Cały sezon jeździłem z zerwanymi wiązadłami - rozmowa z Januszem Kołodziejem

Janusz Kołodziej sezon 2012 przejeździł z groźną kontuzją. Po zakończeniu startów poddał się operacji, a teraz przechodzi rehabilitację

Maciej Kmiecik: Niedawno przeszedł pan zabieg rekonstrukcji zerwanych wiązadeł w kolanie. Jak się pan teraz czuje?

Janusz Kołodziej: Bardzo dobrze. Wszystko przebiega zgodnie z planem, a nawet szybciej. Można powiedzieć, że goi się jak na psie. Pewnych rzeczy nie może można przeskoczyć. Momentami czuję, jakby to kolano było już zdrowe. To jednak tylko pozory. Cały czas muszę bardzo uważać na tę nogę. Nie zapominajmy, że to była rekonstrukcja zerwanych wiązadeł. Przeszczepiano ścięgna z innego miejsca.

Takie kontuzje u piłkarzy czy koszykarzy leczy się bardzo długo. Z reguły co najmniej pół roku. Jak to wygląda u żużlowców?

- Jest dokładnie tak samo. Wiadomo, że sportowcy chcieliby wrócić do uprawianej dyscypliny jak najszybciej. Nie można tego jednak robić. Lekarze uczulają, by oszczędzać tę nogę, choć ja już odnoszę wrażenie, że mógłbym normalnie chodzić, bez pomocy kul. Noga wydaje się być całkiem w porządku.

Jakie są prognozy lekarskie o pana powrocie do treningów?

- Z tygodnia na tydzień mogę coraz bardziej zginać tę nogę. Obecnie kolano zgina się do 60 stopni. Mam nadzieję, że do końca tygodnia to zgięcie będzie jeszcze większe do 70 stopni. Od początku grudnia powoli będę odstawiał używanie kul. Wszystko zależy jednak od lekarzy, którzy ocenią stan tego kolana. Pewnie, że chciałoby się już trenować, ale nie można robić niczego na siłę, bo można tylko zepsuć udany zabieg.

Janusz Kołodziej sezon 2012 przejeździł z kontuzją, której co ciekawe, nie nabawił się na torze.
Janusz Kołodziej sezon 2012 przejeździł z kontuzją, której co ciekawe, nie nabawił się na torze.

Utrudni to panu mocno przygotowania do sezonu?

- Może nie tyle utrudni, ale będę trenował z dużo mniejszą siłą. Z prognoz wynika, że jeszcze przed sezonem będę mógł normalnie truchtać. Mam nadzieję, że do treningów już wkrótce dodam jazdę na rowerze. To pozwoli mi budować kondycję przed sezonem. Tak naprawdę jak wsiądę na rower, poczuję jakbym stąpał już po ziemi. Brakuje mi ruchu.

Żaden obóz przygotowawczy w okresie zimowym tym razem nie wchodzi w rachubę?

- Absolutnie, tym razem nie będzie żadnych nart ani jazdy na desce. Rozmawiałem z osobami, które uprawiają nawet amatorsko sporty zimowe i okazuje się, że właśnie takie kontuzje, jakiej ja się nabawiłem, bardzo często przytrafiają się właśnie na nartach czy snowboardzie.

Bo pan również urazu doznał nie jeżdżąc na żużlu, ale właśnie na obozie narciarskim...

- Dokładnie tak. Nie ukrywam, że jestem w szoku właśnie z uwagi na to, w jakich okolicznościach doznałem kontuzji. Jeżdżę tyle lat na żużlu i z kolanami nigdy nie miałem większych problemów. Na desce czy nartach kolano bardzo łatwo wygiąć i zerwanie wiązadeł gotowe. To niestety mnie spotkało.

Janusz Kołodziej zostaje w Tarnowie i chciałby, aby mistrzowska drużyna obeszła się bez dużych zmian.
Janusz Kołodziej zostaje w Tarnowie i chciałby, aby mistrzowska drużyna obeszła się bez dużych zmian.

Jak w ogóle udało się panu przejechać cały sezon 2012 z niezłym skutkiem, startując z zerwanymi wiązadłami w kolanie?

- Wiele osób pomogło mi w tym, że przejechałem ten sezon. Dopiero przed samym jego startem okazało się, co tak naprawdę stało się na obozie. Wcześniej myślałem, że to zwykły ból kolana. Podczas jazdy na torze na jednym z treningów wygięła mi się noga, ból był tak duży, że puściłem motocykl i upadłem. Tak naprawdę wtedy jeszcze "doprawiłem" to kolano. Tak jak wspomniałem, startować na żużlu z taką kontuzją mogłem dzięki pomocy wielu ludzi. Bardzo dużo pomogli mi lekarze z Reha Medica. Serdecznie dziękuję im za to. Postawiono przede wszystkim dobrą diagnozę. Rehabilitanci zalecili mi ćwiczenia na wzmocnienie mięśni w tej nodze. W kolanie były takie luzy, jak w starym "rozklekotanym" samochodzie. Dzięki ćwiczeniom umocniłem mięśnie, a masywny stabilizator pomógł mi w tym, bym mógł jeździć na żużlu. Jak się później dowiedziałem, połowa żużlowców jeździ z takimi stabilizatorami. Dzięki niemu mogłem swobodnie startować na torze, nie odczuwając bólu.

Pana nazwisko nie przewija się w kontekście giełdy transferowej. Spokojnie może pan się przyglądać z boku ruchom transferowym…

- Faktycznie w tym roku mam spokój. Podpisałem dwuletni kontrakt w Tarnowie. U mnie tej zimy nic się nie zmienia. Mogę ze spokojem przygotowywać się do kolejnego sezonu.

Ale pewnie zespół, w którym pan startował nieco się zmieni?

- Pewnie tak. Ubolewam nad tym, bo to co było, znakomicie funkcjonowało. Czasami przepisy wymuszają zmiany. Najchętniej nie robiłbym żadnych roszad w zespole. Ta ekipa była idealna, o czym zresztą świadczy zdobycie tytułu Drużynowych Mistrzów Polski.

Źródło artykułu: