W Gdańsku bez Wybrzeża w nazwie?

Jako przedsiębiorca rozumiem jednak p. Zdunka, który pakując swoją kasę w klub, chce coś z tego mieć. Powiedzmy sobie szczerze - gdyby nie prywatny biznes, polski żużel by nie istniał. Zresztą Lotos to też prywatny biznes, tyle że ma krótszą nazwę... Abstrahując więc od partykularnych interesów poszczególnych sponsorów (Zdunka, Marmy, PGE itd.), ważne że jest finansowanie. Sponsorzy nie mają żadnych bezpośrednich korzyści ze sponsorowania. Na żużlu bilans kasowy jest ujemny, sorry - to nie piłka nożna. Tak więc to jest zawsze kasa, którą mogli by wziąć do kieszeni. Nie mają żadnych ulg podatkowych (klub sportowy nie jest organizacją pożytku publicznego, jak np. Caritas). Starają się więc pogodzić swoje pasje z biznesem: "Jak dam na mój ukochany żużel, to specjalnie nie zbiednieję a inni skorzystają, za to na swojej stronie będę miał, że wspieram różne nieszablonowe inicjatywy". Tak właśnie działają sponsorzy, po prostu. Dlatego ja w ostatecznym rozrachunku mam gdzieś jak się mój klub nazywa - ważne że jest, bo czasy trudne. Jako "Kowalski" pocieszam się - nazwy się zmieniają, ale duch sportu ciągle ten sam. Pan Zdunek może być wspaniałym człowiekem albo i nie. Ale trzeba mu przyznać, że część swoich zysków przeznacza na finansowanie klubu, który jest bardzo bliski naszym sercom. No i bądźmy świadomi, że nasza bliskość nie przekłada się na kasę, którą można wydać na spłatę zobowiązań z kontraktów naszych, sezonowych bądź co bądź, zawodników. Dlatego trzymajmy się razem i szanujmy tych, którzy płacą za nasz klub. Przynajmniej za to szanujmy, że płacą... :-) Bo nas nie stać, ponad to co za karnet zapłacimy.

takie czasy, że sponsorzy w zamian chcą jak najefektywniejszej promocji, dlatego nazwy ich firm ładowane są do nazwy zespołu.

dzisiaj pamięta jak nazywał się kiedyś klub z Polkowic...