Widzę tu perspektywy - rozmowa z Januszem Michaelisem, trenerem Victorii Piła

Po wielu latach przerwy do speedwaya powrócił Janusz Michaelis. Były trener Polonii Piła od tego sezonu będzie prowadził II-ligową Victorię i zdradził nam, dlaczego zdecydował się przyjąć propozycję.

Robert Szłapak: Po kilku latach przerwy wrócił pan do żużla. Co o tym zadecydowało?

Janusz Michaelis: Po pierwsze wilka zawsze ciągnie do lasu, ale także widzę przed tym klubem perspektywy. Zebrał się nowy zarząd i jest to dobrze poukładane. Byłem na rozmowach i choć zastanawiałem się długo, to zdecydowałem, że będę pomagał w prowadzeniu tego zespołu.

Ma pan za sobą kilka treningów w hali, w których udział brała głównie szkółka Victorii. Widać w tych chłopakach potencjał?

- Potencjał jest zawsze, a liczy się metodyka treningowa dobrana do danego człowieka, która pozwoli z niego wydusić maksimum. W pięściarstwie się mówi, że nie ma ludzi mocnych, są tylko źle trafieni. Można to przełożyć na żużel, gdzie jak się dobierze trening i sprzęt do danego chłopaka, to robi on postępy i to duże.

Wielu kibiców z pewnością nie wie, że był pan jednym z trenerów szkolących zawodników, którzy ścigają się dziś na najwyższym poziomie. Mógłby pan przypomnieć kilka nazwisk?

- Takim najlepszym zawodnikiem, który z naszego klubu wyszedł jak byłem trenerem jest Jarek Hampel. Oczywiście współpracowałem z Tomkiem Gapińskim, Rafałem Kowalskim czy Rafałem Dobruckim i Rafałem Okoniewskim, choć ta ostatnia dwójka miała jako opiekunów swoich ojców. Wspólnie jednak dużo pracy włożyliśmy w to, że dziś są na tym poziomie.

Janusz Michaelis i Polonia Piła z roku 1995 (zdj. archiwum prywatne Jakuba Barańskiego)
Janusz Michaelis i Polonia Piła z roku 1995 (zdj. archiwum prywatne Jakuba Barańskiego)

Mówił pan, że przed klubem widać perspektywy, a więc jakie są cele na zbliżający się sezon?

- Klub oczywiście stać na awans, choć uważam, że jest to dopiero niewielki przystanek. Właściwa praca zaczyna się ligę wyżej. Trzeba budować zespół tak perspektywiczny, że gdy się już zdobędzie tę pierwszą ligę, Piła ma znaleźć się w środku tabeli. Wiadomo, że przemysłu czy sponsorów, którzy wzięliby na swoje barki pierwszą ligę, czy nawet ekstraligę za dużo nie ma. Oczywiście najlepszym sponsorem jest kibic i jeżeli będą uczęszczali na stadion, co jest realne przy tych rozsądnych cenach biletów, to nie dość, że będzie wspaniała atmosfera, to zastrzyk finansowy po każdym meczu będzie znaczny.

Bez wątpienia liderem Victorii jest obecnie Piotr Świst. Jak się pan zapatruje na współpracę z tym zawodnikiem?

- Piotr Świst nie jest mi nieznaną osobą i ja nie jestem jemu obcy. Doskonale zdaje on sobie sprawę, że wynik robi drużyna, a jednostki wspomagają. Z pewnością się dogadamy, choć warunki będę każdemu stawiał twarde, ale do zrealizowania i będę wymagał szacunku.

Ma pan także sporo doświadczenia w przygotowaniu pilskiego toru. Co zrobić, by nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego roku, gdy zawody młodzieżowe zostały przerwane ze względu na stan nawierzchni?

- W torze za dużo nie trzeba mieszać. On musi być przede wszystkim ułożony i tego należy pilnować. To nie jest ważne, że jeden chce jechać na przyczepnym, a drugi na twardym, bo wreszcie struktura robi się niejednolita. Ja uważam, że jak się toromistrzowi udało, taki jest tor, a zawodnicy muszą się potrafić do niego dopasować. W innym wypadku kwiatki wychodzą na wyjazdach, gdzie zanim się spasują, to już przegrana połowa meczu za nami. Ja stosowałem i dalej będę stosował z Radkiem metodę, że wołamy zawodników na trening, a brama od toru jest zamknięta. Jadą pod sznurki, łapiemy czas, trzy zjazdy próbne, znowu pod sznurki i jak wtedy jest przyrost sekund, to znaczy, że to jest tyłek nie zawodnik i nie umie się dostosować do warunków panujących na torze. Trzeba grzebnąć dwa razy w tor i wiedzieć jakie robić nastawienia motocykli, bo na wyjazdach nikt nam nie pozwoli trenować.

Na zakończenie zapytam o obsadę pozycji seniorskich. Ma pan do wyboru około dziesięciu zawodników na pięć miejsc. Jak zostanie dokonana selekcja pierwszego składu?

- Z góry nikogo nie skazuję na ławę, a selekcja sama się przeprowadzi. Zawodowstwo zawodowstwem, ale już widzę, że np. Mariusz Franków nie uczęszcza na treningi. Zgadzam się, że może mieć kontuzję, bo doszły mnie słuchy, że ma problemy z nogą, ale na sali powinien być. Ćwicząc czy nie ćwicząc lub wykonując lekkie ćwiczenia - powinien być. Nikt nie ma żelaznego glejtu i nie ważne, czy to jest mój wychowanek czy nie.

Polonia Piła z roku 1996 (zdj. archiwum prywatne Jakuba Barańskiego)
Polonia Piła z roku 1996 (zdj. archiwum prywatne Jakuba Barańskiego)
Źródło artykułu: