Piotr Pawlicki dla SportoweFakty.pl: W Gorzowie jechaliśmy na gorszym torze

Mecz w Lesznie miał kuriozalny przebieg. Na tor nie wyjechali goście, którzy twierdzili, iż był on nieregulaminowy. Piotr Pawlicki nie potrafi zrozumieć przyjezdnych i dziękuje kibicom za doping.

Zawody zakończyły się wynikiem 75:0 dla Byków. Pozytywem niedzielnego ścigania dla Piotra Pawlickiego może być jedynie to, że po raz pierwszy w tym sezonie zapisał na swoim koncie komplet punktów w meczu ligowym.

- Pół żartem, pół serio to można tak powiedzieć (śmiech). Jeśli chodzi o zawody, to był dramat. Kibice przyszli oglądać speedway, a byli świadkami jedynie naszych jazd na torze. Mogę cieszyć się jedynie z tego, że zostali na stadionie. Mimo że jechaliśmy we dwóch, oklaskiwali nas i kibicowali. Dodatkowo miał też miejsce konkurs na 75-lecie istnienia klubu i atmosfera była fajna. Dziękujemy kibicom, że wytrwali te zawody i wspierali nas w każdym wyścigu - powiedział tuż po zawodach młody żużlowiec.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Rzeszowianie twierdzili, że na leszczyńskim torze nie dało się ścigać i jechać spod taśmy we czwórkę. - Wydaje mi się, że jeśli sędzia by się zgodził, to po meczu pokazalibyśmy chłopakom z Rzeszowa, że dałoby się jechać na tym torze we czwórkę. Można by było fajnie powalczyć, bo tor był idealnie przygotowany. W dodatku padł jeszcze rekord toru, więc nie tutaj o czym mówić. Najlepiej to pozostawić bez komentarza - kontynuuje Piotr Pawlicki.

Goście krytykowali także jazdę miejscowych podczas próby toru. Z płynnym pokonywaniem łuków problemy miał m.in. Przemysław Pawlicki. - Na próbę toru nie wyjeżdża się po to, żeby szaleć, tylko żeby sprawdzić motocykl. Ja uważam, że gdyby rzeszowianie zdecydowali się wystartować, to byłyby to fajne zawody zarówno dla obu zespołów, jak i kibiców. Myślę, że byłoby sporo walki, jakiej dawno na leszczyńskim torze nie było - dodaje młodszy z braci Pawlickich.

Wychowanek leszczyńskiej Unii nie ukrywa, że żal mu było przybyłych na stadion kibiców. - Przez całe zawody, o ile tak to można nazwać, powtarzałem, że szkoda mi tych kibiców, bo mimo brzydkiej pogody przyszli na stadion i nam kibicowali. Dziękujemy im za to, bo są wspaniali. Nie mieliśmy wpływu na to, że deszcz padał przez całą noc i tor był odmoczony. Gdy byliśmy w Gorzowie na meczu, to jechaliśmy na jeszcze gorszym torze. Były tam dziury, ale żadnych protestów nie składaliśmy. Gorzowianie i my pokazaliśmy dobry żużel. Udowodniliśmy, że można jechać. Co do meczu w Lesznie, to jest to jedna wielka porażka. Szkoda dzieci, bo przyszły oglądać żużel, a nie jazdę dwóch zawodników. Czy kogoś szarpnęło? Czy ktoś upadł? Nikt. Wszyscy jechali jak po sznurku. Dla mnie, juniora, tor był super. Mamy dwa punkty i jedziemy dalej.

Tuż po zawodach brat Piotra Pawlickiego - Przemysław pojechał skonsultować się z lekarzami, gdyż nie czuł się najlepiej. - Przemka dusiło w klatce piersiowej i mocno bolał go kręgosłup. W zawodach wystąpił i nie było widać tego, że jest chory. Jeżeli zawodnik jedzie z obolałym kręgosłupem na rekord toru, a przeciwnicy twierdzą, że jest zły tor, to coś tu nie tak jest - zakończył 18-latek.

Piotr Pawlicki w niecodziennych okolicznościach zdobył swój pierwszy komplet punktów w ENEA Ekstralidze w tym roku
Piotr Pawlicki w niecodziennych okolicznościach zdobył swój pierwszy komplet punktów w ENEA Ekstralidze w tym roku
Źródło artykułu: