Mateusz Kędzierski: Freddie, przede wszystkim chciałbym ci pogratulować sobotniego występu w Grand Prix Wielkiej Brytanii. Zająłeś czwarte miejsce i tym samym zaliczyłeś najlepszy wynik w cyklu w tym sezonie.
Fredrik Lindgren: Bardzo ci dziękuję. Jestem niezmiernie zadowolony z mojej wczorajszej jazdy. Miałem ciężki początek sezonu, zwłaszcza w cyklu Grand Prix. Przez długi czas pracowaliśmy nad tym, aby znaleźć dobre silniki. Myślę, że teraz udało nam się znaleźć na tyle szybkie silniki, aby wygrywać biegi w Grand Prix, a to jest bardzo ważne.
Zaliczyłeś świetny wynik, ale nie ominął cię pech. W wyścigu 14. w kontrowersyjny sposób zostałeś wykluczony za spowodowanie upadku Taia Woffindena i Nickiego Pedersena. Jakby tego było mało, w finale wjechałeś w wyrwę i zaliczyłeś bardzo groźny upadek.
- W moim czwartym wyścigu zostałem wykluczony, ale mimo to, udało mi się wygrać mój ostatni bieg w rundzie zasadniczej. Wygrałem półfinał i wystąpiłem w finale, ale tam zaliczyłem pechowy upadek. Tor był nieco trudny i po prostu tak to wyszło.
We wcześniejszych rundach miałeś duże problemy z wygrywaniem pojedynczych biegów. W końcu przełamałeś tą złą passę.
- Pierwszy bieg w Grand Prix w tym sezonie wygrałem w Pradze. Od tamtych zawodów zacząłem zmierzać w odpowiednim kierunku. W sobotę w Cardiff wygrałem trzy biegi i widać wyraźny postęp, z którego mogę być zadowolony.
Wróćmy jeszcze do tego wyścigu, w którym na tor upadli Tai Woffinden i Nicki Pedersen. Wielu twierdziło, że to "Woffy" sprokurował upadek, ale ostatecznie sędzia wykluczył ciebie.
- Jedno jest pewne, na pewno nie była to moja wina. Na drugim łuku tor był wyjątkowo wymagający. Wszedłem w wiraż na dużej prędkości i obrałem wewnętrzną ścieżkę. Być może wyglądało to tak, jakbym uderzył w Taia, ale tam nie było żadnego kontaktu. Myślę, że ze względu na tor pociągnęło go do przodu i wjechał w Nickiego. Dla mnie to wykluczenie jest niezrozumiałe.
{"id":"","title":""}
Poruszmy teraz kwestie meczu w Lesznie, który miał niezwykły przebieg wydarzeń. Rzeszowianie nie chcieli wyjechać na tor i argumentowali to obawą o swoje zdrowie.
- To najdziwniejsza sytuacja jaka przytrafiła mi się w sporcie żużlowym. Tor wyglądał na bardzo przyczepny, zwłaszcza drugi łuk. Mogliśmy to zaobserwować kiedy oglądaliśmy go z bliska. Było tam miękko. Z drugiej strony Przemek (Pawlicki) i "Zengi" (Grzegorz Zengota) nie mieli żadnych problemów z jazdą podczas próby toru. Powiedziałem chłopakom z Rzeszowa, że musimy odjechać te zawody i że ten tor tak naprawdę nie jest taki zły.
Sędzia zarządził dodatkową kosmetykę toru. Gdy zawody ruszyły i wydawało się, że rzeszowianie do nich przystąpią, nie wyjeżdżali do biegów.
- Po tym jak dosypano nowy materiał i dokonano dodatkowego równania toru, oni zdecydowali, że nie będą wyjeżdżać do wyścigów. Myślę, że pokazaliśmy wszystkim, że nie było nic złego z tym torem. Nie mieliśmy żadnych problemów z jazdą i żaden z nas nie jeździł poniżej oczekiwań. Ja mogę nawet powiedzieć, że warunki torowe były fajne. W Lesznie przez dwa dni solidnie padało. Mimo wszystko, organizatorzy zrobili kawał dobrej roboty z tą nawierzchnią i tor był dobrze przygotowany do zawodów.
To wielka szkoda, że te zawody miały taki, a nie inny przebieg. Żal przede wszystkim dzieciaków (klub z Leszna przygotował wiele atrakcji dla najmłodszych w związku z Dniem Dziecka, do przedszkoli i szkół podstawowych trafiło 1000 wejściówek dla dzieci), z których większość była zapewne pierwszy raz na zawodach żużlowych.
- To kompromitacja dla całego sportu żużlowego. Wielka szkoda kibiców z Leszna. Zarząd i zawodnicy z Rzeszowa powinni się wstydzić za swoje zachowanie. To co oni dzisiaj zrobili jest całkowicie nie w porządku.
Co sądzisz o czwartkowym meczu w Rzeszowie. Powalczycie o punkt bonusowy? (śmiech) A tak na serio, to miejmy nadzieje, że obejdzie się bez kontrowersji i zawodnicy obu drużyn odjadą te zawody normalnie.
- Będzie tam ciężko. Jedno jest pewne, mamy punkt bonusowy (śmiech). Z pewnością będziemy chcieli stamtąd wyjechać z czymś więcej niż tylko z tym bonusem.