyli nie ma mowy o leżeniu na plaży?

- Czas na leżenie na plaży też się znajdzie. Ile jednak można leżeć na plaży? Preferuję aktywny wypoczynek.

Twoja ulubiona piłka nożna?

- Niestety, nie mogę grać w piłkę z uwagi na kontuzję kolana. Ruszam się więc, ale bez gry w piłkę. Kolano trzeba oszczędzać na sezon. Nie ma sensu ryzykować większego urazu dla zabawy w futbol.

Tomasz Jędrzejak w 2012 roku zanotował swój najlepszy sezon na torach ekstraligowych.
Tomasz Jędrzejak w 2012 roku zanotował swój najlepszy sezon na torach ekstraligowych.

W listopadzie planujesz jeszcze jakiś urlop czy skupisz się na sprawach organizacyjnych przed nowym sezonem?

- Tak jak wspomniałem obowiązków ma sporo. Nie planuję już jakiś dalekich wyjazdów. Mam małą córeczkę i nie będę jej targał po świecie. W planach ma jeszcze jedynie weekendowy wyjazd w połączeniu z obejrzeniem dobrego meczu piłkarskiego.

Pokibicujesz ulubionemu Manchesterowi United?

- Nie. Tym razem wybieram się do Madrytu na mecz Realu. Przy okazji pozwiedzam miasto. To będzie krótki, ale przyjemny wypad do stolicy Hiszpanii.

Co myślisz, kiedy teraz spokojnie patrzysz na trofea zdobyte w tym sezonie, który był najlepszy w Twojej karierze?

- Na pewno jestem dumny z tego, co osiągnąłem w tym roku. Nie myślę jednak już o tym, co było. W życiu pojawiają się dobre i gorsze rzeczy, z którymi trzeba się zmierzyć. Nie mam już 15 lat, żeby skakać do góry z radości. Cieszyłem się spontanicznie w Zielonej Górze po wywalczeniu tytułu. Spełniłem wówczas swoje marzenia. Teraz żyję rzeczywistością – płacę rachunki, bawię się z dziećmi, spędzam czas z rodziną. Do sukcesów podchodzę z dystansem.

Ale pewnie myślisz, co zrobić, by tak dobry sezon powtórzyć w kolejnym roku? Należysz wszak do zawodników, którym rzadko zdarza się miewać równe sezony z rzędu...

- Być może tak było do tej pory. Poprzedni sezon 2011 też uważam za udany. Pewnie, że nie był tak dobry jak ten miniony, ale najgorszy też nie. Dojrzałem już do pewnych rzeczy. Mam wszystko bardzo dobrze poukładane – mój team, tunerów. Teraz wszystko zależy ode mnie. Nic tylko jeździć i cieszyć się żużlem.

Zanotowałeś najlepszy sezon indywidualnie w Enea Ekstralidze, ale Twój zespół musiał do samego końca drżeć o utrzymanie...

- Faktycznie, tak dobrego sezonu pod względem średniej biegowej na poziomie ekstraligi jeszcze nie miałem. Niestety, nie przełożyło się to na wynik drużyny. Uważam, że w dużej mierzy wynikało to z kontuzji. Jechaliśmy kilka meczów bez Taja Woffindena. Nicolai Klindt, który świetnie zaczął sezon, później nabawił się urazu. Również Patryk Malitowski po kontuzji nie był już tak skuteczny. W końcowym rozrachunku brakowało tych kilku punkcików, by spokojnie zająć miejsce w środku tabeli.

Mówisz, że w Polsce nie zamierzasz zmieniać pracodawcy. W Szwecji też nie zmieniłeś klubu, zostajesz wierny Vastervik...

- Dobrze się tam czuję. Jeździłem tam przez ostatnie cztery sezony. Nie było sensu nic zmieniać.

Wiele mówi się o pieniądzach w polskim żużlu, że zawodnicy żądają nie wiadomo, jakich sum, że prezesi oferują bajońskie sumy. Dostałeś już jakąś ofertę, po której spadłeś z krzesła?

- Absolutnie nie. Nie było mnie co prawda przez tydzień w Polsce i miałem wyłączony telefon, ale sprawdziłem, kto próbował się ze mną kontaktować. Naprawdę nie było nic sensacyjnego. Przychodzą raz po raz jakieś mailowe oferty czy zapytania. Tak jak wspomniałem wcześniej, każdy czeka na konkretny regulamin, dopiero wówczas zacznie się ruch w interesie.

Tomasz Jędrzejak cieszył się jak dziecko po wywaleczeniu złotego medalu IMP. Teraz do sukcesu podchodzi już z większym dystansem.
Tomasz Jędrzejak cieszył się jak dziecko po wywaleczeniu złotego medalu IMP. Teraz do sukcesu podchodzi już z większym dystansem.
Źródło artykułu: