Z "prawą ręką" Australijczyka rozmawialiśmy o tym, jak przyjął decyzję swojego pracodawcy oraz o jego karierze w roli mechanika.
Adam Zasimowicz: Decyzja o zakończeniu kariery przez Jasona Crumpa zszokowała żużlowy świat. Jak pan to przyjął. Czy wiedział już pan o tym wcześniej?
Dariusz Sajdak: Nie wiedziałem o zamiarach Jasona. Nie konsultował ze mną tej decyzji, a nawet nie poinformował mnie o takiej możliwości. Jednak sposób postępowania oraz sposób jazdy Jasona w sezonie 2012 pozwolił mi przypuszczać, że jego decyzja o zakończeniu ścigania się na żużlu jest bardzo możliwa, i to w najbliższym czasie, dlatego przyjąłem ją z uśmiechem na twarzy i pełnym zrozumieniem.
Jason Crump zakończył definitywnie karierę, czy ją tylko zawiesił na rok?
- Trudno jest mi powiedzieć czy zakończenie kariery jest decyzją definitywną, bo to jego decyzja. Jednak bazując na naszych rozmowach i wieloletniej znajomości jestem niemal pewny, że Jason już nigdy nie będzie zawodowo jeździł na żużlu. Nie oznacza to jednak, że nie wsiądzie już nigdy w życiu na motocykl żużlowy.
Skąd wzięły się ubiegłoroczne słabsze wyniki Jasona Crumpa w Polsce i Grand Prix?
- Analizując zeszły rok, przypuszczam, że Jason stracił zainteresowanie ściganiem się na żużlu, a sam speedway stał się jedynie jego pracą. Obniżka formy jest wg mnie wręcz naturalną kolejnością rzeczy u zawodników, których motywacją przez całą karierę było zdobywanie trofeów mistrzostw świata. Podobnie było z Tonym Rickardssonem i tak jest lub będzie z Tomaszem Gollobem czy Nickim Pedersenem. Są to indywidualności, dla których liczą się tylko zwycięstwa.
Czym zajmuje się Dariusz Sajdak po zakończeniu kariery Jasona Crumpa?
- Tym samym co i przed zakończeniem przez Jasona kariery. Nasze drogi rozeszły się kilka tygodni przed zakończeniem sezonu 2012.
Jakim pracodawcą był Jason Crump?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Stare przysłowie mówi: "wszędzie dobrze, gdzie nas nigdzie nie ma". A na poważnie - byłem częścią zespołu, który odnosił sukcesy. Jason płacił na czas, więc czego można chcieć więcej? Nie mogę powiedzieć o nim jako o pracodawcy złego słowa.
Zanim został pan mechanikiem, próbował pan swoich sił jako żużlowiec. Co przeszkodziło w zostaniu licencjonowanym zawodnikiem?
- Chyba za dużo powiedziane jako żużlowiec. Jako adept jeździłem na motocyklu i poznałem jak to boli, gdy lądujesz na płocie. Główną przeszkodą był strach. Po wielu latach w tej branży wiem, że wieli chłopców trafia do szkółki, bo chcą być żużlowcami ze względu na sławę, pieniądze, dziewczyny itd., a tylko niewielu z nich chce się ścigać. Ja byłem chyba w tej pierwszej grupie.
Jak zaczęła się pańska kariera mechanika?
- Próbując jazdy na żużlu, każdy musiał pracować przy swoich motocyklach. Ja to bardzo lubiłem, więc bardzo często, gdy mój motocykl był już gotowy, pomagałem kolegom przy ich sprzęcie. Dzięki temu, że pochodzę z Torunia, zawsze miałem możliwość pomocy wielu naszym wychowankom - Tomaszowi Bajerskiemu, Wiesławowi Jagusiowi, Jackowi Krzyżaniakowi czy Krzysztofowi Kuczwalskiemu. Cały wolny czas poza szkołą spędzałem w klubie. To były wspaniałe czasy. W latach 1994-1995 pomagałem na meczach Markowi Loramowi i jego mechanikowi, ponieważ coś tam umiałem po angielsku. Gdy w 1996 roku do Torunia trafił Ryan Sullivan, to opiekowałem się jego sprzętem w Polsce. Właśnie wtedy spostrzegłem, że można mieć z tego hobby jakieś pieniądze. Pierwszy raz utrzymywać się z żużla zacząłem w 1998 roku dzięki pracy u Roberta Sawiny, z którym byłem przez trzy lata. Sezony 2001-2004 spędziłem w teamie Tonyego Rickardssona. Od 2005 roku pracowałem z Jasonem Crumpem.
Czy w sezonie 2013 będzie pan pracował w jakimś teamie?
- Na razie sam tego nie wiem. Praca mechanika to lata nie wysypiania się, złej diety i przejechane miliony kilometrów - to wszystko daje o sobie znać. Rozważam też zmianę zajęcia… Dotychczas cała moja kariera zawodowa skupiała się wokół najlepszych. Mam kilka ofert współpracy, ale jeszcze ostatecznie nie zdecydowałem. Wierzę iż moje doświadczenie zawodowe, jak również pełne zaangażowanie w czynności, które wykonuję przyczynią się do sukcesów mojego przyszłego pracodawcy, bo tak naprawdę w zawodzie mechanika żużlowego liczy się przede wszystkim ogromne doświadczenie poparte latami ciężkiej pracy. Ta wiedza nierzadko jest kluczem do wielkiego sukcesu.
Pracował pan w zasadzie tylko z najlepszymi żużlowcami na świecie. Jak można porównać Jasona Crumpa z Tonym Rickardssonem?
- Nie można ich porównać. To zupełnie inne osobowości. Tony był perfekcjonistą w każdym wymiarze. Jason to typowy Australijczyk - dajcie mi motocykl, a ja będę trzymał gaz. Jedyne co ich łączy to, żużel, chęć wygrywania i mistrzostwo świata osiągnięte zupełnie innymi drogami.
Jason Crump w swojej karierze zdobywał wiele medali. Który sukces został panu najdłużej w pamięci?
- Chyba zdobycie tytułu Indywidualnego Mistrza Świata w 2009 roku w Bydgoszczy… jedną ręką. Niewielu ludzi, nawet w "naszym" środowisku, zdaje sobie sprawę, że po upadku w meczu ligowym w Anglii Jason był bardzo bliski utraty całkowitej sprawności w całej lewej górnej kończynie. Osiągnięcie pełnej sprawności pochłonęło ponad półtora roku kalendarzowego. Znaczący wpływ na efekt działań lekarzy i końcowe wyniki kuracji miało zaangażowanie sponsora Red Bull.
A największa porażka?
- Chyba nasze rozstanie po ośmiu latach współpracy bez słowa. Ale to chyba nasza wspólna porażka, która przesłania te wszystkie dobre chwile.
Co mechanik żużlowca robi zimą, gdy jest tzw. martwy okres?
- Przy normalnym trybie pracy, szykujemy się do kolejnego sezonu, przygotowując logistykę, motocykle oraz osprzęt do uprawiania tego sportu. Ale dzięki większej ilości spędzonego czasu w domu wykorzystujemy go do nadrobienia rodzinnych relacji. A dla mnie jest to również okres kiedy mogę zadbać o swój organizm i odwiedzić kilku lekarzy, aby być gotowym do nowych wyzwań i obowiązków w nadchodzącym się sezonie.
Czy ma pan jakieś sportowe marzenie?
- Oczywiście, że tak. Marzy mi się, aby mieć udział w zdobyciu przez polskiego zawodnika tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. Jak widać, moja dotychczasowa kariera na arenie międzynarodowej była związana tylko z zawodnikami zagranicznymi.
Dariusz Sajdak w liczbach:
Wiek - 37 lat
Staż - 15 lat
Przejechany ponad milion kilometrów
Pracował w teamach 3 zawodników
12 lat w Grand Prix
118 turniejów Grand Prix
Udział w:
- 21 zwycięskich turniejach GP
- 10 medalach IMŚ
- 4 tytułach IMŚ
3 tygodnie temu
sam dawał plusy o sobie hehehe ale jaja.