Robert Terlecki uważa inauguracyjny mecz z Orłem Łódź za udany. - Jestem zadowolony z całej imprezy. Było dużo ludzi i dopisała pogoda. Pojechaliśmy bez ciśnienia. Jest dobra atmosfera w zespole, czego dowodem był fakt, że jak w jednym z biegów motocykl się zepsuł Renatowi Gafurowowi, kapitan drużyny Thomas H. Jonasson przyjechał po niego i zabrał z toru - powiedział Terlecki, który ma też świadomość że nie wszystko poszło tak, jak by sobie tego oczekiwali kibice. - Krystianowi Pieszczkowi trzeba pomóc, bo odczuł to źle psychicznie, ale to tylko pierwszy moment. Drużyna się skonsoliduje i efekt będzie już za chwilę - przekonuje prezes Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
Terlecki podczas prezentacji drużyny zażartował, że nie chciałby żeby drużyna zdobyła 60 punktów, gdyż klub to odczuje finansowo. W efekcie gdańszczanie wygrali 52:38. - Jak policzymy z bonusami, to punktów jest bardzo dużo (śmiech). Chłopaki pojechali zespołowo. Co prawda w jednym z wyścigów po tym jak Jonasson się odkrył, straciliśmy pewne prowadzenie, ale to jest początek. Nie było ciśnienia, że musimy za wszelką cenę i w efekcie mogliśmy popróbować jazdę parową. Jestem optymistą i patrzę w przyszłość pozytywnie - zadeklarował Terlecki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Czy mimo wszystko 52 punkty to nie za mało jak na takiego rywala, jak Orzeł? - Patrzmy pod takim kątem, że nie było Roberta Miśkowiaka, który kibicował reszcie drużyny ze szpitala. Każdy jechał bieg dodatkowy i miał więcej obowiązków - zauważył Terlecki. - Cieszę się, że była oprawa meczu, nowa forma reklamy i kibice. Jest trochę niedociągnięć. Zdajemy sobie z tego sprawę i wiemy, że coś musimy poprawić, choćby sprzedaż biletów dla ludzi jadących na mecz samochodami. Generalnie było dobrze. Ludzie wyszli z meczu zadowoleni, składali mi gratulację i dostałem nawet bukiet kwiatów - zakończył prezes.
Mam t Czytaj całość