Rozważam wycofanie drużyny z rozgrywek - rozmowa z Martą Półtorak, prezes PGE Marmy

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Ale nie każdy zawodnik startuje będąc nie w pełni sił w Grand Prix i rezygnuje przy tym z występów w lidze. Teraz z kolei słychać głosy, że Duńczyk myśli o miesięcznej przerwie w startach. Nie jest pani już tym trochę zniesmaczona?

- Przeprowadziliśmy z Nickim długą rozmowę, która miała na celu wyjaśnienie, jak wygląda sytuacja. Jeżeli Duńczyk rozważałby zrobienie sobie takiej przerwy, to moglibyśmy zastosować za niego zastępstwo zawodnika i to byłoby jakieś rozwiązanie. Nicki przyznał nam, że po rywalizacji na trudnym torze w Cardiff był poobijany i nie czuł się w pełni dyspozycji. Czasami się tak dzieje, że zawodnicy przyjeżdżają na jakieś zawody w nie najwyższej formie - i tak się czuł wczoraj Nicki. On jednak nikogo do niczego nie namawiał i nie zamierzał w żaden sposób wykorzystywać sytuacji. Powiem więcej, spodziewaliśmy się, że ze strony leszczyńskiej taka sytuacja będzie mieć miejsce i dlatego zaproponowaliśmy gospodarzom, że chcemy odjechać te zawody regulaminowo, na regulaminowym torze i jeśli uważają, że pretekstem jest Nicki, to odjedziemy ten mecz bez niego. Gospodarze się nie zgodzili. Taka sama sytuacja z tym rekordem toru.

?

- Rekord toru wiele razy pada na treningach. To się zdarza. U nas w Rzeszowie na treningu padł przykładowo rekord toru. Przeglądałam regulamin sportu żużlowego i nigdzie nie znalazłam zapisu, że stan nawierzchni należy oceniać przez pryzmat tego, że został pobity rekord toru. Sędzia powinien dokonywać oceny zgodnie z regulaminem. Jeżeli przyjmiemy jednak taką zwyczajowość, to nie ma problemu. Wypuszczajmy przed każdymi zawodami zawodników, jak się okaże, że mamy rekord toru, to jest OK, a kiedy rekordu nie ma, to znaczy, że tor jest nie do jazdy. Nie mówię, że regulamin jest idealny. Popieram tory twarde, przyczepne. Nie uważam w żadnym wypadku, że tor powinien być zawsze twardy. Powinien być równy i bezpieczny dla obu drużyn. Jestem nawet zwolennikiem tego, żeby on był przy tym atutem gospodarzy. Mamy jednak dokumentację zdjęciową i nie będziemy tolerować tego, że tor w różnych miejscach zachowuje się różnie. Być może byśmy odjechali te zawody, ale pytam się dlaczego? Jest regulamin, który mówi, jak należy się zachować. Leszno złamało niestety regulamin i to powinno być potraktowane jako nieregulaminowe przygotowanie toru do zawodów z winy organizatora. Jeśli coś takiego zostało stwierdzone przez komisarza toru, to czekaliśmy na co? Mieliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę, że może się uda i nic się nie stanie?

Zawody ruszyły, pani zawodnicy nie wyjeżdżali do kolejnych biegów. Abstrahując już od oceny tej postawy, bo te pewnie będą różne - czy nie obawia się pani, że to wy możecie zostać ukarani za niesportowe zachowanie?

- Jeżeli spotkają nas konsekwencje, to proszę niech mi pan wyjaśni, jak należy się bronić przed tym, że złamano kilka zasad regulaminu? My o tym mówiliśmy i przeciwko temu protestowaliśmy.

Ale co pani zrobi, jeśli zostaniecie ukarani?

- Będę działać zgodnie z prawem i oddamy sprawę do rozpatrzenia. Najpierw czekamy na stanowisko Ekstraligi. Jeśli ono będzie zgodne z prawem, to je przyjmiemy. Jeżeli tak się nie stanie, to sprawa zostanie skierowana do rozpatrzenia na drodze postępowania sądowego.

Kibice z Leszna byli bardzo niezadowoleni, że niedzielne spotkanie miało taki przebieg i częściowo to złość znalazła swoje odzwierciedlenie w tym, że musieliście opuszczać parking. Ma pani do nich żal?

- Na pewno jest mi z tego powodu niesamowicie przykro. Z pewnością nic nie usprawiedliwia też obrzucania samochodów zawodników kamieniami czy butelkami. Trudno akceptować też to, że ktoś próbuje wtargnąć do parku maszyn, albo w stronę jednego obozu płyną słowa naprawdę brutalnych obelg. Pokazaliśmy również zdjęcia, jak kibice manifestowali swoje niezadowolenie. Kibice mieli prawo być niezadowoleni. Jestem tego samego zdania, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Przyznam jednak szczerze, że opuszczaliśmy stadion wcześniej z obawą, że dojdzie do niebezpiecznych sytuacji, pod eskortą policji i to nie wpływa dobrze ani na dyscyplinę, ani na stosunki między klubami. Każdy mówi po cichu, że dzieje się źle, że tory są preparowane, ale nikt o tym nie mówi. Przywołajmy też przykład meczu, który miał miejsce dwa lata temu w Lesznie. Wtedy mecz odbywał się na bardzo trudnym torze, można by powiedzieć, że nieregulaminowym. Protestowaliśmy, wszyscy przyznali nam rację, a później usłyszeliśmy, że po co pojechaliśmy w tym spotkaniu. Pytam zatem, ile mamy jeszcze udowadniać sobie, że są równi i równiejsi, że jedni mogą postępować zgodnie z regulaminem a inni nie. Próbujemy sprawdzać granicę. Nie analizuję tego, czy regulamin jest dobry czy zły. Nie mam jednak wątpliwości, że wczoraj nie stworzylibyśmy widowiska. Zastanawiam się, czy staramy się akceptować tego typu zachowania. Nawet jeśli regulamin nie jest doskonały, to wszyscy w równym stopniu powinni go respektować. Gdyby przepisy zostały zachowane, to na pewno nie doszłoby do wydarzeń, które miały wczoraj miejsce. Pozostał niesmak, przykrość. Zawodnicy nie pojechali, a to przecież ich życie, pasja i pieniądze. Jak oni się czują?

Na wstępie rozmowy powiedziała pani, że rozważa nawet wycofanie drużyny z rozgrywek. Co powie pani kibicom PGE Marmy, którzy pewnie będą bardzo zaniepokojeni po przeczytaniu takich słów?

- Powiedziałam, że wszystko zależy od tego, co wydarzy się w najbliższych dniach. Zapewniam jednak, że będziemy dochodzić swoich racji. My nic złego nie zrobiliśmy. Chcieliśmy po prostu pojechać zgodnie z regulaminem. Byliśmy nawet w stanie jeszcze poczekać, bo może z torem uda się coś zrobić. Wiele też mówiła decyzja sędziego, który odebrał tor i ten był dostateczny, a później nakazał jeszcze jego kosmetykę. Naprawdę nie rozumiem tego, co wydarzyło się wczoraj w Lesznie.



KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×