- W dwóch przypadkach zerwał się łańcuch sprzęgłowy. W pierwszym moim biegu spokojnie prowadziłem i dojechanie do mety to była zwykła formalność. Nic nie zapowiadało takiego stanu rzeczy. Oglądałem się za siebie i patrzyłem gdzie jest mój kolega z pary, jednak łańcuch się zerwał. Założyliśmy nowy i w tym przypadku była zgoła odmienna sytuacja, bo coś się działo niedobrego z silnikiem - wytłumaczył Tomasz Chrzanowski.
Do nieciekawej sytuacji doszło w dziesiątym biegu niedzielnych zmagań. Zaraz po starcie na czele znalazł się Roman Povazhny. Tuż za nim plasował się duet GKM-u Grudziądz - Tomasz Chrzanowski i Scott Nicholls, których ambitnie gonił Maksim Bogdanow. Na przeciwległej prostej podczas trzeciego okrążenia po raz kolejny zdefektowała maszyna "Chrzankowi", którego nie zdążyli ominąć Nicholls i Bogdanow. Na tor upadło trzech zawodników, ale na szczęście nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.
- Motocykl uzyskał tak wysokie obroty, że chwilę przed upadkiem pomyślałem, że chyba nie dojadę do mety. Urwał się łańcuch i przeleciałem przez kierownice. Cała sytuacja zdarzyła się w niefortunnym miejscu, gdzie nie ma większej możliwości ominięcia. Na prostej zawodnicy jadą praktycznie jednym torem i nie przy krawężniku. Upadłem w miejscu, gdzie jest ścieżka dla pozostałych zawodników i cieszę się, że skończyło się to wszystko na ogólnych potłuczeniach i mimo braku moich punktów wygraliśmy
- skomentował całą sytuację zawodnik pomorskiej drużyny.
W najbliższą niedzielę drużyna z Grudziądza zmierzy się w wyjazdowym spotkaniu z Kolejarzem Rawag Rawicz. Chrzanowski skupia się jednak na dalszym udoskonalaniu swojej bazy sprzętowej i wtorkowych eliminacjach Złotego Kasku. - Nie myślę na razie o meczu w Rawiczu. Jadę teraz do Opola, gdzie startowałem chyba ostatni raz w 2006 roku. Na razie przygotowuję się do tych zawodów, a później skupię się na spotkaniu z Kolejarzem. Trzeba rozebrać podwozia motocykli i dokładnie wszystko sprawdzić, pomierzyć i zbadać przyczynę defektów. Pech straszny. Ze względu na złośliwość rzeczy martwych nie miałem możliwości jazdy w wyścigach nominowanych. Taki jest żużel.
"Chrzanek" przyznaje, że w niedzielnej batalii zabrakło mu przede wszystkim szczęścia. - Jazdy do tej pory było jak na lekarstwo tak naprawdę. Jeden silnik zatarł się na starcie w sparingu. Dobrze, że ten trening punktowany mieliśmy z mocnym rywalem. Skorzystałem z drugiego motocykla na którym byłem bardzo szybki. Z tego motocykla korzystałem również podczas meczu z Lokomotivem. Mógłbym mieć jakieś zastrzeżenia gdybym w pierwszym biegu jechał ostatni, ale z czwartego pola byłem nie do złapania. Pech i tyle - zakończył doświadczony jeździec.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!