Gnieźnieński klub mocno się rozwija - rozmowa z Magnusem Zetterstroemem

W sezonie 2012 Magnus Zetterstroem był kapitanem Lechmy Startu Gniezno. Szwed, choć nie były to dla niego do końca udane rozgrywki, z optymizmem patrzy w przyszłość.

Szymon Kaczmarek
Szymon Kaczmarek

Chyba nie możesz być zadowolony z twoich indywidualnych wyników w Polsce w minionym sezonie. Zgodzisz się?

Magnus Zetterstroem: Tak i nie. Sezon był dla mnie niczym kolejka górska, ze swoimi wzniesieniami i upadkami, i oczywiście - moje sezony w polskich ligach bywały lepsze! Dobrą rzeczą jest, że wiem, iż zawsze robiłem co mogłem najlepszego, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki zarówno torowe, jak i wszystkie inne. Rzecz jasna były błędy, które dziś wiem, że wpłynęły na rezultaty moje i co za tym idze - klubu. Te błędy kosztowały mnie ten sezon, ale to są błędy z których się mogę uczyć i dzięki którym będę mógł uniknąć podobnych pomyłek w przyszłości.

Potrafisz znaleźć główną przyczynę?

- Tak, w tej chwili prawdopodobnie mógłbym ją wskazać, ale myślę, że to byłaby bardzo nudna historia dla ciebie i wszystkich innych. Dla mnie istotnym jest, że ja i mój team wiemy o co chodziło, i że nie powielimy już podobnych błędów.

Jaki był, według ciebie, najlepszy moment sezonu w wykonaniu Lechmy Startu Gniezno? Wszyscy oczywiście wskazują na ostatni mecz i fetę po awansie - ale może zapadła tobie w pamięć jakaś inna konkretna chwila?

- Bardzo ciężko jest pobić świętowanie awansu - nawet mimo tego, że w ostatnim spotkaniu nie mogłem pomóc drużynie na torze. Jednak pamiętam jeden wyścig w Ostrowie, gdzie "Pan Klaun Lindbaeck" niemal zsiadł z motocykla pod koniec drugiego okrążenia i był 40 metrów za stawką, i mimo to wyścig zakończył na pierwszym miejscu! Jazda z najwyższej półki w wykonaniu znakomitego zawodnika. To była świetna robota, Anton!

Co możesz powiedzieć o współpracy z zarządem i działaczami klubu, kolegami z drużyny oraz trenerem Lechem Kędziorą?

- W odniesieniu do działaczy, trenera i kolegów ze Startu, mam wyłącznie dobre słowa! Klub był bardzo profesjonalny we wszystkich tematach: od płatności przez przygotowanie toru czy organizację hoteli etc., aż po utrzymywanie drużyny w jedności. Było wielką przyjemnością współpracować na torze z wszystkimi moimi kolegami ze Startu - wszyscy są bardzo profesjonalni. I muszę przyznać, że nie pamiętam już kiedy rola kapitana była tak łatwa do wykonania, jak w sezonie 2012 w Starcie Gniezno! Również spory szacunek mam do Lecha Kędziory, który pomimo, że po drodze nie brakowało nerwów, do końca był dobrym fachowcem.

W Starcie jeździłeś już w sezonie 2006. Jak porównałbyś te dwa spędzone w Gnieźnie sezony? Pomijając już kwestię sukcesu sportowego, jakim był awans do Enea Ekstraligi.

- Zaszło tak dużo zmian, że długo by je tu wymieniać - w każdym razie najważniejszą rzeczą jest, że klub mocno się rozwija, i że wszyscy pracujący dla klubu ludzie dążą do tych samych celów.

Kibice byli w tym roku dla drużyny dużym wsparciem. Też tak sądzisz?

- Tak jest! Zawsze świetną zabawą jest jeździć dla dużych tłumów! Chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować tym wszystkim, którzy wspierali nas w tym sezonie zarówno podczas wzlotów jak i upadków.

A jakie są twoje żużlowe plany na najbliższą przyszłość?

- Na pewno planem nie jest, by zawiesić kewlar na kołku! Wciąż wierzę, że potrafię ścigać się z najlepszymi i wciąż mogę poprawić swój wynik. Myślę, że ludzie, którzy czują speedway rozumieją, że po deszczu przychodzi słońce i że po tym słabym sezonie poprawienie mojej średniej z 2012 roku nie będzie trudnym zadaniem. Aktualnie już ostro trenuję: m.in. biegam, trenuję na siłowni, biegam na nartach i jeżdżę na motocrossie. Jak na razie podpisałem trzy kontrakty - w szwedzkiej Elitserien w mojej domowej drużynie, Smedernie Eskilstuna, w Allsvenskan w Griparnie Nykoeping oraz w duńskim Fjelsted. Mam w tej chwili kilka ofert z polskich klubów, ale nie podjąłem jeszcze decyzji, którą z nich wybiorę. Jestem otwarty na propozycje; najważniejsze dla mnie jest znaleźć profesjonalny klub, który będzie dzielić ze mną te same cele. Póki co jednak, nie zamykam drzwi dla nikogo. Nawet dla klubów ekstraligowych, wbrew opinii wielu, że lepiej pasuję do poziomu pierwszoligowego - chciałbym udowodnić im, że się mylą.

Na koniec powiedz, jak i gdzie świętowałeś Nowy Rok?

- Wraz z rodziną kilka dni spędziliśmy w Gdańsku, gdzie mam mieszkanie. W Sylwestra wybraliśmy się na kolację, a o północy oglądaliśmy piękny pokaz fajerwerków na gdańskim Rynku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×